Raport Białoruś

Co będzie z Białorusią w 2017 roku? "Mamy obowiązek pomóc tym, którzy marzą o demokracji"

Ostatnia aktualizacja: 16.01.2017 10:33
Polska powinna zwracać pilniejszą uwagę na obszar posowiecki, by rozumieć zachodzące tam procesy. Warszawa powinna pozostać adwokatem Ukrainy i Białorusi na Zachodzie, a pomoc dla Białorusinów jest moralnym obowiązkiem Polski – takie stwierdzenia padały podczas debaty o Białorusi w Teatrze Polskim w Warszawie, połączonej z prezentacją książki dysydenta i więźnia politycznego Andreja Sannikaua.
Na zdjęciu po debacie m.in. Agnieszka Romaszewska-Guzy, Stanisław Szuszkiewicz, Zbigniew Gluza, Andrej Sannikau, Źmicier, Olga i Julia Bandarenka
Na zdjęciu po debacie m.in. Agnieszka Romaszewska-Guzy, Stanisław Szuszkiewicz, Zbigniew Gluza, Andrej Sannikau, Źmicier, Olga i Julia BandarenkaFoto: Agnieszka Kamińska/PolskieRadio.pl
Obejrzyj
Andrej Sannikau o swojej książce (PolskieRadio.pl)
Agnieszka Romaszewska o sytuacji na Białorusi: potrzebne jest wsparcie inicjatyw obywatelskich, kształcenie kadr (PolskieRadio.pl)

Sytuacja geopolityczna doprowadza do kolejnego zbliżenia rządzącego Białorusią Aleksandra Łukaszenki z Zachodem. Po agresji Rosji na Ukrainę poczucie zagrożenia wpływa zarówno na politykę Mińska, jak państw regionu i Unii Europejskiej. Pojawiła się nowa przestrzeń do rozmów. Jednak i sześć lat wcześniej mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją –  była poprawa relacji z Zachodem, wyjątkowo liberalna kampania wyborcza, ale w grudniu 2010 roku zakończyła się ona rozpędzeniem demonstracji w Mińsku, setkami aresztów, procesami, wyrokami na opozycję demokratyczną.

"Straciliśmy rozeznanie i nie reagujemy właściwie"

W grudniu 2016 roku w Warszawie, sześć lat po tych wydarzeniach, prezentowano polskie tłumaczenie wspomnień jednego z kandydatów na prezydenta opozycji, Andreja Sannikaua i dyskutowano o tym, co czeka Białoruś w 2017 roku. W debacie wzięli udział Stanisław Szuszkiewicz, pierwszy szef białoruskiego niepodległego państwa i sygnatariusz umowy białowieskiej o rozpadzie ZSRR, Andrej Sannikau, były kandydat opozycji demokratycznej na urząd prezydenta, Zbigniew Gluza, prezes Fundacji Ośrodka Karta, Bogusław Chrabota, redaktor naczelny ”Rzeczpospolitej”, Witold Jurasz, były dyplomata na Białorusi. Rozmowę koordynowała Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor telewizji Biełsat. Fragmenty książki Sannikaua czytał Andrzej Seweryn, dyrektor Teatru Polskiego.

Książka ”Białoruska ruletka. Opozycyjny kandydat na prezydenta o walce z dyktaturą” Andreja Sannikaua zapoczątkowuje nowy cykl wydawniczy Fundacji Karta. Według prezesa Fundacji Zbigniewa Gluzy, będą to książki o współczesnym obszarze posowieckim – o ludziach w sytuacjach granicznych, stojących przed nieoczywistymi wyborami. - Obszar poradziecki został niesłusznie zapomniany, a zjawiska, które mają tam miejsce, wymagają uwagi i często reakcji. Wstyd dla nas, że tolerujemy taką sytuację. Trzeba zajmować się tym otoczeniem posowieckim, tak jak kiedyś sowietyzmem – mówił Gluza.

Potrzebna jest strategia i ważne są wartości

Były wiceszef MSZ Białorusi, były kandydat opozycji demokratycznej na prezydenta, Andrej Sannikau, powiedział portalowi PolskieRadio.pl, że napisał swoją książkę również po to, by zrozumieć, dlaczego wówczas w 2010 roku proeuropejska, prodemokratyczna opozycja nie wygrała, jakie były tego przyczyny. Wówczas zbliżenie z Zachodem i wysiłki opozycji zakończyły się falą represji.

- Ważne, by Zachód i Polska wypracowały strategię wobec  Białorusi, bo dotąd reagują tylko doraźnie na to, co się tam dzieje (…)  – mówił pytany, co robić teraz. Andrej Sannikau przypomniał apele opozycji proeuropejskiej o to, by konstruując politykę wobec wschodu Europy pamiętać o prawach człowieka, wolnościach, które leżą u podstaw cywilizacji zachodniej. Przypomniał, że Białoruś potrzebuje reform i systemowych zmian. Bez nich nie można mówić o poprawie sytuacji, bo w kraju rządząnym przez decyzje jednej osoby w każdej chwili wszystko może się zmienić.

Chłód autorytaryzmu

Książka Andreja Sannikaua opowiada o represjach, torturach, przesłuchaniach, przemocy. Przedstawiając ją prezes Ośrodka Karta komentował, że ta książka jest wymowną przeciwwagą dla ostatnich wypowiedzi na temat Białorusi, na temat określania Aleksandra Łukaszenki ”ciepłym człowiekiem”. 

.***

Fragmenty książki Andreja Sannikaua odczytał Andrzej Seweryn, dyrektor Teatru Polskiego. Przeczytał m.in o otruciu, gdy Sannikauowi podano jedzenie, po którym bardzo źle się czuł. Był to podczas tzw. etapu, czyli przewożenia  go z  jednego więzienia do innego. Rodzin nie informowano, co się dzieje. Tygodniami trwało tropienie, poszukiwanie, gdzie znajduje się osadzony. Nie było informacji, gdzie ma zostać przewieziony. To było ważne, bo w każdym momencie więzień polityczny mógł potrzebować pomocy – groziły mu prowokacje, fizyczne i psychiczne prześladowania. Nie było jasne, co stanie się z więźniami politycznymi.

Andrzej Seweryn odczytał też opis wydarzeń 19 grudnia 2010 roku z perspektywy Andreja Sannikaua. Wtedy po kampanii, relatywnie liberalnej, doszło do brutalnego rozpędzenia protestu przeciw fałszerstwom wyborczym  - 700 osób trafiło do aresztów, nieznani sprawcy pobili czołowych polityków opozycji, kilkadziesiąt osób zostało oskarżonych i kilkanaście dostało wyroki więzienia.  – Andrej Sannikau pisał, że po okresie liberalizacji przeważała nadzieja, że dziś sytuacja zacznie się zmieniać. ”Przecież poświeciliśmy temu tyle sił” - wspominał.  Andrej Sannikau został skazany na 5 lat więzienia, wiosną 2012 roku przedterminowo zwolniony, musiał jednak opuścić Białoruś.

Białoruś w 2017 roku

Po prezentacji książki odbyła się debata ”Co dalej z Białorusią”. Publicyści zajmujący się sprawami Białorusi i przedstawiciele opozycji demokratycznej Białorusi zastanawiali się, co przyniesie Białorusi 2017 rok.

Władze Białorusi po aneksji Krymu przez Rosję poczuły zagrożenie ze strony agresywnego sąsiada, który do tej pory wydawał się gwarantem trwałości niedemokratycznego systemu, a teraz okazał się niebezpieczny dla niepodległości państwa. Władze w Mińsku spojrzały na Zachód, wróciły do taktyki politycznego balansowania, zaczęły sygnalizować chęć dialogu. Jednocześnie, co podkreśla wielu białoruskich niezależnych komentatorów, nie idą za tym zmiany systemowe ani reformy, niestety zmiany wprowadzane dekretem prezydenckim mogą być i jednego dnia odwołane. W takich warunkach odwilż może zakończyć się jednego dnia, jak kiedyś 19 grudnia 2010 roku, a wtedy największą cenę płacą ci, którzy walczą o wolną, demokratyczną  i europejską Białoruś: politycy, dziennikarze, działacze, obrońcy praw człowieka. I oni o tym dobrze pamiętają.

***

Andrej Sannikau, który podczas poprzedniej odwilży w relacjach Zachodu i Białorusi brał udział w kampanii prezydenckiej, a potem jak kilkudziesięciu działaczy proeuropejskich i demokratycznych, został  osądzony i uwięziony na kilka lat, wspominał, że to było ciężkie doświadczenie. - Nie liczyliśmy się z tym, że reżim będzie gotów posunąć się do tak brutalnych kroków i rozpędzi demonstrację (przeciw fałszerstwom wyborczym) na oczach całego świata – mówił. Dodał, że dziś ma nadzieję, iż te wydarzenia będą etapem na drodze do wolnej Białorusi.

- Nadzieje, które mieliśmy przed 2010 roku, do tej pory nie stały się rzeczywistością. Chciałem poinformować  o tym, co się wtedy działo i co przeszkadza Białorusinom w drodze do wolności i niezależności – tłumaczył.

Andrej Sannikau wzywał, by uświadomić sobie, że Białoruś jest teraz w złej sytuacji gospodarczej. – Trzeba stawiać (władzy) twarde warunki, nie tylko ekonomiczne, ale również w kwestii zmian politycznego klimatu, zaprzestania prześladowań, opozycji, społeczeństwa obywatelskiego, niezależnych mediów etc. – powiedział.

***

Prowadząca debatę Agnieszka Romaszewska, dyrektor telewizji Biełsat, niezależnej stacji białoruskojęzycznej nadającej na Białoruś z Polski, mówiła też, że zasadniczą sprawą jest teraz współpraca kulturalna i w dziedzinie historii. To jest bardzo potrzebne, bo z Białorusi docierają informacje, że w szkołach wykorzystuje się czasem i materiały Biełsatu - mówiła. Konieczne jest wsparcie mediów, inicjatyw obywatelskich i kształcenie kadr Białorusi - postulowała dyrektor Biełsatu.

***

Szuszkiewicz: obawiam się zmian na gorsze w działaniach Polski

Stanisław Szuszkiewicz, pierwszy szef niezależnego białoruskiego państwa, sygnatariusz porozumienia białowieskiego o rozpadzie ZSRR, tłumaczył, że niewiele się zmieniło – tyle że w ostatnim czasie, po zniesieniu sankcji i w okresie liberalizacji z Zachodem, przestano tak często karać działaczy więzieniem, aresztami, ale dostają bardzo duże grzywny. Podkreśłił, że to hamuje działania opozycyjne. Grzywny te przewyższają wysokość zapłaty na Białorusi, a niektórzy dostali ich po kilkanaście czy kilkadziesiąt, wszystkie za udział w pokojowych, prowolnościowych akcjach.


Stanisław Szuszkiewicz powiedział, iż obawia się niedobrych działań ze strony Polski – to jest zmniejszenia pomocy dla społeczności demokratycznej na Białorusi. Jak stwierdził, dla Białorusinów ważne są media, takie jak telewizja Biełsat, Radio Racja, program wsparcia studentów im. Konstantego Kalinowskiego. Jak zauważył, w tym ostatnim nastąpiły zmiany na gorsze (zlikwidowano program całych studiów dla studentów z Białorusi, zastąpiono go rocznym stażem). Stanisław Szuszkiewicz podkreślił, iż proszono polskich polityków, by tego rodzaju zmian nie było.

Sygnatariusz porozumień białowieskich powiedział, że podczas ostatnich rozmów z Polakami słyszy, że przecież w odniesieniu do Białorusi trzeba wybierać – albo dialog, albo pełna izolacja. Stanisław Szuszkiewicz podkreślił, że jest za dialogiem. – Jednak w trakcie  dialgou nie mogą się zmieniać zasady, wartości, którymi Polska kierowała się przez cały czas. Kiedy trzecia osoba w polskim państwie mówi o tym, że Aleksander Łukaszenka to ciepły człowiek – to mamy do czynienia z jakimś innym rozumieniem Białorusi – powiedział Stanisław Szuszkiewicz.


Przywódca pierwszego niezależnego białoruskiego państwa przestrzegał, że trzeba zdawać sobie sprawę, iż obecna władza nie zacznie reform ładu politycznego – ani ekonomicznego. – Jeśli Łukaszenki zrobiłby to co mówi (tj. przeprowadził zmiany modernizacyjne red.) zgubiłby ten reżim. To byłby koniec jego władzy. Główny błąd – to że słucha się słów Łukaszenki, nie zwraca się uwagi, że nadal nie ma zmian – nie widać ich przecież – dodał

Stanisław Szuszkiewicz mówił, że ostatecznie wychodzi na to, że polski rząd w pewnym sensie popiera białoruski reżim. – A tymczasem obywatele Białorusi muszą często sprawiać pozory, że go popierają, ale tak naprawdę go nienawidzą – zaznaczył. Opozycjonista powtórzył na koniec, że na Białorusi – póki co - nic istotnego się nie zmieniło – a inna jest tylko polityka UE wobec tego kraju.

Szuszkiewicz zwrócił też po raz kolejny już  uwagę na brak strategii i konsekwencji w odniesieniu do Białorusi – za każdym razem, gdy przyjeżdża kierownik placówki międzynarodowej chce wszystko zmieniać, podobnie jest z ministrami spraw zagranicznych. – Gdy tylko te osoby czegoś dowiedzą się o Białorusi – kończą już kadencję – zauważył. Jak podkreślił, odnosi wrażenie, że po raz kolejny wspiera się nie reformy i przemiany, a Łukaszenkę.


 

"Główna zmiana – gospodarka popada w ruinę". Jak rozwinie się sytuacja?

Andrej Sannikau ocenił, że jego zdaniem sytuacja zmieniła się o tyle, że gospodarka jest już w bardzo złym stanie, system ekonomiczny już nie wytrzymuje.

Stanisław Szuszkiewicz przedstawił inny pogląd, według niego jest ekonomia nie jest czynnikiem zmiany na Białorusi, bo, jak mówił, Białorusini są w stanie wiele wytrzymać.

Andrej Sannikau zauważył też, że polityka wobec Białorusi nie może być taka sama, jak wtedy, gdy ropa była trzy razy droższa. Zaznaczył, że Rosja i Białoruś nie mają zasobów, ale mają wolę walki, Zachód ma zasoby, doświadczenie – ale nie ma woli do działania. - Trzeba wspierać zmiany, chodzi o gospodarkę, Białoruś wymaga zmian i trzeba je wspierać, a nie Łukaszenkę – powiedział.

Sannikau ostrzegał, że Aleksander Łukaszenka nie jest gwarantem niezależności Białorusi – nie potrafi obronić jej przed Rosją i będzie w stanie zrobić "ostatni krok”.

"Polska powinna pozostać adwokatem Ukrainy, Białorusi i szykować je do europeizacji". Dyktatura w końcu upadnie

Bogusław Chrabota (redaktor naczelny dziennika ”Rzeczpospolita”) mówił, że obowiązkiem moralnym Polski jest bronić Białorusinów. Zauważył, że reżim sowiecki w pewnym momencie stał się niewydolny, zbankrutował, Podobnie może być na Białorusi. Dodał, że nikt nie zwolnił Polaków z testamentu Jerzego Giedroycia. Podkreślał, że Polska powinna pozostać adwokatem Ukrainy, Białorusi, pomóc im przygotować się do europeizacji.

Bogusław Chrabota zwrócił uwagę, że im gorsza jest dyktatura, tym ludzie więcej wytrzymują. W Korei Północnej oficjalne poparcie dla niej jest 100-procentowe. Jednak, jak podkreślił, dyktatury przemijają i choćby z tego wynika, że musimy mieć program skierowany do Białorusi.

- Należy po pierwsze reprezentować interesy tamtejszego społeczeństwa obywatelskiego in statu nascendi w Europie – podkreślił. - Nie możemy pozwolić zapomnieć, że są tam ludzie, którzy marzą o demokracji, że tam jest dyktatura – podkreślił. Dodał, że obowiązkiem Polski jest wyjaśnianie tej sytuacji na Zachodzie, bo w Hiszpanii np. wiele osób niczego o niej nie wie.

