Andreja Sannikaua wywieziono z kolonii karnej w Nowopołocku 20 września, do więzienia w Bobrujsku miał przyjechać w sobotę 24 września. Rodzinie i mediom dziwny wydał się fakt, że transport miał trwać aż 5 dni. Teraz jednak bliscy Sannikaua są poważnie zaniepokojeni, bo do tej pory ani żona Irina Chalip, ani adwokat nie mają żadnych informacji o miejscu jego pobytu.
- Mogę uznać, że to było porwanie. Nie wiem, czy żyje. Adwokatowi powiedziano w kolonii w Bobrujsku, że Andrej przyjedzie tam w sobotę. Wydaje się, że zniknął podczas przewozu. Został porwany tuż przed szczytem Partnerstwa Wschodniego – mówi Irina Chalip portalowi Karta97.
Zagioniony w drodze
Irina Chalip otrzymała wcześniej telegram z kolonii w Nowopołocku. W piśmie stwierdzono, że Sannikow 20 września został wysłany do kolonii karnej numer 2 w Bobrujsku. Nie poinformowano o powodach przeniesienia.
23 września Chalip odwiedziła Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, gdzie powiedziano jej, że Sannikau jest „w drodze” i ma być w Bobrujsku w sobotę 24 września. Jak z kolei dowiedzieli się adwokaci, do Bobrujska przyszedł transport więźniów z Nowopołocka – ale nie było wśród nich Sannikaua. Irina Chalip ponownie musi szukać informacji w białoruskim MSW.
Białoruscy obrońcy praw człowieka potępili zmianę miejsca odbywania kary zarówno w przypadku Andreja Sannikaua, jak też lidera Młodego Fronu, Źmiciera Daszkiewicza.
14 maja sąd w Mińsku skazał Sannikaua na 5 lat pobytu w kolonii karnej za organizację „masowych zamieszek”, jak władze Białorusi nazywają demonstrację po wyborach prezydenckich 19 grudnia.
agkm, svaboda.org, naviny.by
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, portal polskieradio.pl