- Jeśli ktoś pyta, ilu jest na Białorusi więźniów politycznych, można odpowiedzieć, że 9,5 miliona. Wszyscy są zakładnikami nieprzewidywalnej polityki Aleksandra Łukaszenki – mówi portalowi Polskiego Radia Franak Wiaczorka, współscenarzysta filmu ”Żywie Biełaruś”. To na jego historii bazuje film. Franak ma 25 lat, a wielokrotnie był w areszcie, był przymusowo zabrany do wojska. Stamtąd pisał potajemnie blog, walczył o język białoruski w armii. Bohaterami filmu są również inni młodzi Białorusini, których reżim represjonuje, niszczy psychicznie i również fizycznie.
Franak Wiaczorka mówi, że film ma otworzyć oczy Białorusinów na prawdę, na którą wielu zwraca uwagi. Jednak może dać wiele i widzowi spoza Białorusi. Młodzi ludzie z Zachodu mogą zrozumieć zło systemu komunistycznego, którego nie znają. Można spojrzeć przez pryzmat Białorusi na inne dyktatury.
Może być i tak, że ktoś zdobędzie się na więcej. - Być może Polak, który obejrzy ten film, wyjdzie trochę zaskoczony i po prostu opowie o nim swojemu przyjacielowi. Powie do niego: ”Widziałeś ten film, ”Żywie Biełaruś”. Czy tam naprawdę jest tak trudno, źle? To jest przecież obok nas”. I wtedy oni razem nad tym pomyślą, a może i na coś konkretnego zdecydują - mówi Franak.
On wie, że kiedyś na Białorusi będą zmiany. - Wszystko w starym systemie się zawali i będzie tak, jak w Polsce (...). Pytanie tylko, od czego to się zacznie. Może i od naszego filmu? – mówi Franak Wiaczorka.
Zapraszamy do lektury wywiadu z Franakiem Wiaczorką:
Franak Wiaczorka
PolskieRadio.pl: Powstał film na podstawie Twoich przeżyć. Czy w rezultacie powstał film prawdziwy, jak oceniasz?
Franak Wiaczorka: To nietypowy film. Jego celem jest nie tylko pokazanie Białorusi i jej problemów światu, ale również pokazanie Białorusi samym Białorusinom, z trochę innej perspektywy. Film jest prowokacyjny w sensie politycznym, bo pokazuje rzeczywistość.
Zawsze trudno jest pokazać rzeczywistość w kinie prawdziwie, w sposób przekonujący. Były już pierwsze pokazy na Białorusi… Reakcje są bardzo różne, ale generalnie pozytywne. Ten film naprawdę jest czymś nowym. I on nie tylko jest dziełem sztuki, ale również jest działaniem politycznym. Być może przyniesie nawet więcej Białorusi, niż działania polityków.
To znaczy?
To znaczy, że może ruszyć z martwego punktu sytuację polityczną na Białorusi. Chodzi też o to, by zniszczyć stereotypy, które wiążą się z Białorusią. Stereotypy wiążą się z niewiedzą. Włączyliśmy je do filmu: to komunizm, sierp i młot, posągi Lenina. W filmie są markerami. Dają sygnał, że to kraj postradziecki, system postsowiecki. Film nadaje trochę współczesnego koloru: że to komunizm ze smakiem cappuccino i z komórkami.
A co może ten film dać Polakom? Mogą pomyśleć, co mogłoby być w Polsce, gdyby nie było Lecha Wałęsy, Solidarności, Okrągłego Stołu i zmian politycznych. Podobnie w Czechach.
Z kolei dla młodego pokolenia Włochów, Szwedów, Francuzów, to obraz tego, czym jest komunizm. Bardzo trudno wytłumaczyć to komuś, kto ma 15 lat i przez całe życie mieszkał w USA, we Francji, a o komunizmie oglądał tylko filmy dokumentalne BBC. Tymczasem na filmie pokazany jest los jego rówieśników, którzy kilkaset kilometrów od jego kraju mają zupełnie inne problemy niż on. I muszą sobie poradzić nie tylko z takim pytaniem, na jaki film pójść do kina, ale przede wszystkim muszą wiedzieć jak przetrwać, jak zdobyć choć odrobinę wolności dla siebie i swoich bliskich.