Trzeba wspierać programy na rzecz tworzenia społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi – podkreślił też redaktor naczelny dziennika ”Rzeczpospolita”. – Dziś mamy Internet, to nie lata 50. Ludzie podróżują, widzą inne standardy. Wcześniej czy później będzie ta kropla, która przeleje czarę w pucharze. Nowe pokolenia nie pozwolą na trwanie dyktatury – mówił. Zdaniem dziennikarza należy też budować mosty gospodarcze miedzy Polską i Białorusią, bo wolności ekonomiczne zmieniają, ”rozmiękczają” system.


Paweł Arakelian: muzyk, który poprzez swoje koncerty starał się pomóc więźniom politycznym w najtrudniejszym czasie Paweł Arakelian: muzyk, który poprzez swoje koncerty starał się pomóc więźniom politycznym w najtrudniejszym czasie

"Nie można brać w nawias moralności"

Witold Jurasz, dawniej dyplomata na Białorusi, ocenił, że w odniesieniu do Mińska trudno mówić o perspektywie euroatlantyckiej. Jego zdaniem obecne zbliżenie z Aleksandrem Łukaszenką można przegrać, podobnie jak i poprzednie, a polityka obecna nie jest dobrze prowadzona.

Zbigniew Gluza podkreślał natomiast, że nie można zakładaź, iż sytuacja jest beznadziejna, to niewłaściwa postawa. - Branie w nawias moralności to pespektywa dość straszliwa – zaznaczył. Przypomniał, że ludzie w historii często buntują się przeciw złu i miało to miejsce w niedawnej historii w tym regionie - np. podczas Euromajdanu.

Agnieszka Romaszewska także komentowała, że rozdzielanie polityki i moralności nie jest mądre. Paradoksalne wydaje się, gdy takie rozwiązanie proponują słabsi gracze - zaznaczyła.

Co robić? Szuszkiewicz: muszą być media, a elity muszą się kształcić na Zachodzie

Stanisław Szuszkiewicz podkreślał, że polityka Zachodu musi być aktywna. Przypominał, że na Białorusi działa rosyjska propaganda. Kanaly TV Rosji na Białorusi opowiadają wszystkim, jak to dobrze było w związku z Rosją, a źle z Zachodem. – przypomniał.

Mówił, że dlatego bardzo ważne są niezależne media – takie jak Biełsat, Radio Racja, portal Karta 97.

Stanisław Szuszkiewicz podkreślił również, że nowa białoruska inteligencja musi otrzymać wykształcenie nie na Białorusi, a za granicą. Zatrzymanie przez Polskę programu Kalinowskiego – to zarazem wydłużenie czasu, w którym Białoruś może stać się europejskim krajem. Elity muszą rosnąć – mówił Stanisław Szuszkiewicz.

Szuszkiewicz powiedział, że gwarantem niepodległości Polski nie jest Łukaszenka – a naród, społeczeństwo i tak jest w każdym kraju. – Polska zwyciężyła i ma system, który broni niepodległości. Jednak na Białorusi jest dyktator – przypominał.

Stanisław Szuszkiewicz podkreślił, że nie można myśleć, iż na Białorusi  nie ma narodu, demokratycznych sił, że nie ma liderów politycznych. - Są – i nie są one „radykalne”, jak to się czasem określa, a działające w oparciu o zasady – i nie znaczy to, że nie ma społeczeństwa obywatelskiego, które nie chce żyć w tej sytuacji – mówił Stanisław Szuszkiewicz. Dodał też, że popieranie Aleksandra Łukaszenki szkodzi sprawie opozycji demokratycznej.


"Zachód ma zasoby, ale nie ma chęci, Rosja na odwrót"

Andrej Sannikau zgodził się z tezą, że trzeba "grać" z Mińskiem, że Zachód ma różne możliwości. Zaznaczył, że gra to nie handel wartościami. Jest zdania, że teraz jest pewne okno możliwości, jest inna dynamika w regionie niż przed paru laty.

