Uprawomocniła się już decyzja GDDKiA o zerwaniu umowy z chińska firmą Covec na budowę dwóch odcinków autostrady A2. Teraz pewnie obie strony spotkają się w sądzie, bo wzajemnie obwiniają się o doprowadzenie do krachu projektu i żądają wysokich odszkodowań.
Marek Frydrych, przedstawiciel chińskiego biznesu w Polsce liczy na to, że ten incydent nie będzie miał wpływu na inwestycje chińskie w Polsce. - Był taki przypadek, że z autostrady A1 wyleciało Alpine Bau i nie miało to wpływu na inwestycje austriackie w Polsce - przypomina.
Biznesmen zwraca uwagę, że nie można generalizować i traktować Chińczyków jako coś wspólnego, bo mamy do czynienia z różnymi chińskimi przedsiębiorstwami. Przyznaje, że wokół zerwanego kontraktu zrobiła się niejasna atmosfera. Dostrzega trochę "gier" w Pekinie, a trochę w Polsce wokół zerwanego kontraktu.
- Są inne chińskie firmy, które ani nie są przestraszone, ani zniechęcone i ma nadzieję, że już w lipcu firma, którą reprezentuje Shanghaj Urban Construction Group, złoży ofertę na jeden z projektów, w którym uczestniczy od ubiegłego roku - mówi Frydrych. Przyznaje, że wstrzymanie podpisania umowy na sprzedaż Chińczykom cywilnej części Huty Stalowa Wola może mieć związek z medialnym szumem wokół autostrady. - Chińska firma Liu Gong chce zaobserwować, na ile polskie władze są przychylne chińskiemu biznesowi i inwestycjom - mówi.
Biznesmen odnosi wrażenie, że Polacy nie ufają chińskiemu biznesowi, choć można użyć chińskiego kapitału czy firm do rozwoju naszego kraju. Ale w swej praktyce wielokrotnie napotkał na opór, spowodowany często partykularnymi interesami czy to lokalnych firm, czy firm zachodnioeuropejskich, które sprzeciwiają się temu.
Frydrych uważa, że chińskie firmy generalnie są zainteresowane inwestowaniem za granicą i mają na to przyzwolenie rządu w Pekinie. A przede wszystkim pieniądze, bo duszą się od ich nadmiaru. Zaś nie mogą tych pieniędzy wydać u siebie w kraju, bo doprowadziłoby to wzrostu inflacji. Zresztą Chińczycy duże pieniądze już zainwestowali w Afryce, choć tam inwestycje są ryzykowne. Biznesmen ubolewa, że nie doszło do zawiązania polsko-chińskiej spółki, która za chińskie pieniądze wybudowałaby drugą linię warszawskiego metra.
Przedstawiciel chińskiego biznesu zwraca uwagę, że na Expo w Szanghaju wiele firm było zainteresowanych inwestycjami w Polsce, ale zraża je Polska biurokracja. Dlatego nie zdecydował się wejść na nasz rynek koncern Lenovo. Przyznaje, że w Chinach też jest biurokracja, wcale nie mniejsza niż w Polsce, ale jednak działająca w inny sposób. Chiński urzędnik jeśli ma na wydanie decyzji 30 dni, a dokumenty ma skompletowane już pierwszego dnia, to nie czeka do dnia trzydziestego tylko wydaje decyzję. W Polsce urzędnik czeka do końca. - A po drugie w Chinach funkcjonuje coś, co można nazwać "społeczny interes - podkreśla Marek Frydrych.
Rozmawiała Sylwia Zadrożna.
Nie obrażać się na Chińczyków - Jedynka - polskieradio.pl