Aleś Michalewicz, jeden z byłych kandydatów na prezydenta Białorusi, przyznał, że napisał prośbę o wyrozumiałość do prezydenta Alaksandra Łukaszenki, ale zrobił to po torturach w areszcie śledczym. Wcześniej fragmenty tego listu opublikowało KGB.
Służby bezpieczeństwa zarzuciły Michalewiczowi rozpowszechnianie oszczerczej informacji po tym, gdy ogłosił on, że w areszcie był torturowany i by wydostać się stamtąd, podpisał zobowiązanie do współpracy z KGB. Ogłosił w poniedziałek publicznie, że je zrywa.
"Ten list był napisany po tym, gdy wpływano na mnie bardzo poważnie - fizycznie i psychicznie" - powiedział Michalewicz. Wyjaśnił, że list pisał 9 stycznia, a 10 stycznia zaczęło się zmuszanie go do współpracy i najsilniejsze tortury. Zwrócił uwagę, że na opublikowanej przez KGB kopii w internecie nie ma daty.
List do Łukaszenki
KGB zaprzeczyło w piątek, by Michalewicza zmuszano do współpracy. Według komunikatu został wypuszczony z aresztu 19 lutego m.in. na podstawie "własnoręcznie napisanej przez niego prośby o wyrozumiałość". KGB publikuje fragmenty listu.
"Szanowny Aleksandrze Grigoriewiczu (Łukaszenko), zawsze odnosiłem się do Pana z szacunkiem, a Pańskie zasługi dla niepodległości Białorusi są bezsporne i bardzo wielkie. W czasie mojej kampanii przed wyborami (prezydenckimi 19 grudnia 2010 r. - PAP) nie powiedziałem niczego złego pod adresem Pana, Pańskich bliskich i krewnych. Jako były kandydat szczerze żałuję, że doszło do konfliktu i wielu ludzi ucierpiało. Proszę Pana o wzięcie osobiście pod Pańską kontrolę sprawy mego dalszego losu" - głosi rękopis, którego kopię opublikowano na stronie internetowej KGB.
"Mówiłem w istocie o tym podczas kampanii wyborczej - że bez wątpienia, Alaksandr Łukaszenka zrobił wiele dla państwowości Białorusi, że nie mówiłem w moim programie wyborczym nic złego o nim (...). Faktycznie uważam, że to, co odbyło się na placu (demonstracja opozycji w wieczór wyborczy - PAP), czyli pobicie ludzi, to jest bardzo złe i faktycznie żałuję, że się to odbyło" - wyjaśnił Michalewicz, pytany o treść listu przez Radio Swaboda.
Dodał: "Potwierdzam jeszcze raz, że jestem człowiekiem, można mnie fizycznie złamać, tak jak moim zdaniem można złamać praktycznie każdego. Oni (KGB) spróbują pokazać, że uwolnili mnie po tym, gdy napisałem ten list".
Michalewicz został wezwany na przesłuchanie do KGB na godz. 10 w sobotę.
Podobnie jak większość innych kandydatów opozycji na prezydenta, Michalewicz trafił do aresztu śledczego KGB po demonstracji opozycji 19 grudnia w wieczór wyborczy. Demonstranci kwestionowali oficjalne wyniki wyborów, według których niemal 80 proc. głosów zdobył ubiegający się o czwartą kadencję prezydencką Alaksandr Łukaszenka. Michalewicza zwolniono z aresztu 19 lutego, zamieniając mu środek zapobiegawczy na zobowiązanie do niewyjeżdżania z kraju. Tak jak na pięciu innych kandydatach opozycji, ciążą na nim zarzuty organizacji masowych zamieszek i udziału w nich. Grozi za to do 15 lat pozbawienia wolności.
PAP/agkm