Zaznaczył też, że los Białorusi zależy nie tylko od polityki Zachodu wobec  niej – ale i od mocnego antyputinowskiego frontu, sankcji, wspólnego stanowiska w kwestii agresji Rosji na Ukrainie, wsparcia dla praw człowieka, pomocy dla Ukrainy. Tymczasem w Europie są oznaki kryzysu. Sytuacja wymaga zatem nowego podejściu i nowych liderów.

Zachód w jego ocenie ma środki, by zmienić sytuację w regionie. Wsparcie dla Ukrainy i gwarancje Zachodu dla państw regionu będą jednocześnie wsparciem dla Białorusi.



Stanisław Szuszkiewicz apelował też , by w Polsce lepiej przyglądano się, kto jest kim na Białorusi. - Oprócz Polski nikt nas dobrze nie jest zdolny zrozumieć. Trzeba rozumieć, co się dzieje i przekazywać tę wiedzę dalej do Europy – mówił. Jak stwierdził, podczas pobytów na Zachodzie odnosił wrażenie, że wiele osób nie ma pojęcia, co tak naprawdę dzieje na Białorusi.

***się

Zbigniew Gluza, kończąc debatę, powiedział, że na Majdanie w jego ocenie zdarzył się kolejny w tym regionie cud, po Sierpniu 80 roku. On sam przeczuwa rychłe zmiany na Białorusi. – W 2017 moim zdaniem pęknie Białoruś – przedstawił swoją intuicję.


"Białoruska ruletka. Opozycyjny kandydat na prezydenta o walce z dyktaturą”.

Książka opowiada o Białorusi po wyborach prezydenckich 2010 roku i o więzieniach białoruskich, do których wtrącono kilkadziesiąt osób spośród opozycji, po tym jak rozpędzono brutalnie demonstrację przeciw fałszerstwom wyborczym. Do więzienia KGB trafiło wielu liderów proeuropejskiej opozycji, w tym jeden z najpopularniejszych polityków pośród kandydatów na prezydenta, Andrej Sannikau. Co dopełniało dramatu, w celi KGB znalazla się również jego żona,  dziennikarka „Nowej Gaziety”, Iryna Chalip. Władze próbowały odebrać dziadkom kilkuletniego synka Sannikaua i Chalip, co jednak, w dużej mierze zapewne dzięki rozgłosowi nadanemu tej sprawie przez media na świecie, nie doszło do skutku. 2011 rok przyniósł falę represji i procesy o tzw. masowe zamieszki: wiele osób zostało skazanych na dłuższe wyroki. Do aresztów i do więzień trafili m.in. Natalia Radzina, Mikoła Statkiewicz, Źmicier Bandarenka, Źmicier Daszkiewicz, Aleś Michalewicz, Aleksander Atroszczenkau, na fali represji i w wyniku nieprzemyślanego przekazania danych białoruskiemu KGB (przez Polskę i Litwę) trafił za karty przewodniczący szacownej organizacji broniącej praw człowieka na Białorusi, Aleś Bialacki. Część opozycji dostała wyroki ograniczenia wolności lub nie mogła opuszczać kraju – i tak funkcjonariusze towarzyszli miesiącami w domu Irynie Chalip, poecie Uładzimirowi Niakalejuowi.

Ci opozycjoniści, którzy zdołali, zbiegli i dla nich nie ma drogi powrotu na Białoruś – to m.in. szefowa portalu Karta 97 Natalia Radzina, Uladzimir Kobec, Źmicier Borodka. Część opozycjonistów musiała emigrować po wyjściu z więzienia.

***

Tekst, wideo i montaż Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl

***

bialorus. polskieradio.pl

Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl


Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Były więzień polityczny: Zachód ma zasoby, ale nie ma woli działania

Ostatnia aktualizacja: 16.01.2017 12:00
Nadszedł czas, kiedy może pojawi się strategia Zachodu wobec Białorusi i wobec całego regionu. Póki co Zachód tylko reaguje - ocenił w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl dysydent Andrej Sannikau. Jak stwierdził, Mińskowi trzeba stawiać warunki, bo potrzebuje pomocy gospodarczej od Zachodu. Książka Sannikaua o doświadczeniach na Białorusi ukazała się nakładem wydawnictwa Ośrodka Fundacji Karta.
rozwiń zwiń