Obie organizacje uzasadniły ten krok niewłączeniem ich przedstawicieli do komisji wyborczych oraz więzieniem opozycjonistów z przyczyn politycznych.
Decyzję o faktycznym bojkocie wyborów podjęto podczas zjazdów obu ugrupowań w Mińsku. Aleksiej Janukiewicz, przewodniczący Białoruskiego Frontu Narodowego powiedział, że jego ugrupowanie uzależniało udział w wyborach od uwolnienia więźniów politycznych i włączenia w skład komisji wyborczych przedstawicieli partii. Tak się jednak nie stało. - Co więcej, w trakcie kampanii wyborczej władze robiły przeszkody demokratycznym kandydatom w prowadzeniu agitacji. Dlatego w takich warunkach uważamy, że decyzja (o wycofaniu kandydatów z wyborów) jest słuszna -mówił Janukiewicz. Janukiewicz ocenił pozytywnie agitację wyborczą wszystkich 31 kandydatów BNF, ich wystąpienia w telewizji oraz bezpośredni kontakt z wyborcami. Dodał, że większości przedstawicieli BNF nie włączono do komisji wyborczych. Według jego słów, do okręgowych komisji wyborczych BNF zgłosił 57 przedstawicieli, a włączono 13, zaś do komisji w poszczególnych lokalach wyborczych zgłoszono 223, a włączono tylko 13. Zwrócił także uwagę, że na kandydatów BNF wywierano presję i cenzurowano ich wystąpienia w mediach.
fot. Włodzimierz Pac, Polskie Radio
Anatol Labiedźka, lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej w rozmowie z korespondentem Polskiego Radia w Mińsku podkreślił, że jego ugrupowanie prowadzi politykę tak zwanego aktywnego bojkotu wyborów. - Dla nasz ważne jest, aby ludzie zrozumieli potrzebę powstrzymania się od udziału w wyborach. Jeśli zaś do niego zmuszeni, aby zagłosowali przeciwko wszystkim kandydatom - mówi Labiedźka. - Podczas tej kampanii rzeczywiście postawiliśmy kwestię braku zaufania do władz. Tłumaczyliśmy ludziom, że Łukaszenka i stworzony przez niego system to ślepy zaułek, a wyjść z niego można poprzez uczciwe i sprawiedliwe wybory - powiedział na zjeździe.
Wiceprzewodniczący ZPO Leu Marholin uzasadnił zdjęcie 35 kandydatów jego partii istnieniem więźniów politycznych na Białorusi oraz niedopuszczalnym sposobem formowania komisji wyborczych. Jako trzeci powód wymienił przedterminowe głosowanie, do udziału w którym zmusza się wyborców. W przeszłości właśnie m.in. przebieg tego głosowania był powodem negatywnej oceny wyborów przez obserwatorów OBWE. Opozycja białoruska podkreśla, że głosowanie przedterminowe to pole do nadużyć wyborczych.
Zdaniem sekretarza Centralnej Komisji Wyborczej Nikołaja Łazawika zdjęcie kandydatów przez obie partie świadczy o braku szacunku dla wyborców. - Powiedziałbym, że to brak szacunku dla wyborców - oznajmił. - Partie mają prawo zgłaszać kandydatów, a potem ich odwoływać, ale wyborcy już w nich widzą kandydatów, zaprezentowali się oni w swoich okręgach wyborczych, występowali w telewizji i radiu, uczestniczyli w tele- i radiodebatach i bardzo możliwe, że ktoś z wyborców już zamierzał na nich zagłosować. Dziś, kiedy wycofują swoje kandydatury, jest to po prostu oszukiwanie wyborców – komentował.Łazawik dodał jednak, że nie widzi wielkiej tragedii w wycofaniu tych kandydatów. - Im mniej kandydatur, tym łatwiej będzie pracować komisjom wyborczym. To jeśli chodzi o stronę techniczną. A od strony moralnej jest to oczywiście nieuczciwe działanie i szanująca się partia nigdy nie będzie tak postępować. Patia powstaje po to, by walczyć o władzę prawnymi metodami, a jedyną prawną metodą zdobycia władzy są tylko wybory - zaznaczył.
Nie zgadza się z tym Janukiewicz. - My uważamy, że właśnie postępujemy uczciwie w stosunku do wyborców, bo w sytuacji, gdy mamy duże wątpliwości co do tego, czy ich głosy zostaną odpowiednio i sprawiedliwe policzone, wzywanie do głosowania na nas byłoby nieuczciwe - powiedział w odpowiedzi na takie zarzuty. - Uważam, że to władze poczyniły nieuczciwe kroki wobec wyborców, gdy przedstawiciele naszej partii i innych demokratycznych organizacji społecznych nie zostali włączeni w skład komisji wyborczych, które będą liczyć głosy - dodał.
W poprzednich wyborach do Izby Reprezentantów w 2008 roku o 110 mandatów ubiegało się 279 kandydatów. Opozycję reprezentowało 70, ale żaden z nich nie dostał się do parlamentu.
PAP/IAR/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś