Andrej Sannikau, dysydent, były kandydat na prezydenta Białorusi i były wiceszef MSZ, ostrzegł w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl i Raportem Białoruś, że autokefalia dla Ukrainy to cios w imperialną politykę Kremla, przy czym potencjalnie groźny moment dla Białorusi, bo Kreml może zechcieć właśnie na Białorusi szukać swoich "sukcesów”.
- Mamy groźną sytuację – spadają notowania Władimira Putina, bezpowrotnie traci Ukrainę, a zawsze gdy Rosja na imperialnym polu ponosiła porażki, ofiarą była Białoruś – ostrzegł w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Andrej Sannikau.
W ocenie Andreja Sannikaua Aleksander Łukaszenka usłyszał w Soczi ultimatum od Władimira Putina – nie wiemy wciąż, czego dotyczy, jednak znaczący jest fakt, ze spotkania obu przywódców w ostatnim czasie odbywają się co miesiąc.
- Aleksander Łukaszenka próbował przypochlebiać się Putinowi, mówiąc, że Mohylew to bardziej rosyjskie niż białoruskie miasto. To wstyd dla nas – podkreślił Andrej Sannikau. Były opozycyjny kandydat na urząd prezydenta z kampanii ”Europejska Białoruś” stwierdził, że również obrazą jest nadzór nad białoruskimi wiernymi sprawowany przez niemoralnych imperialistów z Rosji, takich jak metropolita Paweł.
Z kolei synod rosyjskiej cerkwi organizowany teraz w Mińsku – co jak mówi Andrej Sannikau, jest nielegalne po tym, jak anulowano dokument o zwierzchnictwie Moskwy nad Metropolią Kijowską z XVII wieku (wówczas w jej skład wchodziły ziemie obecnej Białorusi). Dyplomata dodaje, że bezprawne będą tym samym i decyzje tego synodu.
Działacz i były kandydat na prezydenta jest zdania, że Białoruś otrzyma autokefalię wzorem Ukrainy - gdy będzie już wolnym i niezależnym państwem.
Więcej o perspektywach Białorusi i o możliwych planach Rosji w rozmowie z Andrejem Sannikauem.
Andrej Sannikau
***
PolskieRadio24.pl: Przywódcy Białorusi i Rosji, Aleksander Łukaszenka i Władimir Putin, spotykają się ostatnio co miesiąc – tak od wiosny. W piątek było spotkanie w Mohylewie, a w tym roku jeszcze dwie kolejne rozmowy. Co się dzieje na Białorusi? O co chodzi? Jakie perspektywy dla relacji Białorusi z Rosją – jak pan patrzy na tę sytuację jako były kandydat na prezydenta Białorusi, były wiceszef MSZ?
Andrej Sannikau, kampania Europejska Białoruś, dysydent, były kandydat na prezydenta Białorusi i były wiceszef MSZ Białorusi: Aleksander Łukaszenka stoi w obliczu bardzo trudnej sytuacji gospodarczej. Doszło do tego, że gospodarka już niemal nie funkcjonuje, a Łukaszenka odmawia przeprowadzenia reform, z tego powodu Międzynarodowy Fundusz Walutowy odmawia mu tak pożądanych przez niego kredytów. Dlatego po raz kolejny Łukaszenka chce uratować skórę z pomocą Rosji. Po raz kolejny jego zachowanie wskazuje, że głównym jego celem jest zachowanie władzy i że zrobi w tym celu wszystko oraz że pomocy szuka w Rosji.
Gdy wielu analityków zwracało uwagę, że Łukaszenka teraz jakoby wspiera bardziej państwowość Białorusi, zwraca niby uwagę na narodową kulturę, tożsamość – to teraz okazało się to zupełną mrzonką. Nigdy w to nie wierzyłem i nie wiem, kto na Białorusi w to wierzył, a na pewno nikt z opozycji i niezależnych politologów.
Łukaszenka na Forum Regionów po to by przypodobać się Putinowi, zaczął mówić, że Mohylew, białoruskie miasto – jest ”bardziej rosyjskie”. Takie zachowanie głowy państwa to wstyd dla nas.
To potwierdziło, że żadnych normalnych relacji z Zachodem Łukaszenka nie nawiąże, nie zdecyduje nigdy się na żadne polityczne reformy, będzie gotowy wyprzedawać Białoruś Rosji po kawałku do samego końca. To bardzo groźna sytuacja dla nas i dla Europy. Szkoda, że w Brukseli tego nie rozumieją.
Czego można spodziewać się w najbliższym czasie? Spotkania Łukaszenki i Putina są ostatnio częste, jak już wspomnieliśmy. Mamy z jednej strony presję ekonomiczną – bo wstrzymano eksport paliw na Białoruś, z drugiej strony widać i „marchewkę”, bo przelano transzę kredytu (200 mln dolarów), ponadto 260 mln dolarów ze schematu rozliczeń za cła i ekspert rozważany jest kredyt na dofinansowanie kredytu (630 mln dolarów).
Rosja wywiera presję na Mińsk. Kreml chce kontrolować wszystko na Białorusi, a już teraz ma pod swą kontrolą większą część strategicznych zasobów. Poprzez dostawy ropy naftowej Moskwa kontroluje energetyczną sferę Białorusi, rosyjskie są gazociągi. Kreml ma ochotę także na inne przedsiębiorstwa - interesuje go sektor nawozów potasowych, Mińskie Zakłady Ciągników Kołowych (MZKT) (które produkują jako jedyne podwozia przewożące międzykontynentalne rakiety, takie jak Topol czy Jar) zakłady produkcji chemicznej.
Czegokolwiek Rosja obecnie żąda - Łukaszenka na to się nie zgadza. Zapewne ultimatum przedstawiono w Soczi, gdzie spotkanie trwało wyjątkowo długo. Teraz Putin z Łukaszenką nie spotyka się już tak długo, a około 20-30 minut.
Wygląda na to, że Łukaszenka próbuje się z nim targować. Myślę, że chodzi o przejęcie białoruskiego majątku narodowego, aby w pełni kontrolować zarówno Łukaszenkę, jak i Białoruś. Putin prowadzi wojnę na Ukrainie, dlatego wydatki na Łukaszenkę mu ciążą, choć owszem, będzie dalej mu pomagać. Niestety i groźba utraty niezależności jest poważna, również dlatego, że Rosja ma już za sobą doświadczenia Krymu, Donbasu i również dlatego, że istnieje porozumienie o tak zwanym państwie związkowym. Ani Europa, ani Stany Zjednoczone niestety nie rozumieją tej sytuacji.
W Rosji ostatnio spadły notowania prezydenta Rosji Władimira Putina. Pojawiają się tezy, że teraz Putin starać się będzie odwrócić ten trend, a do tej robił to m.in. poprzez konflikty militarne. Inna teza – którą podaje Ośrodek Studiów Wschodnich – to potencjalna próba mobilizacji Rosjan na kwestii prawosławia i jego obrony, próba skupienia się na autokefalii. Jak pan zapatruje się na te kwestie?
Wydarzenia wokół ukraińskiej cerkwi mają szczególnie doniosły charakter. Dla niezależności Ukrainy mają niezwykle ważne znaczenie. Powiedziałbym, że to zdarzenie państwotwórcze, budujące państwo. Gdy Ukraina otrzyma autokefalię, oznaczać to będzie, że nie ma już powrotu do postsowieckiej przestrzeni kontrolowanej przez Kreml.
To dla nas niezwykle ważne. Bo będzie to droga, po której w przyszłości pójdzie i niezależna Białoruś.
Ale przy tym to rzeczywiście niezwykle niebezpieczna sytuacja. Nie bez powodu Rosyjska Cerkiew Prawosławna odbywa swój synod w Mińsku.
Pamiętajmy również, że gdy sytuacja Rosji w jej imperialnym aspekcie się komplikuje, to ofiarą pada Białoruś. To nie po raz pierwszy i nie tylko za rządów Putina.
Cały czas wspominam, gdy w 1996 roku prezydent Borys Jelcyn chciał przed wyborami poprawić notowania, przyjechał na Białoruś, by zacząć z Łukaszenką rozmowy o stworzeniu tak zwanego państwa związkowego.
To prawda, że Putin może starać się wykorzystać Białoruś, by poprawić notowania. Jednak jeśli pójdzie drogą niszczenia niezależności naszego państwa, to wpadnie w tę samą pułapkę, co na Krymie. Widzimy, że Krym przyniósł krótkoterminowe efekty – przez jakiś czas ludzie się cieszyli, jednak Putin cały kraj wystawił na działanie sankcji. Do tego Putin grabi naród, dbając o dobrobyt swój i swojego otoczenia. Dlatego choć trudno wierzyć badaniom opinii społecznej w Rosji, to spadek notowań wydaje się bardzo prawdopodobny.
Dodajmy, na Białorusi Łukaszenka nie cieszy się żadnym wsparciem od wielu lat.
Synod cerkwi rosyjskiej w Mińsku – to symboliczne. Jak to odczytywać? Rosjanie chcą brutalnie zademonstrować „jesteśmy u siebie”?
Patriarchą cerkwi na Białorusi jest metropolita Paweł – to również obraza dla Białorusinów. To Rosjanin, który został tutaj przysłany z Riazania, jest imperialistą, gardzi Białorusią. Głośno było o jego słowach, które padły, kiedy jeszcze był w Rosji, że jeśli Zachód będzie nadal naciskał na Rosję, to można odkręcić „czarnobylski kurek”. W ten sposób nawiązywał do użycia broni nuklearnej, mówił też, że życie Rosjan wiele dla nich nie znaczy. To bardzo cyniczny, imperialny pop, co potwierdzał i w innych znanych wypowiedziach.
I to obraża Białorusinów. Białoruska Cerkiew Prawosławna jest teraz pod kierownictwem nie tylko amoralnych rosyjskich patriarchów z Moskwy, ale i ma amoralnego metropolitę rosyjskiego w Mińsku.
Jeśli patrzeć w niedziele, gdzie odbywają się msze, to nie w prawosławnych, ale w katolickich i protestanckich kościołach. Ludzie w ten sposób pokazują swoje stanowisko wobec patriarchy Cyryla i metropolity Pawła.
Synod w Mińsku ma pokazać raczej nie to, że Białoruś jest wciąż pod kontrolą rosyjskiego patriarchatu, oni w to nie wątpią. Chcą pokazać, że mają sojuszników w swojej wojnie z Ukrainą. Jednak w efekcie Rosjanie po raz kolejny znieważą białoruski naród i białoruskich prawosławnych wiernych.
Takie upokorzenie jest możliwe tylko dlatego, że mamy na Białorusi reżim Łukaszenki.
Zauważono, ze skoro patriarcha unieważnił dokument z końca XVII wieku, który podporządkowywał Moskwie kijowską metropolię, a tym samym cerkwie z obecnych ziem białoruskich – to oznacza, że Białoruś – to nie jest już terytorium patriarchatu moskiewskiego. ”Moskiewski patriarchat organizuje (15 października) swój synod w Mińsku – po to, żeby zademonstrować jeszcze raz, że on tutaj rządzi dalej" – tak ocenia a przykład dziennikarz Walery Kalinouski z Radia Swaboda.
Czy to stracona szansa dla Białorusi? Mogła teraz starać się o autokefalię? Czy jest jeszcze szansa na autokefalię dla Białorusi?
Rzeczywiście, o tym mówił diakon Andriej Kuriajew: skoro unieważniony został dokument patriarszy z 1686 roku o przejściu Metropolii Kijowskiej pod władzę Moskwy, to unieważnienie dotyczy także Białorusi, dlatego że w XVII wieku Rzeczpospolita i Metropolia Kijowska obejmowały ziemie dzisiejszej Białorusi.
Tak naprawdę, nawet miejsce synodu (rosyjskiej cerkwi, red.), jest już nielegalne, co oznacza, że jego decyzje w świetle świeckiego i kościelnego prawa będą nielegalne.
Białoruś nie straciła swojej szansy na autokefalię. Dziś jest pod okupacją prokremlowskiego reżimu w sferze świeckiej i patriarchatu moskiewskiego, jeśli chodzi o wymiar kościelny. Za rządów Aleksandra Łukaszenki mówienie o autokefalii prawosławnych na Białorusi nie ma niestety sensu, ponieważ on broni interesów Kremla. Po Łukaszence pójdziemy drogą Ukrainy, którą szczerze życzymy, aby wytrwała i zwyciężyła.
W ostatnim czasie problemy ma portal Karta’97 – na początku roku zaczęła się blokada na Białorusi, teraz dodatkowo są problemy z finansowaniem, pomocą z Zachodu. A portal charter97.org pełni bardzo ważną rolę – jest jednym z niewielu źródeł dostarczających Białorusinom prawdziwych informacji nie tylko o Białorusi, ale też o Rosji i Ukrainie, jest odtrutką na rosyjski przekaz propagandowy. Skąd problemy z docenieniem na Zachodzie?
W ostatnim czasie zachodnie fundacje nie dają sobie rady z zadaniem przeciwdziałania rosyjskiej propagandzie, dezinformacji, obnażaniem ”fejkowych” informacji. Środki z fundacji, które powinny przeciwdziałać propagandzie Kremla trafiają czasem dzięki działaniom służb specjalnych z Białorusi i Rosji do tychże służb lub ich przyczółków. Umieją takie fundusze przejmować. Zachodnie fundacje nie rozumieją, że trzeba sprawdzać, kto dostaje granty i jakie są rezultaty tego wsparcia.
Portal Karta’97 ma bardzo wielu czytelników, zapewne dlatego, że zajmuje pryncypialną pozycję, dlatego zadaniem służb rosyjskich i białoruskich jest zniszczenie Karty’97. Wydaje mi się, że stąd w szerszym planie biorą się problemy tego poczytnego portalu internetowego.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Z Andrejem Sannikauem, dysydentem, byłym kandydatem na prezydenta Białorusi i byłym wiceszefem MSZ Białorusi rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
INFORMACJE O BIAŁORUSI: RAPORT BIAŁORUŚ >>>