Kusi pełna zabytków Grecja, ciągną gorące Włochy i słoneczna Hiszpania. Może się wydawać, że maleńka Portugalia niewiele ma do zaoferowania w porównaniu z tymi turystycznymi potęgami. Nic bardziej mylnego! Dziś i w kilku kolejnych notkach chciałabym pokazać Wam, jak niezwykłym, pięknym, a przy tym wciąż nieodkrytym krajem jest Portugalia. Zabiorę Was w podróż po miejscach znanych i tych, o których nie wiedzą nawet niektórzy Portugalczycy.
Na początek - południe. To właśnie tam zaczyna się (i niestety często również kończy) większość przygód z Portugalią. Każde szanujące się biuro podróży ma w swojej ofercie wycieczkę do słonecznego Algarve. Ale może warto zrezygnować z utartych szlaków i porzucić tygodniowe smażenie się na plaży w Lagos na rzecz miejsc naprawdę pięknych i niemal nietkniętych turystyczną sztampą? Jesteś na tak? W takim razie jedziemy do Portugalii!!
Zaczynamy w Faro. Można tam dolecieć tanimi liniami lotniczymi. Nie ma niestety rejsowych lotów bezpośrednich, ale nikt nie mówił, że podróż do Portugalii to bułka z masłem. W Faro wypożyczamy samochód (który potem zwrócimy w Lizbonie czy w Porto). Zapinamy pasy i jedziemy. Cel: Lagos. Zobaczyć kolory, o jakich nawet nam się nie śniło. Najpierw pierwsze zanurzenie w Atlantyku (pamiętaj, Podróżniku, o okularach do nurkowania! Dno roi się od kolorowych rybek i niezwykłych kamieni). Na tamtejszych plażach panowie w łódeczkach za niewielką opłatą (ok. 10-15 euro, ale zawsze można próbować się targować) zabiorą nas w niezwykłą podróż między skałami i grotami:
Podobno każda skała i grota ma swoją nazwę (ciekawe, czy Victoria Beckham wie, że jej but zdobi wybrzeże Portugalii?) a przewodnicy znają je wszystkie. Mam pewne podejrzenia, że wymyślają je na poczekaniu, ale to ani trochę nie odbiera im uroku.
Nacieszyliśmy się pierwszym kontaktem z oceanem, czas ruszać. Nie zatrzymamy się na noc w Lagos, bo jest wiele ciekawszych miejsc, niż tamtejsze hotele. I - co oczywiste - nie będziemy jechać do Lizbony autostradą, tylko malowniczą trasą wzdłuż wybrzeża.
Odwiedzamy Aljezur i tamtejszy średniowieczny zamek, z którego roztacza się niezwykły widok na całą okolicę...
Zatrzymujemy się też w Odeceixe, gdzie do oceanu w przepięknych okolicznościach przyrody uchodzi rzeka Seixe...
Czas odpocząć i znaleźć nocleg. Nie będzie to trudne - w małych miejscowościach po drodze znajdziemy dziesiątki domów i pensjonatów, w których za niewielką opłatą zostaniemy ugoszczeni w skromnych progach. Może właśnie w Odeceixe, a może w arcyuroczej Odemirze nieco bardziej na północ? Na kolację wybierzemy się do któregoś z dziesiątek napotkanych po drodze barów. Jeśli nam się poszczęści, w telewizji będą akurat pokazywać mecz Benfiki czy Porto i zobaczymy portugalską prowincję w pigułce.
Następnego dnia wstajemy wcześnie - dziś dotrzemy do Lizbony. A po drodze jeszcze tyle cudów: Laguna w Vila Nova de Milfontes, Porto Covo i wreszcie portugalski Hel - przepiękny półwysep Troia:
Stamtąd przeprawimy się promem do Setubal. Patrz uważnie Podróżniku - nierzadko pojawiają się tam delfiny.
Ponieważ poważnie doskwiera nam już głód, a turystyka kulinarna to bezapelacyjnie najprzyjemniejsza część podróżowania, zatrzymaJmy się w Setubal na obiad. Wybór nie jest prosty - świeżo wyłowione ryby, kalmary, owoce morza, bestie wystawione na widok publiczny, do wyboru, do koloru, smacznego!
Mamy jeszcze siły? W takim razie jedziemy do ślicznej rybackiej Sesimbry, a potem do Lagoa de Albufeira (niełatwo tam trafić, mapa może nie wystarczyć, ale Prawdziwy Podróżnik ma przecież koniec języka za przewodnika). A tam plaża wielka jak pustynia i niezwykła, gigantyczna laguna - co roku wiosną ludzie ją odkopują, a potem ocean przez kilka miesięcy żmudnie, fala za falą, przesuwa tony piasku i zamyka lagunę. I po co? Po to, by na wiosnę koparki znów ją otworzyły…
Może w Lagoa de Albufeira znajdziemy nocleg u gościnnych mieszkańców albo na kempingu? A może lepiej od razu pojechać do Lizbony, miasta 7 wzgórz? Jedźmy do stolicy, tam zawsze coś się dzieje.
Mijamy monumentalny pomnik Chrystusa Króla, przejeżdżamy most 25 Kwietnia, przed oczami mamy zapierający dech w piersiach widok.
Tutaj nawet mgła jest przepiękna. Lizbona.
Ale o tym następnym razem.
Adriana Bąkowska, IAR