Zwolniony niedawno z kolonii karnej Aleksander Atroszczenkau pobyt w areszcie śledczym KGB w Mińsku, gdzie trafił po demonstracji 19 grudnia, określił jako "jedną niekończącą się torturę". Jak relacjonował, grożono tam, że "urządzą mu Guantanamo".
To, co dzieje się ze skazanymi po zeszłorocznych wyborach opozycjonistami, nazwał "faszyzmem i handlem niewolnikami".
Atroszczankeu, który był podczas kampanii wyborczej rzecznikiem prasowym jednego z kandydatów opozycji Andreja Sannikaua, wypowiadał się w piątek na konferencji prasowej razem z innymi zwolnionymi opozycjonistami.
Atroszczankau znalazł się w trzeciej i największej grupie 11 ułaskawionych niedawno przez Aleksandra Łukaszenkę więźniów politycznych.
W więzieniach pozostają nadal trzej byli kandydaci w wyborach: Mykoła Statkiewicz, Dźmitry Wus i Andrej Sannikau, a także m.in. Źmicier Daszkiewicz i Źmicier Bandarenka. W sierpniu do aresztu trafił Aleś Bialacki, szef organizacji praw człowieka "Wiasna".
agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś