Kandydat PiS na senatora Janusz Sanocki mówił o kraju Aleksandra Łukaszenki, że "zaprowadził w kraju porządek, nie pozwolił rozkraść przemysłu, zapewnił wzrost gospodarczy". Te słowa spotkały się z oburzeniem polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, a Jarosław Kaczyński, prezes PiS nie wyklucza, że Sanocki nie będzie mógł kandydować z list tej partii.
Ceny skaczą, mięsa brak
Marek Bućko z Fundacji Wolność i Demokracja, która zajmuje się pomocą osobom represjonowanym na Białorusi wypowiedzi kandydata na senatora ocenia jednoznacznie. - Jeśli ktokolwiek twierdzi, że na Białorusi gospodarka jest w dobrym stanie, to są brednie – inaczej tego określić nie można. Albo pan senator świadomie mówił nieprawdę, albo ma zerowe pojęcie o tym, co się dzieje za naszą wschodnią granicą – mówi.
Przypomina kilka smutnych faktów o białoruskiej gospodarce: inflacja galopuje i sięgnąć może nawet 100 procent, ceny skaczą z tygodnia na tydzień. Niektórych towarów w sklepach brakuje. - W tej chwili na wschodniej granicy dochodzi w sklepach spożywczych nawet do bójek, między Białorusinami a Rosjanami, którzy przyjeżdżają wykupywać białoruskie towary – mówi Marek Bućko, były zastępca ambasadora RP na Białorusi. Zaznacza, że spada wartość pensji Białorusinów, rośnie zadłużenie kraju.
Bazar Kamarouka w Mińsku, fot Włodzimierz Pac, Polskie Radio
Białoruś produkuje, ale nikt nie kupuje
Paweł Usow, ekspert Białoruskiego Centrum Badań Europejskich przypomina w rozmowie z Raportem Białoruś, że nie jest to pierwsza tego rodzaju wypowiedź polskich polityków: - Partia Samoobrona i i jej przewodniczący Andrzej Lepper dość często wypowiadali się pozytywnie o polityce na Białorusi, nie zważając na to, że Aleksander Łukaszenka wprowadził w kraju autorytaryzm.
Ocenia, że jest to populistyczna gra, prowadzona na użytek wewnętrzny, ze względu na to, że część osób w Polsce jest rozczarowanych reformami, trudnościami gospodarczymi.
- Patrzą na Białoruś jako wyspę zrealizowanego komunizmu, gdzie wszyscy są szczęśliwi. To jest mit, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – komentuje.
Mówi, że wielu Białorusinów wyjeżdża z kraju, po to żeby móc się realizować. Jeśli oceniać codzienne realia ekonomiczne, nie jest wesoło. - Pensje w związku z dewaluacją spadły o 50 procent. Przeciętny Białorusin może kupić 2-3 razy mniej niż mógł sobie pozwolić w ubiegłym roku. Nie zważając na to, że propaganda Białorusi cały czas mówi, że wzrost PKB jest większy od krajów sąsiednich. A to też sztuczki propagandowe. Cała produkcja leży w magazynach, nikt jej nie kupuje. Gospodarka pracuje na wzrost PKB, ale nie na to, żeby stworzyć produkt, który można by sprzedać za granicą i stymulować rozwój gospodarki białoruskiej – wyjaśnia Paweł Usow.
Dodaje, że Białoruś kupuje za walutę więcej niż sprzedaje – stąd potężny kryzys walutowy. W perspektywie to może spowodować zamknięcie przedsiębiorstw, spowoduje wzrost bezrobocia, napięcia i możliwe zmiany ustrojowe – dodał ekspert.
Podkreślił, że politycy, którzy wypowiadają się o Białorusi, jako o kraju „kwitnącym”, po prostu nie wiedzą do końca, co się tam dzieje.
Bazar Kamarouka w Mińsku, fot. Włodzimierz Pac, Polskie Radio
Inflacja może sięgnąć 100 procent
- Twierdzenia o cudach białoruskiej gospodarki są śmieszne w oczach Polaków, a tym bardziej w oczach Białorusinów – komentuje Aleś Łukaszewicz, białoruski ekonomista. Mówienie o wzroście gospodarczym, który jest finansowany nie poprzez zagraniczne inwestycje, a zadłużanie, to wielka pomyłka – podkreślił.
Przypomniał, w jak szybkim tempie dewaluuje się rubel białoruski. - Jeszcze przed wyborami w grudniu 2010 roku dolar kosztował 3000 rubli białoruskich. Obecnie kurs skoczył do 10 000 rubli białoruskich za dolara. Wszyscy, którzy zarabiali 300 dolarów, teraz zarabiają 100 – powiedział.
Zaznaczył, że społeczeństwo białoruskie doświadcza obecnie ogromnego spadku poziomu życia. - Bunty społeczne są jak najbardziej możliwe – ocenił.
Aleś Łukaszewicz dodał, że nieprawdą jest, że Łukaszenka zachowuje białoruski przemysł w dobrej kondycji. - Na przykład miński zakład, który produkuje telewizory Horyzont to w tym momencie muzeum, a nie zakład – mówi Aleś Łukaszewicz, dodając że jeszcze 15 lat temu kupnem tego przedsiębiorstwa interesowały się zachodnie firmy zagraniczne. Jak mówi, przemysł białoruski to "muzeum", pilnie potrzebuje modernizacji i inwestycji, a w zaniechaniu prywatyzacji nie ma żadnej zasługi Łukaszenki - wręcz przeciwnie, powinien o nią zabiegać.
Agnieszka Kamińska, Raport Białoruś, polskieradio.pl
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś