Było nas trzech, Witkiewicz, Bruno Schulz i ja, trzech muszkieterów polskiej awangardy z okresu międzywojennego. Jak się teraz okazuje, ta awangarda nie była znów taką sobie efemerydą. Dziś, w dwadzieścia siedem lat po zgonie "Witkacego" (tak go nazwaliśmy), który jesienią 1939 roku życie sobie odebrał, Schulz (też zmarły (…)) tłumaczony jest na wiele języków, a ja też, po latach anonimatu, zostałem "odkryty" (W. Gombrowicz, Dziennik)
– Należą oni do formacji, która postanowiła bardzo gruntowne zmienić model obowiązującej kultury – mówił o trzech znakomitych polskich twórcach profesor Włodzimierz Bolecki. Model ten, przypomniał wybitny literaturoznawca, jest zawsze jakąś koncepcją języka, wiąże się z jego przewartościowaniem.
Łączyła ich wspólna przestrzeń awangardowych przemian, poznawali swoje teksty (Gombrowicz zachwycony "Sklepami cynamonowymi", Schulz piszący przenikliwą recenzję "Ferdydurke", ilustrujący wydanie powieści). Różnice między nimi były jednak ogromne – chęć przemiany w literaturze objawiała się na różne, związane z innymi koncepcjami artystycznymi, innym modelem świata, sposoby. Witkacy – walczący z dotychczasowym paradygmatem sztuki. Schulz – szukający powrotu do rzeczywistości podszytej zapomnianym sensem, rekonstruujący swoją fascynującą "republikę marzeń". I Gombrowicz – stawiający w centrum sztuki samego siebie, walczący o swoje niezdeformowane ja.
Zapraszamy do wysłuchania audycji, którą przygotowały Anna Lisiecka i Elżbieta Łukomska.
jp