Rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Marcin Bosacki powiedział IAR, że Teresa Strzelec poinformowała o swoich kłopotach, trwających od roku, dopiero miesiąc temu i od tego czasu polska dyplomacja nie ustaje w wysiłkach w tej sprawie. Dodał, że Polka przychodzi do konsulatu niemal codziennie, a dziś powiedziała, że chce protestować przeciwko bezczynności władz Białorusi.
Marcin Bosacki oświadczył, że konsulat w Brześciu zapewni Polce schronienie, choć jest to wbrew procedurom.
Czytaj także: Polka rozpoczęła głodówkę: nie może wyjechać z Białorusi >>>
Mąż Polki przetrzymywanej na Białorusi: jest po poważnej operacji >>>
Teresa Strzelec zaczęła głodówkę
Białoruskie władze nie chcą pozwolić Polce na wyjazd z Białorusi, domagają się od niej zapłacenia wysokiego cła za jej wielokrotnie mniej wart samochód, który same wcześniej zarekwirowały i sprzedały. Portal Kresy24.pl dowiedział się, że kobieta rozpoczęła głodówkę w proteście przeciwko bezczynności naszego MSZ w jej sprawie; zaznacza, że polski konsulat w Brześciu podjął pierwsze działania dopiero 10 dni po tym, jak kobieta zwróciła się do niego o pomoc. Polscy dyplomaci wystosowali do władz białoruskich notę w tej sprawie, jednak strona białoruska na nią nie reaguje. Jak podkreśla Kresy24.pl, polski MSZ nie podjął natomiast żadnego działania na wysokim szczeblu w obronie uwięzionej Polki.
MSZ: nie należało wracać na Białoruś
MSZ robi wszystko, by umożliwić p. Teresie Strzelec powrót do Polski – zapewnił resort w komunikacie przesłanym z kolei portalowi PolskieRadio.pl - Konsulat RP w Brześciu interweniował we władzach regionalnych w Brześciu oraz Komitecie Celnym. Ambasada RP w Mińsku przekazała do białoruskiego MSZ notę dyplomatyczną. O położeniu pani Strzelec w Warszawie z białoruskim ambasadorem rozmawiała dyrektor Departamentu Wschodniego. Akcentujemy względy humanitarne sprawy – napisał rzecznik MSZ Marcin Bosacki.
Rzecznik MSZ dodaje w komunikacie przesłanym portalowi, że resort dowiedział się o sprawie za późno. – (Dowiedzieliśmy się) po prawie roku od jej rozpoczęcia, wówczas, gdy procedury prawne zostały zwieńczone 5 marca zakazem opuszczania Białorusi przez p. Strzelec. Tymczasem sprawa zaczęła się w kwietniu 2012 roku - 14 kwietnia p. Strzelec wjechała autem na terytorium Białorusi, 29 kwietnia ub. r. auto zatrzymano gdy kierował nim obywatel Białorusi. Wtedy urząd celny wszczął przeciwko p. Strzelec postępowanie. Niestety, o problemach pani Teresy Strzelec konsul został poinformowany dopiero po zatrzymaniu jej na granicy - 6 marca br. Gdybyśmy wiedzieli o sprawie wcześniej, z pewnością nie rekomendowalibyśmy p. Strzelec powrotu na Białoruś – wyjaśnił rzecznik.
Przepisy celne
W komunikacie MSZ napisano, że „zgodnie z białoruskimi przepisami celnymi (m.in. deklaracją o czasowej odprawie celnej) na obszarze Republiki Białorusi zakazane jest użyczanie samochodu osobom trzecim i prowadzenia go bez obecności osoby na którą wystawiono deklarację”. - Naszym konsulom znane są przypadki nie tylko polskich obywateli, które znalazły się w takim położeniu jak p. Strzelec. W marcu francuski obywatel, który pożyczył swój samochód innemu obywatelowi Francji, został obarczony kosztami opłat celnych, skarbowych i karnych i do czasu ich uiszczenia otrzymał zakaz opuszczania Białorusi. Polscy konsulowie na Białorusi kilkakrotnie skutecznie pomagali Polakom w sytuacji takiej jak pani Strzelec – ale wówczas dowiadywali się o sprawie odpowiednio wcześnie – dodaje rzecznik resortu.
Marcin Bosacki poinformował również, że na mocy białoruskiego prawa sprawę p. Teresy Strzelec prowadzi wyznaczony przez nią prawie rok temu, bez wiedzy MSZ, pełnomocnik prawny. - Ministerstwo Spraw Zagranicznych nadal podejmować będzie działania o charakterze dyplomatycznym. Wzywamy władze białoruskie do szybkiego i humanitarnego zakończenia sprawy – pisał rzecznik.
Samochód Teresy Strzelec
Jak wynika z relacji męża Teresy Strzelec, w kwietniu 2012 r. kobieta wybrała się swoim samochodem na wycieczkę do Mińska. Jej auto zepsuło się tuż za Brześciem, więc zostawiła je w warsztacie samochodowym. Po powrocie z wycieczki, okazało się, że samochodu nie ma, bo po jego naprawie nieletni syn białoruskiego mechanika potajemnie wziął kluczyki, aby się przejechać. Zatrzymała go milicja i zamiast zwrócić auto właścicielce, przekazała je białoruskim służbom celnym. Te z kolei auto zatrzymały, oświadczając, że o jego dalszym losie zadecyduje sąd. Pod koniec stycznia zapadł wyrok sądowy, nakazujący zwrot samochodu państwu Strzelec. Kiedy małżeństwo udało się po odbiór swojej własności, okazało się, że jeepa nie ma, bo urząd celny sprzedał go jeszcze w zeszłym roku. Celnicy poinformowali panią Teresę, że musi zapłacić ogromną karę za… dopuszczenie auta do sprzedaży na terenie Białorusi, podatki i cło. 5 marca Teresa Strzelec i jej mąż pojechali na Białoruś, by wynająć adwokata. W drodze powrotnej na granicy zatrzymała ich białoruska straż graniczna, która anulowała jej wizę i tym samym uwięziła na Białorusi.
IAR/PolskieRadio.pl/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś