Wybory parlamentarne na Białorusi to spektakl pozorów; autorytarny system się utrwalił - powiedział w poniedziałek w Warszawie poseł PO Michał Szczerba, który był obserwatorem Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE podczas niedzielnych wyborów.
Szczerba oświadczył, że obserwowanie wyborów na Białorusi dla niego, młodego parlamentarzysty, było traumatycznym przeżyciem. - Uświadomiłem sobie, że tuż przy polskiej granicy jest państwo, które nie respektuje jakichkolwiek wartości demokratycznych - zaznaczył.
Jak relacjonował, sam widział, jak dokonywano fałszerstwa - dopisano do protokołu wyborczego 600 osób, które nie wzięło udziału w głosowaniu. Umożliwiło to uzyskanie wymaganej białoruskim prawem minimalnej 50 proc. frekwencji w tym okręgu wyborczym, dzięki czemu wybory były tam ważne.
Nikogo nie było widać w lokalach wyborczych
Białoruskie partie opozycyjne ogłosiły bojkot wyborów i namawiały społeczeństwo do pozostania w domu zamiast udziału w głosowaniu. Według Szczerby Białorusini odpowiedzieli na ten apel, bo w lokalach, w których odbywało się głosowanie, w niedzielę było pusto.
- My w komisjach wyborczych tak naprawdę nie widzieliśmy wyborców. Ci prawdopodobnie byli wcześniej, bo na Białorusi jest system, że można głosować 5 dni wcześniej w ramach przedterminowego głosowania. Według przewodniczącej Jarmoszyny w ten sposób zagłosowało 25 proc. obywateli - opowiadał polityk PO.
Jednak - jak zaznaczył - niektórzy byli zmuszani do oddawania głosów, np. studenci, którzy musieli zrobić to pod okiem swoich profesorów, wojskowi czy pracownicy zakładów nadzorowani przez przełożonych.
Wędrująca urna
Szczerba ocenił, że bardzo dużo nieprawidłowości miało miejsce przy głosowaniu za pomocą tzw. wędrującej urny, jednak ze względu na charakter tego głosowania nie można było skontrolować tego procederu.
- Dwóch członków komisji w towarzystwie milicjanta odwiedza w domu wyborców, zazwyczaj osoby starsze, które podobno poprosiły o możliwość takiego głosowania. W wielu komisjach wyborczych takie wędrujące urny to mniej więcej 15 proc. głosów - opowiadał polski obserwator. Jak zaznaczył, nie jest możliwe, by była tak duża liczba osób, które nie mogą same dojść do komisji wyborczych.
Szczerba konkludował, że w związku z tymi kolejnymi już nieuczciwymi wyborami przed Polską i UE stoi wiele zadań w zakresie wspierania głosu niepodległości na Białorusi.
"To było traumatyczne doświadczenie"
- Mam wrażenie, że przyjechałem z jednej wielkiej mistyfikacji, która jest powtarzana na Białorusi co kilka lat. Jest to spektakl pozorów, w którym dokładnie rozpisane są role - mówił Szczerba po powrocie z Mińska.
Poseł PO ocenił, że stojąca na czele Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jarmoszyna jest odpowiedzialna za koordynowanie wielu nieprawidłowości i fałszerstw we wszystkich poprzednich wyborach na Białorusi, od 1996 r.
Przypomniał, że od tego czasu wszystkie wybory w tym kraju zostały uznane za nieuczciwe. - Skala nieprawidłowości powoduje, że (...) OBWE uzna te wybory za nieuczciwe, niewolne. To oznacza, że autorytarny system na Białorusi, który istnieje od 18 lat, się utrwalił - stwierdził polityk.
Przewodniczący delegacji parlamentarnej RP do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Andrzej Halicki (PO) mówił z kolei, że wszystko wskazuje na to, że przed tymi, którzy pragną wolności i demokracji na Białorusi, są mroczne dni.
W niedzielnych wyborach do niższej izby białoruskiego parlamentu, Izby Reprezentantów, startowało 293 kandydatów, w tym 46 przedstawicieli opozycji. CKW podała, że wybrano w nich 109 ze 110 deputowanych. Żaden nie reprezentuje opozycji.
PAP/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś