Co raz większe kłopoty finansowe mają dwa duże kraje strefy Euro – Hiszpania i Włochy. Szczególnie wysoki jest dług publiczny Włoch, który w czerwcu wynosił 1 bilion 973 miliardy euro. Możliwe, że w lipcu przekroczył 2 biliony euro. Tymczasem gospodarka eurolandu wyraźnie zwalnia. Czy zatem Włochy i Hiszpania poradzą sobie z obsługą swojego ogromnego zadłużenia? Jak mówi Hubert Kozieł z dziennika „Rzeczpospolita” trudno to w tej chwili jednoznacznie stwierdzić. – Hiszpania będzie na minusie również w przyszłym roku i, jeśli będzie miała odrobinę szczęścia, dopiero w 2014 roku zacznie wypracowywać wzrost gospodarczy. Włochy jeszcze w szybko nie wyjdą się z recesji, chociaż jeżeli odliczymy odsetki od długu, spłatę długu, mają już w budżecie nadwyżkę. Muszą jednak dalej ciąć, by uzdrowić swoje finanse publiczne. Na szczęście ponad 60 procent włoskiego długu publicznego znajduje się w rękach krajowych inwestorów – banków i drobnych ciułaczy, którzy raczej nie są zainteresowanie spekulowaniem tym długiem.
Miarą zadłużenia kraju jest relacja długu publicznego do jego Produktu Krajowego Brutto. W przypadku Włoch dług stanowi 123 procent PKB, podczas gdy np. w Polsce dług wynosi jest około 55 procent PKB. – A wysoki dług publiczny, przy jednoczesnym zmniejszeniu wzrostu gospodarczego, czy wręcz recesji sprawia, że góra długów przytłacza gospodarkę – mówi Kozieł. – Porównując kraj z gospodarstwem domowym, rodzina mniej zarabia i ma mniejsze możliwości obsługi swojego zadłużenia.
W przyszłym roku Włochy muszą oddać inwestorom 284 miliardy euro, Hiszpania 143 miliardy euro. Skąd zatem mają wziąć pieniądze na spłatę swoich zobowiązań? – Z mechanizmu tzw. "rolowania" – czyli nowych pożyczek – mówi dziennikarz "Rzeczpospolitej". To metoda stosowana przez wszystkie rządy, znana już od XVIII wieku. Problem jednak pytanie, czy rynek pozwoli na dalsze rolowanie? Rentowność hiszpańskich obligacji dziesięcioletnich jest od dłuższego czasu zbliżona do 7 procent, rentowność włoskich obligacji oscyluje koło 6 procent. Może się zdarzyć, że pójdzie jeszcze mocniej w górę i oba kraje będą potrzebowały jakiejś formy pomocy finansowej. O Hiszpanii mówi się już, że wyniosłaby ona około 300 miliardów euro.
Aby mieć pieniądze na spłatę wymaganego zadłużenia i by zmniejszyć dług publiczny trzeba ciąć wydatki budżetowe, być może podnosić podatki, lub skutecznie je ściągać. Tworzy się tym samym błędne koło, bo to dodatkowo pogłębia recesję. – Dlatego niektórzy, jak na przykład prezydent Francji François Hollande uważają, że cięcia deficytu budżetowego powinno się rozłożyć w czasie, tak by gospodarka miała chwilę oddechu, by powrócił wzrost i z nowymi siłami można było przystąpić do reform – dodaje Hubert Kozieł.
Polska, póki co, nie wygląda źle na tle Europy. Dobrze oceniają nas agencje ratingowe, spada rentowność naszych obligacji, nasz wzrost gospodarczy jest ciagle jednym z najwyższych w Unii Europejskiej i w tym rok nie musimy zbyt dużo pożyczyć na rynkach międzynarodowych. Inwestorzy postrzegają nas jako duży rynek wschodzący, kraj z perspektywami.
Co jednak zrobić, aby kryzys europejski nie dotknął i nas – zbyt mocno? – To co możemy zrobić, to wprowadzać reformy – mówi Aleksander Łaszek, ekonomista z Forum Obywatelskiego Rozwoju. – Mamy bardzo skomplikowany i mało sprawny system podatkowy, mamy liczne grupy objęte różnymi przywilejami - rolników, służby mundurowe. Tutaj zmiany nie były wystarczająco daleko idące. Reformy będą zwiększały odporność polskiej gospodarki i przyspieszały wzrost. Pamiętajmy, ze znaczna część tego kryzysu wynika z powodu braku zaufania i wiary w perspektywy rozwojowe. Reformy, które przynoszą korzyści w dłuższym okresie są także odczuwalne już teraz ponieważ zwiększają zaufanie inwestorów i optymizm w gospodarce. Tymczasem zdaniem Huberta Kozieła, główne reformy jakie stoją przed Polską to zmniejszenie obciążenia gospodarki biurokracją, a także np. usprawnienie naszego systemu sądowego.
Ostre, radykalne reformy mogłyby przynieść dobre efekty – dodaje Aleksander Łaszek. – Spójrzmy na kraje bałtyckie, które były w dużo większych kłopotach. Tam rentowność obligacji 10-letnich przekraczała 10-15 procent. Łotwa musiała skorzystać z pomocy zagranicznej, Litwa poradziła sobie bez. Reformy, które teoretycznie miały być skuteczne w dłuższym okresie, służą także szybszemu przywróceniu zaufania i te kraje już wróciły na ścieżkę wzrostu. W roku 2013 większość tych krajów osiągnie poziom PKB sprzed kryzysu – o czym Hiszpania czy Grecja mogą tylko pomarzyć.
Rozmawiał Robert Lidke.
Półwyspy Apeniński i Iberyjski toną... w długach - Jedynka - polskieradio.pl