- Trzeba o tym odważniej mówić. Według służb specjalnych wszystkie te negatywne procesy związane z objętymi sankcjami towarami są organizowane przez firmy rosyjskie, często duże, za którymi stoją ważni ludzie w mundurach – oświadczył Łukaszenka podczas spotkania z szefem białoruskiego Państwowego Komitetu Celnego Jurym Siańką.
Trzeba o tym mówić, nie wstydzić się. Nie to, że mówić rosyjskim celnikom, a informować rząd i prezydenta RF, by oni tam doszli do ładu ze swoimi. Mówię o tym często Putinowi. Fakty jednak trzeba pokazywać - oznajmił.
- Dla nas to ból głowy. Wykonujemy wielką pracę w interesie Rosji. (...) A oni zgłaszają pretensje. Zamiast podziękować, mówią, że źle działamy w kwestii towarów objętych embargiem – mówił Łukaszenka wedle cytatu państwowej agencji BiełTA.
Siańko z kolei wskazał, że odkąd Moskwa w odpowiedzi na sankcje po aneksji Krymu wprowadziła embargo na szereg towarów z krajów zachodnich, strona białoruska podjęła wiele działań na rzecz przeciwdziałania wwozowi takich ładunków do Rosji.
- Przeprowadzono 4,7 tys. akcji specjalnych, ujawniono 2,2 tys. naruszeń administracyjnych, wszczęto 30 postępowań karnych dotyczących nielegalnego przewozu 25 tys. ton zakazanych towarów – mówił Siańko.
W rozmowie z dziennikarzami urzędnik dodał, że w przeważającej większości przypadków odpowiedzialne za te praktyki są podmioty rosyjskie. - Nie ma podstaw, by zarzucać Białorusi, że jest jakimś krajem tranzytowym dla towarów pod embargiem. Mówi o tym statystyka – oświadczył.
PAP/in./agkm