Andrej Sannikau dodał, że poprzez Białoruś Władimir Putin przypuszcza teraz bardzo groźny atak na społeczeństwa europejskie. Próbuje się je skłonić do rezygnacji z wartości, z demokracji, w zamian za iluzje bezpieczeństwa. – Świat demokratyczny musi zrozumieć, że Łukaszenka jest kołchozową wersją Putina – powiedział były wiceszef MSZ.
Były wiceszef MSZ Białorusi apelował, by nie utożsamiać prorosyjskiej polityki Aleksandra Łukaszenki z całym społeczeństwem białoruskim, a temu ostatniemu potrzebna jest większa pomoc. Nie ma bowiem wolnych mediów, trzeba wspierać obrońców praw człowieka, opozycję polityczną.
Dysydent mówił, że Łukaszenka nie ratuje Białorusi przed utratą niezależności, a sprzedaje ją po kawałku. Dowodem jest choćby umieszczenie systemów Samarkand na Białorusi. – Stara się ratować swoją władzę. Jeśli jutro Rosja zechce wejść na Białoruś, Łukaszenka zrobi wszystko by ratować siebie, swoje pieniądze, a nie nasz kraj. Jest groźniejszy dla Białorusi bardziej niż wcześniej. Zrobi wszystko, czego Putin od niego oczekuje – mówił Andrej Sannikau.
Więcej w rozmowie.
PolskieRadio24.pl: Na Białorusi miała miejsce ostatnio seria wizyt. To wizyta asystenta sekretarza stanu USA ds. Europy i Eurazji Wessa Mitchella, wizyta ministra spraw zagranicznych Polski, konferencja Grupy Głównej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa i obecność tamże komisarza UE Johannesa Hahna, szefa Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa Wolfganga Ischingera, przedstawicieli władz Armenii, Serbii. Aleksander Łukaszenka przypominał o swoich propozycjach ws. Ukrainy, o projekcie Hesinki 2. Czy rysują się jakieś wnioski, czemu miały służyć te wizyty? Bo retoryczne jest chyba pytanie, czy na Białorusi może dojść do zmian?
Andrej Sannikau, były wiceszef MSZ Białorusi, b. kandydat na prezydenta Białorusi, dysydent, lider kampanii "Europejska Białoruś: Te wszystkie wizyty były nieco inne. W odniesieniu do zmian na Białorusi - mogę stwierdzić, że te wizyty odsunęły je w czasie. Konferencja monachijska była wsparciem dla Łukaszenki, który zachowuje się agresywnie względem Zachodu i niszczy niezależne media, nie wspominając o opozycji politycznej i społeczeństwie obywatelskim.
Wizyta asystenta sekretarza stanu USA ds. Europy i Eurazji Wessa Mitchella była pierwszą na tym szczeblu wizytą od wielu lat. Był niedawno mianowany. Co było dla mnie dziwne, zwłaszcza w kontekście postępowania innych urzędników amerykańskich – nie spotkał się z rzeczywistą opozycją, z niezależnymi dziennikarzami, którzy potrzebują wsparcia i obrońcami praw człowieka. To bardzo dziwne, bo Mitchell ma opinię człowieka, który bardzo rygorystycznie podchodzi do kwestii praw człowieka. Jego poprzednia działalność była związana z prawami człowieka i demokracją, dlatego jestem zaskoczony. Jednak muszę zauważyć, że wyjechał z Białorusi przed rozpoczęciem konferencji monachijskiej. Myślę, że to miało wyrażać stosunek Waszyngtonu do tej inicjatywy. Wess Mitchell wyjechał potem do Wilna, by spotkać się z szefem MSZ Litwy, Linasem Linkewicziusem. Litwa obecnie zajmuje chyba najbardziej pryncypialną pozycję w sprawie Białorusi spośród wszystkich naszych sąsiadów, włączając w to Polskę.
Mam nadzieję, że Wess Mitchell wyciągnął odpowiednie wnioski z tej wizyty, mimo że zorganizowana ona była dość niezręcznie.
Jaki mógł być powód tej wizyty?
Mitchell przyjechał na Białoruś jako osoba stosunkowo nowa na stanowisku asystenta sekretarza stan USA ds. Europy i Eurazji. Z pewnością rozmawiano o ambasadorze USA na Białorusi – od dłuższego czasu ten urząd jest nieobsadzony. Strona białoruska chce wysłać ambasadora do Waszyngtonu, Amerykanie naciskają na pełną obsadę placówki, która dzisiaj jest bardzo mocno okrojona w amerykańskiej ambasadzie.
Na konferencji monachijskiej była mowa o Ukrainie, bezpieczeństwie, Forcie Trumpa. Była dość silna reprezentacja, jak na Białoruś.
Powiedziałbym, że reprezentacja nie była na wysokim politycznym szczeblu. Sekretarz generalny OBWE (Thomas Greminger) stara się być przyjacielem Łukaszenki, komisarz Johannes Hahn został wyznaczony przez Brukselę do kontaktów z Aleksandrem Łukaszenką. Powiedziałbym, że poważni politycy, z wyjątkiem ministra spraw zaranicznych Polski, nie przyjechali na tę konferencję, choć Łukaszenka starał się ich skłonić do przyjazdu.
Pamiętam za czasów sowieckich, jak zagraniczne delegacje zabierano do kołchozów. Ta konferencja przypominała nieco takie pokazy. Łukaszenka był bardzo arogancki, upokarzał wiele osób, mówił nieadekwatne rzeczy, jego oceny sytuacji na Białorusi i na świecie były niewłaściwe.
Moim zdaniem wyglądało na to, że Wolfgang Ischinger, przewodniczący , chciał zorganizować konferencję, która spodobałaby się Putinowi i mógł zorganizować ją tylko w Mińsku. I to w efekcie była taka konferencja, która Putinowi się podobała.
Łukaszenka de facto zaatakował Polskę, korzystając z obecności polskiego ministra spraw zagranicznych, mówiąc o odpowiedzi Rosji i Białorusi na Fort Trump. Po raz kolejny zademonstrował, że będzie słuchał poleceń Kremla i nie rozumiem, jak może być postrzegany przez część polityków jako obrońca niezależności Białorusi.
Powiedział: "Jeśli politycy w Polsce mówią o tym, że chcą wydać miliardy na Fort Trump, to nie jesteśmy przecież idiotami i oczywiście reagujemy na to wraz z naszym najważniejszym sojusznikiem". To było takie jednoznacznie odpowiedzenie się po stronie Rosji w sprawach militarnych i przyjęcie rosyjskiej narracji w kwestiach militarnych. To ironia historii: opowiedzenie się po stronie Rosji, choć Białoruś de facto pada jej ofiarą.
Oprócz antypolskiej retoryki, niemądre było oferowanie wsparcia Ukrainie. Nie było logiki w tym, co mówił.
Panuje przekonanie, że Aleksander Łukaszenka próbuje różnymi sposobami ratować niezależność Białorusi, bo sytuacja staje się coraz poważniejsza.
Nie zgadzam się z tym, zawsze stara się uratować swoją władzę. Jeśli jutro Rosja zechce wejść na Białoruś, Łukaszenka zrobi wszystko by ratować siebie, swoje pieniądze, a nie nasz kraj. Jest groźniejszy dla Białorusi bardziej niż wcześniej. Zrobi wszystko, czego Putin od niego oczekuje. Świat demokratyczny moim zdaniem musi zrozumieć, że Aleksander Łukaszenka jest kołchozową wersją Putina.
Czy zdziwiły pana słowa Łukaszenki o bazie, o Forcie Trump?
Oczekiwałem czegoś takiego. Na konferencji byli rosyjscy przedstawiciele i bardzo podobały im się słowa Łukaszenki.
Rosja rozmieściła systemy do walki elektronicznej Samarkand w różnych obwodach i również na Białorusi. Czy to działanie ma duże znaczenie?
Tak, to kolejny dowód, że Łukaszenka sprzedaje niepodległość Białorusi. To jeden z najbardziej sekretnych sprzętów Rosji. Prawdopodobnie ma on odcinać komunikację elektroniczną, wyznaczanie celów etc., zatem ma podczas wojny pozbawiać wroga wszystkich zmysłów. Obecnie siły zbrojne głownie bazują na elektronice.
Andrej Sannikau
Zatem to bardzo poważnie zmienia sytuację.
Sprawa ta jednak nie przyciągnęła uwagi ekspertów.
Jeśli chodzi o sytuacje geopolityczną Białorusi – coraz częściej się zauważa, że Białoruś jest zagrożona. Jak pan się na to zapatruje?
Politycy powinni przyjąć stanowisko NATO. To jest bardzo jasne – Białoruś jest częścią militarnego obszaru Rosji. NATO stara się wzmocnić potencjał obrony Polski, państw bałtyckich. Ci, którzy myślą inaczej, mylą się. Problem w tym, że owi politycy odejdą, a zagrożenie wzrośnie.
Przy czym trzeba tu myśleć osobno o Łukaszence, osobno o Białorusi i Białorusinach. Powinno być mniej takich imprez jak konferencja monachijska. Urzędnicy instytucji międzynarodowych nie powinni pozwalać na upokarzanie się przez mało znaczących dyktatorów. Nie wiem dlaczego specjalny przedstawiciel ds. praw człowieka na Białorusi przy ONZ przybyła na konferencję, mimo że władze stwierdziły, że nie będą tytułować ją w ten sposób, a jedynie tytułem wykładowcy.
Mimo trudnej sytuacji, Białorusini będą walczyć o swoją niepodległość.
Czy widzi pan możliwości działania na rzecz społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi? Białoruskie społeczeństwo nie może od 20 lat wybierać kierunku kraju, władz.
Łukaszenka stara się zniszczyć opozycję, niezależne media. Jednak Białorusini walczą. Tak będzie dalej, nie poddamy się. Trzeba wspierać osoby, które walczą o wolność, przede wszystkim media, obrońców praw człowieka, działaczy, organizacje kulturalne.
Sytuacja na wschodzie jest coraz trudniejsza. I zapewne nawet tak ważna sprawa jak prawa człowieka może gdzieś gubić się w chaosie.
Na Białorusi mamy test zachodnich wartości. Polska rozumie to lepiej niż inne kraje. Polska dzisiaj czyni o wiele więcej na rzecz wsparcia białoruskich ośrodków prodemokratycznych, ale powinna być bardziej aktywna – choć aktywna powinna być cała Europa.
Najgroźniejszy atak na europejskie wartości Putin przypuścił przez Białoruś. W obliczu niebezpieczeństwa – próbuje się skłonić społeczeństwa europejskie, aby zrezygnowały z wartości.
***
Z Andrejem Sannikauem, byłym wiceministrem spraw zagranicznych Białorusi i byłym kandydatem na prezydenta, dysydentem, szefem kampanii Europejska Białoruś rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl.
INFORMACJE O BIAŁORUSI >>> RAPORT BIAŁORUŚ na PolskieRadio.pl >>>
INFORMACJE O BIAŁORUSI >>> RAPORT BIAŁORUŚ na PolskieRadio24.pl >>>