W audycji "Wybieram Dwójkę" rozmawialiśmy z przedstawicielami polskiego życia kulturalnego o ich sposobach na poradzenie sobie z upływem czasu, którego symbolem stało się noce świętowanie początku nowego roku.
- Nie radzę sobie z sylwestrem - wyznała Agata Duda-Gracz. - Mam kłopot z radością na zawołanie i z programowanym szczęściem. Jeśli tylko mogę, omijam sylwestra, uwielbiam za to urządzać imprezy w Nowy Rok - mówiła. Reżyser zaznaczyła, że nigdy nie robi listy postanowień na Nowy Rok. - Wydaje mi się, że nie da się zacząć od nowa, i może to właśnie jest mądre, że każdy rok jest kontynuacją tego, który minął. Nie można odciąć się tego, co było, i powiedzieć: teraz jestem nowy, rzucę palenie, przeczytam więcej książek, będę o siebie dbać - stwierdziła. - Ważne jest tylko, żeby kolejny rok nie był gorszy od tego, który mija, żeby nie marnować czasu i siebie na rzeczy, które nie są tego warte, żeby każdy dzień miał sens - dodała.
Bronisław Maj od pewnego czasu ostentacyjnie nie zauważa sylwestra. - Nie kłaniam mu się, nie poznaję go, kiedy go spotkam - opowiadał poeta. - Kiedy bowiem przychodzi, daje mi znać, że jestem coraz starszy i że wbrew pewnym oczekiwaniom czas płynie w tym, a nie w innym kierunku. Zdaje się, że jemu to się podoba, mnie natomiast mniej - mówił. Zaznaczył jednak, że z niecierpliwością czeka na nowy rok, ponieważ mijający okazał się wyjątkowo fatalny. - Kto wie tedy, czy, jak na tak paskudną osobę, nie powitam 2014 roku z sympatią - powiedział.
- Pytanie "co będziesz robił w sylwestra?" prześladuje mnie od mniej więcej 40 lat - mówił z kolei Mirosław Bałka. - Nie rozumiem radości ze śmierci jednego roku i szybkiego przejścia w drugi rok. Nie jest to aż tak radosna sytuacja - dodał. Artysta powiedział też, że nie mierzy życia cyklem rocznym, tylko za pomocą znacznie bardziej płynnych kategorii, takich jak doświadczenia i przeżycia artystyczne.
Anna Dymna od wielu lat sylwestra zwykle spędza na deskach teatru w Krakowie. - A potem idę przez rynek, dzwonię i wchodzę na Wieżę Mariacką - opowiadała aktorka. - Udaje mi się to już od kilkunastu lat. To dla mnie dowód, że jeszcze żyję, skoro znów tam weszłam o własnych siłach. Ponadto, gdy wybija godzina dwunasta, a na dole trwa całe szaleństwo, są tłumy, muzyka, sztuczne ognie, człowiek zawieszony nad Krakowem nabiera pewnego dystansu, wycisza się, staje obok siebie. Nabieram tam nowego oddechu, i ruszam następnie w ten nowy rok - mówiła.
- Przykładam mało wagi do znaków upływającego czasu - powiedział inny aktor, Adam Ferency. - Nie podejmuję żadnych zobowiązań w związku z jakąś graniczną datą. Co najistotniejsze, moja mama miała na imię Melania. Mało osób wie, że 31 grudnia są imieniny Sylwestra i Melanii. Dlatego dla mnie to było zawsze bardziej święto mojej mamy niż jakiekolwiek inne - dodał. Adam Ferency wyznał, że dziś zwraca uwagę raczej na zmiany pór roku; bardziej frapuje go nadejście ciepłego przełomu wiosny i lata, niż takie okazje jak sylwester.
Reżyser Borys Lankosz całkowicie lekceważy sylwestra. - To dla mnie niepojęta sytuacja, że przywiązuje się tak ogromną wagę do tej daty - mówił. - Myślę, że to taki terror tradycji, trwający od wielu, być może nawet setek, lat. Mamy do czynienia z pewną presją społeczną. Wydaje mi się, że równie dobrze można się bawić 7 stycznia albo 17 lutego. A jeżeli chcemy coś w sobie zmienić, to każda data jest dobra. Postanowienia noworoczne to chyba rzecz żartobliwa, bo to obietnice, których nie da się dotrzymać - stwierdził.
Audycję prowadził Adam Suprynowicz.
mc