KGB wypuściło go dopiero, gdy na piśmie przyznał się, że fotografował w Mińsku "zakład o strategicznym znaczeniu", czyli fabrykę elektronarzędzi. W rzeczywistości robił zdjęcia pomnikowi Włodzimierza Lenina. Relację polskiego historyka sztuki zamieszcza "Gazeta Wyborcza".
Doktor Krzysztof Cichoń w Uniwersytecie Łódzkim przygotowuje pracę habilitacyjną o patosie w rzeźbie socrealistycznej. Miał przy sobie pismo poświadczające, że prowadzi badania naukowe (w języku białoruskim). W czwartek rano w Mińsku przy ulicy Wołgogradzkiej zrobił kilka zdjęć pomnika wodza rewolucji. W tle była fabryka elektronarzędzi. Wtedy sprawą zainteresowali się ochroniarze, a wkrótce potem zjawili się „smutni panowie”. - Nawet się nie wylegitymowali. Nie pozwolili mi zabrać ze sobą plecaka z paszportem i zaprowadzili do gabinetu z portretem Łukaszenki. To byli bezpieczniacy. Ciągle stosowali ten sam schemat: jeden miły, drugi niemiły, pytania na zmianę. Rozmowa była coraz bardziej absurdalna, poproszono mnie o zgodę na przejrzenie zdjęć i telefonu komórkowego. Zgodziłem się, naiwnie myśląc, że komukolwiek oprócz mnie zależy na wyjaśnieniu całego zajścia - relacjonuje Krzysztof Cichoń w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Jak mówił, KGB pytało m.in., czy zapisany w pamięci telefonu skrót WOPR (Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe) to jedna z polskich tajnych służb. Twierdzili też, że wiza Cichonia pozwalała mu na przebywanie w Grodnie, a nie w Mińsku.
Po kilku godzinach Cichonia przewieziono do komendy milicji. Tam kapitan wyjaśnił mu, że nie jest aresztowany, ale czasowo zatrzymany i że może to trwać 72 godziny, a ewentualny dalszy areszt nawet 15 dni. Po czym kapitan przesłuchał historyka jeszcze raz i pobrał od niego odciski palców . Kazał mu też podpisać oświadczenie, że „dobrowolnie zgodził się na wyjaśnienie incydentu już na terenie zakładu". Wykasowano część zdjęć, ale fotografie Lenina pozostawiono.
Cichoń wrócił do Lublina w sobotę i napisał list do MSZ. - Okazało się, że w Mińsku najbardziej niebezpieczny dla turystów jest pomnik Lenina. Za robienie mu zdjęć można być przesłuchiwanym przez siedem-osiem godzin. Absurd jak w PRL - podsumował Cichoń.
agkm, na podstawie "Gazety Wyborczej"
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś