82-letnia prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weronika Sebastianowicz dostała zawiadomienie o przekazaniu do sądu sprawy przeciwko niej. Postawiono jej zarzut zorganizowania nielegalnego zgromadzenia.
Wezwanie na milicję dostał z kolei prezes nieuznawanego przez władze białoruskie Związku Polaków na Białorusi Mieczysław Jaśkiewcz.
Krzyż dla byłego dowódcy Armii Krajowej
ZPB ustawił 12 maja w miejscowości Raczkowszczyzna w obwodzie grodzieńskim krzyż upamiętniający ostatniego dowódcę AK połączonych sił Szczuczyn-Lida Anatola Radziwonika ps. Olech, który wraz z oddziałem zginął w walkach z NKWD w 1949 roku. Na uroczystości tej było m.in. kilku byłych żołnierzy AK, w tym Sebastianowicz.
- Dostałam zawiadomienie, że sprawa została przekazana do sądu z powodu zorganizowania przeze mnie masowego zgromadzenia - powiedziała w poniedziałek Sebastianowicz. Jak podkreśliła, nie uważa, by złamała prawo. - Każdy człowiek, który się urodził, pośmiertnie ma prawo do krzyża - powiedziała. Zaznaczyła, że była na uroczystości postawienia krzyża, podobnie jak wiele innych osób, w tym 5-6 byłych żołnierzy AK z Białorusi, ale sama nikogo nie namawiała do udziału.
- Jedno mnie śmieszy, że mam 82 lata i jeszcze potrafię coś zrobić. Nawet nie wiedziałam o swoich zdolnościach! Jak ja mogę coś zorganizować? Polaków nie trzeba zapraszać tam, gdzie jest modlitwa i msza. Jak tylko ktoś się dowiedział, przejechał sam - powiedziała.
Według informacji Sebastianowicz na Białorusi żyje obecnie około 70 byłych żołnierzy AK. - Większość jest już przykuta do łóżka, po wylewach, atakach serca - oznajmiła.
Weronika Sebastianowicz, fot. YouTube/Odra Niemen
Prezes Związku Polaków na Białorusi wezwany na milicję
Jaśkiewicz powiedział, że ZPB chciał symbolicznie uczcić pamięć żołnierzy AK, którzy zginęli pod Raczkowszczyzną i nawet nie wiadomo, gdzie jest ich mogiła. - Chcieliśmy to zrobić w Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych 1 marca, ale był wtedy śnieg po pas, ziemia zmarznięta. Więc zdecydowaliśmy się na 12 maja, w rocznicę śmierci "Olecha". (...) Było poświęcenie, krótka msza polowa. Zebrali się ludzie z okolicznych wsi, niektórzy jeszcze pamiętają tamte czasy - powiedział.
Zaznaczył, że krzyż postawiono na terenie prywatnym, a jego właściciel dał na to zgodę. - Po jakimś czasie w gazetach miejscowych zaczęły się artykuły, że AK-owcy to byli bandyci - mówi Jaśkiewicz. –”Potem się zaczęło. Dostałem wezwanie na milicję na 4 czerwca, ale nie poszedłem, bo w zeszłym tygodniu byłem w Polsce".
Mieczysław Jaśkiewicz, prezes Związku Polaków na Białorusi, Włodzimierz Pac, Polskie Radio
Związek Polaków na Białorusi (zpb.org.pl)
Kilkadziesiąt miejsc pamięci Armii Krajowej
W uroczystości 12 maja brał także udział konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz. Jak powiedział , przyszedł na zaproszenie Związku Polaków na Białorusi. Według niego zgromadziło się wówczas 120-150 osób. Chodkiewicz szacuje liczbę miejsc upamiętnień żołnierzy AK w swoim okręgu na około 30-40. - Czasami są to całe kwatery, a czasami tabliczki na cmentarzach parafialnych czy komunalnych, że tu spoczywa żołnierz AK" - mówi.
Jak podkreśla, większość miejsc, gdzie polegli żołnierze AK, została odtworzona na początku lat 90. przez kombatantów AK. - Niektóre (upamiętnienia) są na pewno na miejscu, gdzie tych żołnierzy pochowano, niektóre są ewidentnie symboliczne - dodaje.
PAP/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś