Raport Białoruś

Wybory na Białorusi. ”Władze wybierają same siebie, to radziecki rytuał”

Ostatnia aktualizacja: 11.10.2015 15:00
Wybory prezydenckie na Białorusi są ważne, wzięło w nich już udział ponad 50 proc. uprawnionych – poinformowała Centralna Komisja Wyborcza na swojej stronie internetowej.
Audio
  • Rekordowa frekwencja w przedterminowych wyborach. Relacja Włodzimierza Paca z Mińska (IAR)
  • W lokalach gra muzyka, jest nawet alkohol. Relacja Włodzimierza Paca z Mińska (IAR)
  • Łukaszenka już wrzucił głos do urny. Relacja Włodzimierza Paca z Mińska (IAR)
  • Wybory na Białorusi są jak radziecki rytuał. Relacja Włodzimierza Paca z Mińska (IAR)
Głosowanie na Białorusi
Głosowanie na BiałorusiFoto: PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH
Niedziela to główny dzień głosowania. Poprzedziło je 5 dni głosowania przedterminowego.

Frekwencja na godz. 12 (11 czasu polskiego) wyniosła 51,20 proc. – podała CKW i uznała wybory za ważne.

Fałszerstwa wyborcze

Niezależni obserwatorzy i obrońcy praw człowieka informowali o nieprawidłowościach w trakcie wyborów w celu podniesienia frekwencji, np. o przymuszaniu do głosowania przedterminowego (od wtorku do soboty) studentów, mieszkańców akademików i pracowników firm państwowych, dosypywaniu głosów czy fałszowaniu protokołów.

Opozycjoniści mówili na ostatniej manifestacji w kampanii wyborczej, że od lat na Białorusi fałszowane są protokoły i nikt de facto głosów nie liczy. W tym roku, jak mówił m.in. Mikoła Statkiewicz, sfałszowano również karty wyborcze – nie znalazł się na nich nikt, kto protestowałby przeciw fałszerstwom w czasie głosowania, widocznym choćby podczas wyborów przedterminowych. Mikoła Statkiewicz chciał kandydować na urząd prezydenta – jednak nie zarejestrowano jego komitetu wyborczego (grupy inicjatywnej).

Część opozycji wezwała do bojkotu

Część liderów białoruskiej opozycji wezwała do bojkotu. Ich zdaniem wyniki wyborów i tak zostaną sfałszowane, już teraz dla wszystkich widoczne gołym okiem są fałszerstwa, dlatego nie ma sensu uczestniczyć w tej farsie.

Władze temu zaprzeczają.

Na niespodziankę nie można liczyć

Wybory prezydenckie na Białorusi nie przyniosą zapewne zaskocenia. W powszechnej opinii wygra je zdecydowanie w pierwszej turze obecny szef państwa. Aleksander Łukaszenka rządzi Białorusią już od ponad 21 lat.

W wyborach prezydenckich startuje czworo kandydatów. Oprócz Łukaszenki, są to: kandydatka umiarkowanej opozycji Tatiana Karatkiewicz, lider Liberalno-Demokratycznej Partii Białorusi Siarhiej Hajdukiewicz oraz Nikołaj Ułachowicz - szef Białoruskiej Partii Patriotycznej i założyciel organizacji Białoruskie Kozactwo.

Do głosowania uprawnionych jest niemal 7 milionów obywateli. Ponad 6 tysięcy lokali wyborczych będzie otwartych od godziny 8 do 20 czasu miejscowego, czyli od 7 do 19 czasu obowiązującego w Polsce. Na wybory akredytowano 37 tysięcy obserwatorów krajowych i ponad 900 międzynarodowych, głównie z poradzieckiej WNP oraz OBWE.

W lokalach gra muzyka i stoi wódka

Za to na Białorusi dziś można tanio i smacznie zjeść oraz bezpłatnie posłuchać muzyki na żywo. Wystarczy pójść na wybory prezydenckie. W budynkach gdzie znajdują się lokale wyborcze uruchomione zostały punkty gastronomiczne i występują artyści.

To tradycja wszystkich białoruskich wyborów pozostała jeszcze z czasów istnienia Związku Radzieckiego. Idąc na wybory można tanio kupić smaczne i świeże produkty spożywcze i nawet wypić kufel piwa, czy parę kieliszków wódki. Nie ma przy tym znaczenia, że lokale wyborcze często znajdują się w szkołach. - Nam już o 6 rano przywiezione zostały gorące dania. Mamy tu różne ciasta i potrawy kuchni białoruskiej. Wszystko sprzedajemy bez marży handlowej - mówi szefowa baru zorganizowanego specjalnie na wybory.

Inną tradycją białoruskich wyborów są występy artystów dla wyborców. - U nas w rejonie kursuje specjalna brygada koncertowa. Jej zadaniem jest tworzenie ludziom dobrego nastroju - mówi animatorka kultury jednej ze stołecznych dzielnic.

Niedawno Aleksander Łukaszenka powiedział, że wybory powinny stać się świętem dla Białorusinów.

”Radziecki rytuał: władze wybierają same siebie”

Niezależny miński politolog Waler Karbalewicz powiedział, że wybory na Białorusi przypominają radziecki rytuał, gdy władze wybierały same siebie przy pomocy narodu który był jedynie ozdobą głosowania.

W wywiadzie dla Polskiego Radia ekspert powiedział, że białoruskie wybory prezydenckie odbywają się pod kontrolą władz, według ich scenariusza i przy z góry wiadomym wyniku. "Dlatego możemy powiedzieć, że jest to polityczna kampania w ramach której Aleksander Łukaszenka otrzymuje przedłużenie władzy na kolejne 5 lat" - mówi politolog.

Rozmówca Polskiego Radia zwraca uwagę, że tegoroczną kampanię prezydencką wyróżniał kryzys gospodarczy widoczny na Białorusi. Jednak jego skutki neutralizował fakt, że Białorusini są wystraszeni wojną na Ukrainie. Władze to wykorzystują. "Główne przesłanie Łukaszenki jest takie. Płace nie są najważniejsze. Najcenniejszą sprawą jest pokój i bezpieczeństwo w państwie. I ja wam ten pokój i bezpieczeństwo gwarantuję. Popatrzcie co się dzieje na Ukrainie i wybierajcie" - mówi politolog.

Waler Karbalewicz podkreśla, że białoruskim władzom pomaga słabość miejscowej opozycji, która jest podzielona.

Dziwny przypadek hrabiego

Do tegorocznych wyborów prezydenckich na Białorusi nie został dopuszczony Aleksander Pruszyński. Okazało się, że ten białoruski polityk z polskimi korzeniami nie może ubiegać się o prezydenturę, bo nie jest Białorusinem z urodzenia.  Aleksander Pruszyński przyjechał na Białoruś z Kanady po upadku Związku Radzieckiego.

Początkowo nie mógł startować wyborach prezydenckich, gdyż nie miał białoruskiego obywatelstwa. Kilkanaście lat temu ożenił się z Białorusinką i uzyskał białoruski paszport. Miał nadzieję, że w tym roku będzie mógł ubiegał się o fotel prezydenta. W rozmowie z korespondentem Polskiego Radia powiedział, że jest "jedynym człowiekiem, który do tych wyborów przygotowuje się od 24 lat".

Jednak na przeszkodzie stanął drobny przepis. Startować w wyborach prezydenckich mogą bowiem tylko ci, którzy urodzili się na Białorusi i posiadali obywatelstwo byłego Związku Radzieckiego. Aleksander Pruszyński urodził się w 1934 roku w Rogoźnicy pod Grodnem. Obecnie to część Białorusi, ale wtedy te ziemie należały do Polski i był on obywatelem Polski

PAP/IAR/agkm

Informacje o Białorusi: Raport Białoruś

bialorus.polskieradio.pl

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Białoruska opozycja: nikt nie zatrzyma Białorusi na szlaku do wolności

Ostatnia aktualizacja: 10.10.2015 19:28
Kilka tysięcy osób wzięło w sobotę udział w marszu w Mińsku, zorganizowanym przez białoruską opozycję bez zezwolenia władz. Akcja odbyła się na rzecz wolnych wyborów. Liderzy opozycji zapowiedzieli, że nie planują żadnych akcji na niedzielę, czyli dzień wyborów prezydenckich. Zapowiadali jednak, że dalej będą walczyć o wolność Białorusi.
rozwiń zwiń