"Nie obawiajcie się - pan Gould jest tutaj..." ("Don't be frightened. Mr. Gould is here..."). Słowa Leonarda Bernsteina, będące przecież w istocie rodzajem przestrogi dla nowojorskiej publiczności, dziś w uszach wielu wyznawców na całym świecie mogą brzmieć niczym ewangeliczne pocieszenie. Bo przecież w osiemdziesięciolecie urodzin, trzydzieści lat po swojej śmierci Glenn Gould nadal jest wśród nas, Glenn Gould żyje!
Rozbrzmiewają na całym świecie jego nagrania, przemawia on sam w niezliczonych audycjach i programach telewizyjnych. A jego głos, niezależnie czy artykułowany za pośrednictwem fortepianu, czy expresis verbis, brzmi wciąż mocno i autorytatywnie - nie można przejść wobec niego obojętnie, co nie znaczy bezkrytycznie.
Bo czyż tak samo słuchamy dziś Gouldowskiego Bacha i Chopina? Czy postaci i istoty jego dokonań zbyt często nie przesłaniają nam artefakty jego zewnętrzności: niskie krzesło, śpiewanie podczas gry, rytualne zachowania? Gouldomania trwa, ale na czym polega? Czy to kult guldowskiego gadżetu, czy jednak niepodważalnych wartości, jakie wniósł do sztuki dźwięku? I czyż w sztuce cokolwiek jest "niepodważalne"?
Kim Pan jest, Panie Gould? Prorokiem wśród pianistów? Głosicielem nowego porządku w sztuce wykonawczej? Czy - jak Rubinstein, jak Horowitz, jak Richter - ikoną dwudziestowiecznej pianistyki? Prorokiem, który na nowe myślenie nawrócił i wciąż nawraca pokolenia muzyków oraz słuchaczy, który przydał nowego wymiaru i nowej jakości sztuce nagrań. A może - jak Elvis Presley - jest Pan ikoną swoistej "popkultury” w dziedzinie muzyki poważnej?
Choć jego doczesne życie - zbyt krótkie, ale jakże intensywne - zamknęło się nieodwołalnie, to przecież nie sposób nie zauważyć, że ułożyło się w muzyczną formę: precyzyjnie wymierzoną, wspartą niczym monumentalny łuk na fundamentalnych kreacjach Wariacji Goldbergowskich. Jeśli, jak chce Stefan Rieger, życie Goulda to "Kunst der Fuge”, ile w tej fudze polifonicznego bogactwa i kontrapunktycznej wielowątkowości, a ile ucieczki? Przed czym i dokąd?
W niedzielnej audycji spróbujemy wspólnie poszukać odpowiedzi na postawione tu pytania z udziałem gości, dla których Gould jest postacią ważną, a jego sztuka wartością nieprzemijającą: Stefana Riegera, Stanisława Dybowskiego i Macieja Grzybowskiego. Nie będziemy jednak wywoływać duchów: odsłonimy nasze osobiste doświadczenia i momenty olśnienia, które sprawiły, że możemy z przekonaniem, choć inną intencją powtórzyć za Bernsteinem: "Nie obawiajcie się - Pan Gould jest tutaj...”
I będzie!