Mój dziennikarski pomysł na Hyde Park był prosty - chciałem spotkać się z tymi samymi ludźmi z którymi rozmawiałem cztery lata temu, na kilka dni przed wygranymi przez Baracka Obamę wyborami prezydenckimi. Wówczas byli pełni entuzjazmu i nadziei. Jak jest dzisiaj?
Jonathan, którego spotykam na Hyde Park Boulevard mówi, że będzie głosował na Obamę. "On zrobił wiele dobrego dla ludzi, choć republikanie próbowali mu przeszkodzić. Musi skończyć to, co zaczął cztery lata temu" - mówi Jonathan.
Kilka kroków dalej Alicia, około 40 lat, także czarnoskóra. "Nie lubię ludzi, którzy kłamią" - to o Romneyu. "Wiem, że wśród republikanów jest wiele osób, które chciałyby pozamykać nas z powrotem w rezerwatach. To ci z Tea Party" - dodaje.
Kolejnych kilka kroków dalej spotykam dwie młode czarnoskóre dziewczyny. Są zbyt młode, aby głosować, ale za to biorą udział w kampanii jako wolontariuszki. Pamiętają jak Barack Obama, jeszcze jako senator stanu Illinois, chodził tu na spacery z żoną Michelle. "Kiedy zobaczyłyśmy go w telewizji, jak ogłaszał, że będzie kandydował na prezydenta, pomyślałyśmy - przecież to ten facet!" - mówi jedna z dziewczyn, Zakia.
Odwiedzam też Gabriela Piemonte, dziennikarza lokalnej gazety "Hyde Park Herald". Cztery lata temu opowiadał mi, jak Barack Obama, jeszcze jako młody prawnik wyciągał czarnoskórych mieszkańców okolicy z kłopotów, głownie prawnych. Przyszły prezydent podobno zawsze odbierał telefony od dziennikarzy, nawet, jeśli był to niedzielny wieczór.
Od tamtego czasu Gabriel Piemonte zapuścił dłuższe włosy, ożenił się i przeprowadził kilka przecznic na południe. Twierdzi, że teraz Hyde Park Boulevard to już wcale nie najtańsze miejsce w Chicago. Tam, gdzie teraz mieszka jest jeszcze bezpiecznie, ale kilka kolejnych przecznic na południe zaczyna się obszar na który biali, tacy jak Piemonte, nie mają wstępu.
Dziennikarz nie zmienił swoich poglądów. Nadal popiera Baracka Obamę i nadal mówi, że będzie na niego głosował. "Problem polega na tym, że on nie zrobił niczego spektakularnego. Ale gdyby nie on, kraj byłby w poważnych tarapatach ekonomicznych. On ocalił nas od katastrofy" - mówi Piemonte. Pytam, dlaczego wszyscy mieszkańcy dzielnicy, także ci biali, głosują na Obamę. "Bo to dobry kandydat, a poza tym nasz sąsiad. A taka solidarność wcale nie jest bez znaczenia" - mówi Piemonte.
Tuż przed wyborami, zwłaszcza po wygranej przez Mitta Romneya debacie, w Europie a także w Polsce wśród komentatorów, ekspertów, także części establishmentu, wyczuwalne było coś na kształt niedopowiedzianego pragnienia i nadziei na zwycięstwo Romneya. Z jakich pobudek? Nie wiem. Być może dlatego, że jak mówi mój przyjaciel, mieszkający w USA od ponad 30 lat, amerykańscy republikanie i konserwatyści są dla Europejczyków prostsi do zrozumienia niż demokraci. To wyczuwalne pragnienie sprawiło, że nie zauważyliśmy jak wielu Obama ma zwolenników, takich jak jego byli sąsiedzi. I być może dlatego, że tak mało mówiło się o takich grupach, w Polsce tak wielkim zaskoczeniem było zwycięstwo Obamy.
Jeżdżę do Ameryki od ponad pięciu lat, spędziłem tu w sumie jakieś 5-6 miesięcy, a w dalszym ciągu czuję, że mało wiem o tym kraju. Tym większe zdziwienie budzą we mnie opinie części ekspertów, mówiących o "rozczarowaniu" Obamą. Ameryka jest znacznie bardziej skomplikowana niż się w Europie wydaje.