Białorusini zostali zatrzymani w w nocy z wtorku na środę w pociągu jadącym do Moskwy. Do tej pory okrężna droga przez Rosję (na granicy z Białorusią właściwie nie ma posterunków granicznych) umożliwiała opozycjonistom wyjazd z kraju. To pierwszy przypadek tego rodzaju – do tej pory osoby objęte zakazem wyjazdu z kraju zawracano tylko na granicy z Polską lub Litwą.
- Mszczą na nas za pryncypialne stanowisko dotyczące konieczności wprowadzenia sankcji przeciwko reżimowi - powiedział Atroszczankau przez telefon portalowi Karta'97. Celnicy oznajmili początkowo, że podejrzewa się ich o transport substancji narkotycznych. Zostali przewiezieni do aresztu w Orszy, gdzie wciąż się znajdują. Teraz zarzuca im się, że dopuszczali się chuligaństwa w pociągu - powiedziała żona Atroszczankaua, Daria Korsak, którą cytuje Radio Swaboda.
O tym, że rozprawa ma się odbyć w czwartek, milicja powiadomiła ojca opozycjonisty, Alaksandra. Radio Swaboda informuje jednak, że na czwartkowej wokandzie sądu w Orszy, która już została wywieszona, nie ma nazwisk opozycjonistów.
Atroszczankau - koordynator kampanii "Europejska Białoruś", Kalakin - lider partii "Sprawiedliwy Świat" oraz Labiedźka - szef opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej mieli w środę wieczorem lecieć z Moskwy do Brukseli na spotkanie z unijnym komisarzem ds. rozszerzenia i polityki sąsiedzkiej Stefanem Fuele. Atroszczankau miał także udzielić wywiadu rosyjskim dziennikarzom. Aleksander Łukaszenka potwierdził w ubiegłym tygodniu, że władze stworzyły listę osób objętych zakazem wyjazdu z kraju, i zapowiedział jej egzekwowanie "z pełną mocą". W ostatnich tygodniach uniemożliwiono wyjazd z Białorusi na Litwę i do Polski kilkunastu osobom - opozycyjnym politykom, obrońcom praw człowieka i dziennikarzom, m.in. właśnie Labiedźce i Kalakinowi.
Na granicy białorusko-rosyjskiej nie ma kontroli granicznych, ale przy kupnie biletów na pociąg dalekobieżny wpisuje się nazwisko podróżnego, dlatego wiadomo, kto podróżuje pociągami międzynarodowymi.
IAR/PAP, agkm