Myślę, że taka przeciętna młodzież, nie zdaje sobie sprawy, że na Białorusi młodzi ludzie, którzy za to, że chcą publikować swoje niezależne teksty albo wykonują niezależną muzykę, są przez władzę tłamszeni. Władze niszczą zupełnie ich dotychczasowe życie, wyrzucają z pracy, z uczelni, są inne represje.
Istotną cechą reżimu autokratycznego jest niszczenie losów ludzi. Chodzi nie tylko o więźniów politycznych, ale również o tych, którzy cierpią z przyczyn gospodarczych. Jeszcze inni nie mają możliwości samorealizacji, choćby założenia biznesu, z powodu biurokratyzacji aparatu państwowego. Kiedy ktoś pyta, ilu jest na Białorusi więźniów politycznych, można odpowiedzieć, że 9 milionów i 500 tysięcy, bo wszyscy są więźniami Aleksandra Łukaszenki, zakładnikami jego nieprzewidywalnej polityki. W jego działaniach nie ma logiki, on zwykle zachowuje się tak, jak przyjdzie mu do głowy ”dziś rano”. Kto wyjdzie z więzienia, kto trafi do więzienia, czy Lawon Wolski trafi na czarną listę, jak zareaguje na film ”Żywie Biełaruś” – to zależy tylko od jego własnego nastroju i humorów jego otoczenia.
Wiele złamanych losów powinno być opisanych. Nie wszystkie te historie mogły się zmieścić w półtoragodzinnym filmie. Myślę, że jeśli ktoś chce, może wiele dowiedzieć się na stronach Biełsatu, na stronach białoruskich portali niezależnych, może poszukać Białorusinów na Facebooku i zaprzyjaźnić się, żeby dowiedzieć się więcej o kraju, który jest tuż obok.
Jesteś bardzo młodą osobą, ale tylko dlatego, że myślisz niezależnie, doświadczyłeś wielu form represji. Wyrzucano Cię ze studiów, zakazano wyjazdu z Białorusi, zabrano do wojska… To tylko przykłady. Jeśli młoda osoba na Białorusi myśli samodzielnie, z czym musi się liczyć?
To dotyczy każdego, kto wyróżnia się na tle normy. A norma jest wszędzie: w wojsku, w urzędzie, w szkole podstawowej. Każdy kto się wyróżnia, musi się liczyć z tym, że będzie kara, będą represje, będzie próba, by sprawić, abyś był taki jak wszyscy.
Jednak nie represjami mierzy się człowieka, ale działaniami, jego osiągnięciami. Ja nie mam czym się pochwalić. Przy władzy ciągle jest Aleksander Łukaszenka. To że trafiałem do aresztów wiele razy, do wojska, że zrobiliśmy film – to nie jest miarą osoby. Ja robiłem tylko to, co powinienem robić w swojej sytuacji. Niestety władza, system, wygrały, i zdołały poddać mnie represjom. Prawdziwą ocenę każdemu, i spośród nas, i ze strony władzy, możemy przyznać dopiero po zmianie tego systemu. Wtedy stanie się jasne, kto odegrał jaką rolę i w jakiej sprawie.
Ludzie, którzy wzięli udział w filmie ”Żywie Biełaruś”, aktorzy – myślę, że oni już zasłużyli na to, by nazywać ich bohaterami. Bo podjęli decyzję o udziale w filmie, wiedząc o możliwych represjach. Tego rodzaju decyzję podejmuje młody człowiek, który ma 16, 18, 20 lat i wstępuje do Młodego Frontu lub do młodzieży Białoruskiego Frontu Narodowego. To punkt przełomowy, moment przejścia: ktoś wybiera jedną stronę barykad, ktoś inny wybiera drugą. Tylko historia może ocenić poprawność tego wyboru.
A owa milcząca większość… Jej zapewne też przeszkadzają różne rzeczy, na przykład to, że nie można mówić swobodnie, o tym, co się dzieje na Białorusi. Czy można ich w jakiś sposób ośmielić? Czy strach jest za duży, żeby ludzie mogli go przezwyciężyć?
Większość milczy, bo się boi. Najważniejsze, to pokonać strach. Strach można pokonywać poprzez działania polityczne, można demonstrować ludziom siłę. Można strach również zwalczać poprzez sztukę: można inspirować ludzi przez film, przez muzykę. Trzecia droga zwalczania strachu – to poprzez śmiech, wyśmianie władzy, pokazanie jej małości, marazmu, paradoksów, głupoty. Tylko te trzy czynniki razem mogą doprowadzić do konkretnego skutku.
Władza na Białorusi jest bardzo brutalna. Na Ukrainie jest inaczej, tam na przykład Wiktor Janukowycz wypuścił swojego oponenta politycznego Jurija Łucenkę, po naciskach Zachodu. A Aleksander Łukaszenka nie uwolni nigdy swojego oponenta, jeśli nie dostanie za ten krok rekompensaty. Bo to dla niego wyraz słabości. A Łukaszenka potrzebuje dowodów na swoją siłę, nie tylko ze strony Zachodu, ale również oponentów politycznych. Dlatego tak bardzo lubi listy z prośbami o ułaskawienie, których żąda od każdego więźnia politycznego, żeby ten mógł być ułaskawiony i zwolniony z więzienia.
Wiele osób po raz pierwszy zetknie się z problemami Białorusi oglądając ten film. Może będą się zastanawiać, czy go dobrze zrozumieli. Co byś im powiedział, co Twoim zdaniem w tym filmie jest najważniejsze? Co starałeś się przekazać ludziom?
To bardzo ciężki i dramatyczny film. Zawarto w nim bardzo dużo problemów. Ma wynieść Białoruś na porządek dnia: Polski, Unii Europejskiej. Dla wielu ludzi będzie to otwarcie oczu. Dlatego, że dla wielu Białoruś to kraj, gdzie nadal po ulicach chodzą niedźwiedzie, jak to pokazują w filmach o Związku Radzieckim. Lub też myślą, że to kraj, gdzie jest Aleksander Łukaszenka, Czarnobyl i wszyscy siedzą w więzieniach. Film niszczy te stereotypy, bo pokazuje, że na Białorusi są aktywni młodzi ludzie, są telefony komórkowe, internet.
Być może film nie inspiruje do natychmiastowego działania, ale jest motywacją do zastanowienia się. Być może Polak, który obejrzy ten film, wyjdzie trochę zaskoczony i po prostu opowie o nim swojemu przyjacielowi. Powie do niego: ”Widziałeś ten film, ”Żywie Biełaruś”. Czy tam naprawdę jest tak trudno, źle? To jest przecież obok nas”. I wtedy oni razem nad tym pomyślą, a może i na coś konkretnego zdecydują.
Największym sukcesem tego filmu będzie, jeśli widzowie w Polsce i na Zachodzie zastanowią się nad sytuacją na Białorusi, a przez pryzmat Białorusi popatrzą na sytuację nie tylko naszą, ale również w swoich krajach, ale i w takich krajach jak Korea Północna, Kuba, Iran, Wenezuela. Przypadek Białorusi jest ciekawy z tego względu, że to centrum Europy. Jednak nie jest to sytuacja unikatowa. Mnożą się dyktatury na całym świecie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak szybko.
A jak myślisz, co mogłoby poruszyć Białorusinów, żeby w końcu się zmobilizowali i powiedzieli ”nie” temu, co się dzieje w tym kraju. Mają potencjał. Jest wiele osób, które mogłyby poprowadzić ten kraj w zupełnie innym kierunku – to nie jest tak, że nie ma innego wyjścia.
Są liderzy, są programy, projekty reform. Jest praktycznie cały zbiór dokumentów, potrzebnych w przypadku natychmiastowej zmiany systemu. Problem w tym, że ludzie się boją. Każdy działa według schematu: jeśli wszyscy, to i ja. Ale wszyscy – to znaczy kto? Ludzie muszą poczuć siłę, działanie, jakiś proces. Ten proces może się zacząć gdziekolwiek: w kotłowni, w fabryce zeszytów dla szkół, w rafinerii, w kampanii biznesowej, tam gdzie ludzie zdecydują się wyjść na ulicę i powiedzieć ”nie”. I wtedy będzie efekt domina: wszystko w starym systemie się zawali i będzie tak, jak w Polsce. Jeden protest rodzi drugi, sąsiad inspiruje sąsiada, a przyjaciel przyjaciela. Ludzie będą wychodzili nie pojedynczo, ale rodzinami, grupami. Nawet mogę sobie to wyobrazić. Widzę, jak to wszystko będzie się działo. Pytanie tylko, od czego to się zacznie. Może od naszego filmu.
Miejmy nadzieję. Żywie Biełaruś.
Żywie Biełaruś.
***
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś
agkm