"Symfonia pieśni żałosnych" bardzo szybko trafiła też na kinowe ekrany, stając się dźwiękową ikoną patosu, smutku i żałoby w kilkunastu filmach. Do fascynacji utworem Góreckiego przyznawali się także muzycy wszelkiej maści: od industrialno-rockowego Fausta (obszerny cytat na płycie "Rein"), po trip-hopowy Lamb (wysamplowane fragmenty oryginału w utworze pod wiele mówiącym tytułem "Gorecki").
Nic dziwnego, że już w 1995 roku pewna galeria sztuki w Santa Fe mogła sobie pozwolić na zorganizowanie wystawy złożonej wyłącznie z prac zainspirowanych III Symfonią. Taki sukces nie przytrafił się nigdy wcześniej muzyce Bacha, Mozarta ani Chopina, nie mówiąc o żadnym z kompozytorów "hermetycznej" muzyki współczesnej. Inna sprawa, że masowy sukces Symfonii "Pieśni żałosnych" nie przełożył się na podobne zainteresowanie innymi utworami Góreckiego.
Dlaczego tak się stało? Być może dlatego, że minimalistyczne arcydzieło Góreckiego z 1976 roku stanowi najpełniejszą syntezę jego oryginalnego stylu, a zarazem wyśmienicie wpisuje się w trwającą po dziś dzień modę na ambient i muzykę relaksacyjną.
Słuchacze uwielbiali i wciąż uwielbiają III Symfonię "Pieśni żałosnych". Krytyka nie mogła sobie poradzić z tym dziełem przynajmniej dwukrotnie przynajmniej dwa razy: w 1977, roku premiery dzieła, oraz w 1993, po spektakularnym sukcesie wydanego rok wcześniej nagrania z udziałem Dawn Upshaw oraz zespołu London Sinfonietta pod dyrekcją Davida Zinmana.
Oto najciekawsze wyjątki z trwającej od blisko czterech dekad dysputy o fenomenie arcydzieła Góreckiego:
Arcydzieło, stawiające twórcę w rzędzie geniuszy. Próbą argumentowania tego twierdzenia skazałbym się na zbanalizowania dzieła.
(Andrzej Chłopecki, „Ruch Muzyczny”, 6.11.1977)
*
Dzięki nim [wiejskim śpiewom religijnym - przyp. red.] wchodzimy w tę muzykę łatwo i czujemy się w niej, jak w ciepłym domu, z którego nie ma się ochoty wychodzić. Jej swojskość jest walorem może jedynym, ale aż nadto wystarczającym. […]
(Tadeusz Kaczyński, „Ruch Muzyczny”, 6.11.1977)
*
[…] Kogo to nie znuży, tego zachwyci - uległem temu, wzruszyłem się bardzo - wskoczyłem do tej wody, do tego – stworzonego przez Góreckiego – świata. W przeciwnym razie widziałbym tu tylko dłużyzny i ekonomię graniczącą z ubóstwem, przy jednorodności graniczącej z monotonią.
(Zygmunt Mycielski, „Ruch Muzyczny”, 4.12.1977)
*
Desygnować geniusza to wielka satysfakcja, a ryzyko małe. Trudno mi się przyłączyć do tego chóru – dla mnie bezsporna jest tylko „inność” dzieła Góreckiego, ostentacyjna prostota materiałowa i konstrukcyjna, negacja „kunsztu”, która w utworze tym osiąga nie doświadczane wcześniej ekstremum. […]
(Olgierd Pisarenko, „Ruch Muzyczny”, 6.11.1977)
*
Wybitny talent Góreckiego zatraca się niestety coraz bardziej w wyniku z gruntu fałszywego założenia: kompozytor najwyraźniej pragnie w swej muzyce odsłonić najbardziej proste, elementarne, „nagie” już przeżycia emocjonalne, redukując do minimum całą artystyczną „resztę”, co stało się w końcu mimowolną reductio ad absurdum.
(Tadeusz Zieliński, „Ruch Muzyczny”, 6.11.1977)
*
Zanim usłyszałem ten utwór, dotarło do mnie może zbyt dużo opinii entuzjastycznych. Nie zabrakło w nich epitetów w rodzaju „największy współczesny kompozytor polski” lub po prostu „geniusz”. Tym większe rozczarowanie na koncercie. Tym większa irytacja, gdy w miejsce przeżycia i wzruszenia wdarła się - nuda. […] Kompozytor wykroczył tu chyba poza granicę, jaką nasza Kultura otoczyła ten teren działalności człowieka, który nazywamy sztuką.
(Ludwik Erhardt, „Ruch Muzyczny”, 16.07.1978)
*
[…] ten chwytliwy orkiestrowy lament, który od tygodni pnie się w górę na angielskiej liście popowych przebojów, gdzie stopniowo wyprzedza Micka Jaggera czy Paula McCartneya, nazywa się ‘Symfonia pieśni żałosnych, a wyszedł spod pióra Henryka Mikołaja Góreckiego… Kogo, przepaszam? To pytanie zadaje sobie teraz cała międzynarodowa branża muzyczna.
(Der Spiegel, 10/1993)
*
Na zamieszanie związane z masową popularnością muzyki polskiego kompozytora Henryka Mikołaja Góreckiego najłatwiej zareagować cynizmem. […] Promowana jest ona wśród tej samej młodzieży, która fascynuje się Gubajduliną, Pärtem i – o zgrozo! – amerykańskim minimalizmem. Cynizm nie pozwala jednak dojrzeć faktycznej wagi dokonań Góreckiego.
(John Rockwell, "New York Times", 30.08.1992)
*
[…] dzieło Góreckiego to nietypowo popowy hit. Owszem, język utworu czerpie z minimalizmu i swoistego, mrocznego postromantyzmu. Zarazem jednak to dzieło żałobne, z podtytułem „Symfonia pieśni żałosnych”. Do tego składa się z trzech długich i powolnych części, których teksty śpiewane są po polsku, a zaczerpnięte zostały z X-wiecznego lamentu, modlitwy wydrapanej na ścianie więzienia gestapo przez 18-letnią dziewczyną oraz polskiej pieśni ludowej.
("The New York Times", 15.02.1993)
*
Oczywiście wtargnięcie III Symfonii na popowe listy przebojów nie dokonało się z dnia na dzień. Utwór został napisany w 1976 roku i oznaczał przełom w kompozytorskim języku Góreckiego. Wcześniej zasiniał on na międzynarodowej scenie muzyki współczesnej jako kompozytor awangardowy, przedstawiciel grupy […], która pojawiła się w Polsce na przełomie lat 50. i 60.
(Nicolas Soames, "Gramophone", 1.04.1993)
*
Niech nikt nie wierzy, że triumf Góreckiego […] jest dziełem marketingowym magnatów. III Symfonia zawdzięcza swój sukces przede wszystkim czterem żywotnym walorom: emocjonalnej bezpośredniości, nieustającej melodycznej atrakcyjności, strategicznemu wykorzystaniu pięknego głosu oraz dokumentalnej sile tematyki dzieła.
(Robert Cowan, "Gramophone", 1.06.1995)
*
Coś we mnie zadrżało […]. To rodzaj muzyki, która poprzedza dźwięki i wybrzmiewa długo po ich zamarciu.
("Independent", 12.12.1992)
*
Ogromny odstęp pomiędzy stworzeniem dzieła a jego sensacyjnym sukcesem komercyjnym w ostatnich latach to odrębna historia. Owszem, III Symfonia jest teraz „na topie”, ale trzeba pamiętać, że motywacje do jej napisania miały charakter wręcz antykomercyjny […]
(Malcolm Hayes, ,„Daily Paragraph”, 10.06.1993)
*
Tej muzyki nie można traktować ani jako czysto technicznej manipulacji dźwiękami , ani też jako prostego urządzenia do generowania emocji. Te dwa aspekty są w niej ze sobą precyzyjnie stopione.
(Nicholas Kenyon, "Observer", 9.04.1989)
*
Dopiero w sali koncertowej III Symfonia Góreckiego staje się wielkim artystycznym dokumentem współczesności.
(Meirion Bowen, „Guardian”, 9.06.1993)
Podziękowania za pomoc dla wydawcy utworów Henryka Mikołaja Góreckiego, oficyny Boosey and Hawkes.