Aleksander Łukaszenka zapowiedział, że kiedy będzie już bardzo źle, to zamknie granice. To będzie oznaczało, że Białoruś po trochu przejmuje najlepsze cechy Korei Północnej.
Ona też na początku była skonfliktowana z Zachodem, a potem weszła w konflikt ze wszystkimi swoimi sąsiadami – popatrzcie, bardzo podobnie jest z Białorusią. A potem powiedziano „my zamkniemy granice i będziemy wytwarzali wszystkie towary sami”. To samo powiedział Aleksander Łukaszenka na konferencji prasowej w piątek.
Zaczęło się od tego, że niedawno wprowadzono zakaz wyjazdu z Białorusi częściej niż raz na pięć dni. Większość mieszkańców Białorusi z Grodna, z Brześcia, zarabia na tym, że jeżdżą do Polski, tam przewożą tanie białoruskie paliwo, benzynę, sprzedają trochę drożej 20-25 eurocentów, a z Polski przywożą tanie produkty, tanią żywność na przykład.
Łukaszenka to dobrze rozumie. Zamknął granice, żeby ludzie nie zarabiali. Jednak ci ludzie nie mają innej możliwości, żeby zarabiać. I to spowodowało spontaniczny bunt na dwóch przejściach granicznych, w okolicach Grodna i Brześcia.
Teraz już tych buntów nie ma. Dwadzieścia lub nawet więcej osób zostało aresztowanych i dostało dużą grzywnę. Teraz przy granicy nawet nie pozwalają wyjść z samochodów. Cały czas patrolują ten teren współpracownicy KGB. I po prostu pilnują, żeby ludzie nie wyszli protestować, bo bardzo wielu kierowców, którzy próbują przejechać granicę białorusko-polską, zostają zawróceni, odesłani z powrotem.
Franciszak Wiaczorka
Protest kierowców na granicy