Związek Polaków na Białorusi, kierowany przez Anżelikę Orechwo, odnotowuje kolejne przypadki represji wobec mniejszości polskiej. 11 lutego weszła w życia ustawa o Karcie Polaka, która zakazuje urzędnikom posiadania tego dokumentu.
Jednak nie tylko urzędnicy, a również inni posiadacze Karty są zastraszani. - Ustawa jest bardziej liberalna – mówi o tym, że urzędnicy w trakcie zajmowania stanowiska powinni pójść do działu kadrowego i tę kartę oddać jakby na przechowanie. Potem, gdy zakończą pracę w urzędzie, mogą otrzymać ją z powrotem. Jednak białoruscy urzędnicy traktują ją inaczej: po prostu zastraszają ludzi – mówi Raportowi Białoruś Anżelika Orechwo.
Coraz większy problem jest z nauką języka polskiego: ilość godzin tego przedmiotu spadła do jednej godziny tygodniowo. Problemy mają także księża, którzy prowadzą nabożeństwa po polsku: władze białoruskie zapowiadają, że mogą im nie przedłużyć wiz. Anżelika Orechwo mówi, że takie przypadki nie są nowością, i najczęściej ofiarą władz padają najbardziej aktywne osoby.
Władze Białorusi nadal odmawiają rejestracji związku i bagatelizują jego znaczenie. „Nieistniejący Związek Polaków liczy najwyżej 150 osób”, oświadczył ostatnio pełnomocnik rządu do spraw mniejszości i religii Leanid Hulaka.
Władze białoruskie popierają za to stworzoną w 2005 roku marionetkową organizację, reżimowy Związek Polaków, którym obecnie kieruje Mieczysław Łysy. Polska jej nie uznaje.
Anżelika Orechwo mówi, że właściwy Związek Polaków działa przez cały czas, a liczy co najmniej 5000 tysięcy osób. Tyle podpisów zebrano pod petycją o zarejestrowanie związku. Należy wziąć przy tym pod uwagę fakt, że wielu członków związku nie zdobyło się na odwagę, by złożyć podpis pod taką petycją.
fot. zpb.org.pl
Przeczytaj zapis rozmowy >>>>
Raport Białoruś: Pełnomocnik rządu do spraw narodowości i religii Leanid Hulaka oświadczył niedawno, że istnieje tylko jeden Związek Polaków. O Was mówi tak to „nieistniejący Związek Polaków liczy najwyżej 150 osób”.
Anżelika Orechwo, prezes Związku Polaków na Białorusi: Władze białoruskie nie chcą przyznawać, że istnieje niezależna organizacja polska, która od 2005 roku pragnie sama decydować o własnym losie. Dlatego ta wypowiedź nie jest nowością. Podobne zdarzały się wcześniej, od dłuższego czasu była cisza, a teraz znowu pan Hulaka się wypowiedział na ten temat.
Co dotyczy liczby członków – wcześniej podawano nawet jeszcze mniejszą ich liczbę, więc i tak organizacja jakby wyrosła.
Należy jednak pamiętać, że zbieraliśmy podpisy pod wnioskiem do Aleksandra Łukaszenki w sprawie legalizacji organizacji i zgromadziliśmy ponad 5000 podpisów. Należy dodać, że część osób bała się wpisać na listę, podać swoje dane. Na tej podstawie możemy oceniać, że organizacja jest znacznie większa.
Czy można w takim razie przypomnieć, skąd się wziął ten drugi związek, kierowany obecnie przez Mieczysława Łysego i co to za organizacja?
Ta druga organizacja powstała po 2005 roku po delegalizacji Związku Polaków, którym kierowała Anżelika Borys. Władze i różnego rodzaju służby zorganizowały swój własny zjazd, na czele związku stał najpierw Józef Łucznik, potem Stanisław Siemaszko, teraz Mieczysław Łysy. Od samego początku wiadomo, że to nie jest organizacja samodzielna, a na jej czele zawsze stoją marionetki, które robią to, co dyktują władze albo służby. Więc praktycznie nie ma tam ludzi, ani nie ma organizacji. Wszystkie przedsięwzięcia są organizowane albo przez działy kultury albo oświaty przy gorodispołkomach (czyli władzach wykonawczych miejskich), albo przy władzach rejonowych. Praktycznie nie ma tam żadnej działalności.
Jak teraz wygląda sytuacja Polaków na Białorusi? Jakie są najbardziej palące problemy dla was teraz?
21 lutego było zaplanowane spotkanie z polskimi parlamentarzystami, którzy niestety nie zostali wpuszczeni na Białoruś. Spotkanie z działaczami Związku Polaków i kierownictwem organizacji jednak się odbyło w Sokółce, po polskiej stronie. Omawialiśmy problemy, które nas nurtują. Oczywiście problem legalizacji związku, ale też polskiej oświaty na Białorusi. Od kilku lat znajduje się ona w nienajlepszej sytuacji, nauka języka polskiego jest redukowana do zajęć fakultatywnych i ostatnio ograniczona do 1 godziny tygodniowo. Tego typu forma nie sprzyja rozwojowi nauki.
Poruszaliśmy też problem Karty Polaka po wejściu nowej białoruskiej ustawy i zastraszania posiadaczy Karty Polaka zwolnieniami z pracy. Mówiliśmy też o przykładach zwolnień z powodu posiadania Kary Polaka. A także o medialnej nagonce na Polskę – oskarżanej o to, że przyczyniła się do wydarzeń po wyborach prezydenckich.
Ustawa o Karcie Polaka zabraniająca urzędnikom jej posiadania weszła w życie niedawno, Czy dużo już było zgłoszeń o represjach w związku z jej posiadaniem?
Były zgłoszenia od osób, które były zastraszane. Nie tylko urzędnicy są zastraszani. Ustawa jest bardziej liberalna – mówi o tym, że urzędnicy w trakcie zajmowania stanowiska powinni pójść do działu kadrowego i tę kartę oddać jakby na przechowanie. Potem, gdy zakończą pracę w urzędzie, mogą otrzymać ją z powrotem.
Jednak białoruscy urzędnicy traktują ją inaczej: po prostu zastraszają ludzi, dosłownie we wszystkich zakładach pracy, uniwersytetach, szpitalach, wszędzie gdzie są Polacy i posiadacze Karty Polaka.
Chciałam zapytać jeszcze o doniesienia, że księża nabożeństwa w języku polskim mogą nie otrzymać wizy. O tym też powiedział Leanid Hulaka
Związek nieraz mówił o problemie rozwoju języka polskiego w kościołach. Za namową władz księża zmuszani są do prowadzenia nabożeństw w języku białoruskim, podobnie jest z katechezami, nawet jeśli rodzice mają inne życzenia.
Hulaka mówił, że jeśli księża nie prowadzą nabożeństw w języku państwowym, nie będą mieli przedłużonej wizy. Takie przypadki to też nie jest żadna nowość. Księża i siostry zakonne już byli wydalani z Białorusi, najczęściej dotyczy to osób, które są aktywne, pracują z młodzieżą i nie są obojętne wobec spraw polskości.
agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś