Według ”Gazety Wyborczej” owi Białorusini pracowali na rzecz Rosji – takie informacje gazeta podała w czwartek rano. Napisano, że mieli oni rozpracowywać obiekty polskiej armii i zdecydowano o ich ujęciu, bo zwiększyli aktywność w związku z ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie.
Z kolei według późniejszych ustaleń ”Dziennika.pl” zatrzymani przez ABW i SWW szpiedzy działali na rzecz służb specjalnych Białorusi. - To są dwie różne historie, dziejące się w innym czasie. Łączy je to, że w każdym przypadku chodzi o obywateli Białorusi wykonujących zadania dla tamtejszych tajnych służb – wyjaśnił gazecie informator, znający szczegóły operacji, którą prowadziła Służba Wywiadu Wojskowego a także Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jak donosi ”Dziennik”, jeden z nich był dezinformatorem, któremu nieświadome stanu rzeczy WSI płaciło setki tysięcy dolarów, a drugi został złapany przez ABW ”na gorącym uczynku”.
Gazeta pisze, że pierwszy ze szpiegów wpadł już ponad dwa lata temu w wyniku pracy Służby Wywiadu Wojskowego. Jak pisze ”Dziennik”, już wtedy w Prokuraturze Apelacyjnej usłyszał zarzut szpiegostwa, trafił do aresztu, gdzie przebywa do dziś. W historię wtajemniczono tylko wąską grupę osób w całym państwie. Dopiero teraz, gdy do sądu trafi akt oskarżenia, dziennikarze usłyszeli więcej. Gazeta pisze, że ten obywatel Białorusi wcześniej współpracował z nieistniejącymi już Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Ówczesne kierownictwo traktowało go jako swoje źródło w białoruskich służbach. Jego pozyskanie traktowano jak duży sukces, a jego samego jako nabytek dostarczający cennych informacji o armii Łukaszenki. Otrzymywał on sowite wynagrodzenie za swoje usługi - nawet rzędu kilkuset tysięcy dolarów. - W rzeczywistości był dezinformatorem - mówi ”Dziennikowi” jeden ze śledczych. Dopiero w Służbie Wywiadu Wojskowego, utworzonej po rozwiązaniu WSI, na nowo rozpoczęto analizę informacji dostarczanych przez Białorusina. Z biegiem czasu okazało się, że tak naprawdę zawsze wykonywał zadania dla służb Białorusi.
W drugim przypadku szpieg pracujący dla wywiadu wojskowego Białorusi został zatrzymany niemal na gorącym uczynku – dzięki pracy kontrwywiadu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Oficjalne informacje
ABW nie udziela informacji i odsyła do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. - Nadzorujemy śledztwo prowadzone przez ABW i dotyczące szpiegostwa. Z uwagi na dobro tego postępowania i fakt, że dotyczy ono informacji niejawnych nie udzielamy więcej informacji o sprawie - powiedział PAP rzecznik prokuratury Zbigniew Jaskólski.
Z kolei rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Agnieszka Domańska powiedziała PAP, że jeszcze 19 lutego do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Woli wpłynął wniosek prokuratury o zastosowanie aresztu tymczasowego z art. 130 par. 2 Kodeksu karnego. - Postanowienie sądu jest niejawne - dodała. Nie wiadomo zatem, czy wobec podejrzanych (lub podejrzanego) zastosowano areszt, czy też nie.
Art. 130. par. 2 stanowi: "Kto, biorąc udział w obcym wywiadzie albo działając na jego rzecz, udziela temu wywiadowi wiadomości, których przekazanie może wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3".
Posłowie z sejmowej speckomisji zostali o sprawie poinformowani w środę na nietypowym posiedzeniu - zamiast w Sejmie zebrali się w siedzibie Służby Wywiadu Wojskowego - podała "GW". Jak informowali w czwartek posłowie speckomisji, zatrzymania dotyczą dwóch odrębnych spraw. Marek Opioła (PiS) powiedział, że obie te sprawy były niezależne od siebie, a zatrzymani nie byli ze sobą powiązani.
Stanisław Wziątek (SLD) potwierdził, że w obu przypadkach chodzi o obywateli Białorusi. Poseł dodał, że z informacji przekazanych komisji przez przedstawicieli służb wynika, że zatrzymane osoby działały na szkodę państwa. - Jedna z tych osób używała różnego rodzaju metod do przekazywania informacji dotyczących newralgicznych elementów funkcjonowania systemu państwa i obrony narodowej - powiedział. Dodał, że druga z tych osób miała dążyć do "destabilizacji państwa".
Dodał również, że jedną z tych osób zatrzymało SWW, drugą ABW.
- SWW dobrze rozpoznała zagrożenie, dobrze zidentyfikował problem i właściwie zareagowała zatrzymując osobę, która działała na szkodę państwa - zaznaczył Wziątek. Jak dodał w przypadku tej osoby "wieloletnie działania SWW" znalazły swój finał "w postaci formalnego oskarżenia, a nie tylko zatrzymania".
Inne przypadki szpiegowania
Raport ABW za 2011 r. podawał, że w 2011 r. ABW prowadziła dwa śledztwa o szpiegostwo, w 2010 r. - cztery, a w 2009 r. - sześć.
W lutym 2009 r. kontrwywiad ABW zatrzymał podejrzanego o szpiegostwo obywatela Rosji Tadeusza Juchniewicza. W grudniu 2010 r. Sąd Okręgowy w Warszawie, po tajnym procesie, skazał go na trzy lata więzienia. W uzasadnieniu wyroku sędzia Igor Tuleya ujawnił, że Juchniewicz od 2003 r. przesyłał do centrali GRU w Moskwie - i odbierał z niej - zaszyfrowane wiadomości, używając do tego sprzętu kryptograficznego wysokiej klasy. W 2011 r. Juchniewicz został zwolniony z reszty kary przez sąd penitencjarny we Włocławku i wydalony z Polski.
We wrześniu 2009 r. Sąd Okręgowy w Warszawie, po tajnym procesie, skazał na pięć lat i sześć miesięcy więzienia obywatela Białorusi Siergieja Monicza. Sąd uznał, że za pieniądze chciał on zdobyć tajne informacje o polskim MSZ. Monicza zatrzymano w listopadzie 2006 r. na Litwie na wniosek Polski, która potem zażądała jego ekstradycji, na co zgodził się litewski sąd. Monicz twierdził, że padł ofiarą prowokacji polskich służb.
PAP/dziennik.pl/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś