Piniński to fascynat odległych kultur i cywilizacji. Choć zwiedził już pół świata, dziś przyznaje, że zimowa podróż do Mongolii to było prawdziwe wyzwanie.
– W życiu nie byłem w tak zimnym miejscu – mówi Piniński. – Patrzyłem jednak na ludzi, którzy tam mieszkają i na to, jak potrafią sobie dać radę. Wówczas nie miałem wątpliwości, że ja też muszę jakoś podołać.
Choć termometr, który Piniński miał pod ręką, dochodził "tylko" do – 30 stopni, podróżnik jest zdania, że było tam znacznie zimniej. – Ten sprzęt mi się nie przydał, permanentnie pokazywał wyłącznie najniższą wartość – śmieje się gość Czwórki. – Nawet w dzień, a przecież noce są dużo chłodniejsze.
Najzimniejsze miejsca świata <<<
Ale w Mongolii są różne techniki radzenia sobie z zimnem. – Generalnie herbata, która pita jest przez cały czas – opowiada Piniński. – Napój ten zawiera mleko renifera, czyli najtłustsze ze wszystkich. Do tego dodaje się masło i sól, oraz zagryza chlebem. To bardzo kaloryczne, ale jeśli chodzi o dietę tamtejszych nomadów – to właściwie wszystko, czym oni potrafią żywić się przez całe dnie.
By dowiedzieć się więcej o niezwykłych zwyczajach w zimowej Mongolii, o tradycyjnej gościnności i nie tylko posłuchaj nagrania rozmowy z audycji "Śniadanie w Czwórce".
(kd)