Niewielu kontrabasistom udało się sprostać wygórowanym wymaganiom Chicka Corei. Avishai Cohen, zaproszony przez pianistę w 1996 roku do sekstetu Origin, sprawdził się tak olśniewająco, że wkrótce został asystentem Chicka i podporą nie tylko sekstetu, ale również zupełnie wyjątkowego tria Corei, w którym na perkusji grał Jeff Ballard.
Dlaczego młody Avishai po pięciu latach porzucił intratną posadę u boku jednego z największych pianistów? Dlatego, że od najmłodszych lat chciał komponować i grać własną muzykę. Podczas wywiadu mówił nam: "Chick wykrył u mnie potrzebę robienia własnych projektów. Stwierdziłem, że moja muzyka ma już wystarczającą siłę oddziaływania, żeby wziąć na siebie odpowiedzialność, jaka wiąże się z byciem liderem." Dziś, po dziesięciu latach od rozstania z Chickiem Coreą, można tylko uchylić kapelusza i pogratulować Cohenowi sukcesu. Po latach konsekwentnego budowania własnej kariery może cieszyć się pozycją jednej z najjaśniej świecących gwiazd jazzowego kontrabasu.
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy o muzyce, służbie w armii izraelskiej i trudnej sytuacji społeczno-politycznej na Bliskim Wschodzie.
Oto jej fragment:
Kilka lat temu stwierdziłeś w wywiadzie, że wierzysz, że aby być dobrym muzykiem, trzeba być dobrym człowiekiem. Nic się nie zmieniło w tej kwestii?
A co to znaczy być dobrym człowiekiem? I co to znaczy być dobrym muzykiem? (…) Jesteśmy dobrzy, kiedy nie krzywdzimy innych ludzi, kiedy jesteśmy na nich otwarci. To nie ma nic wspólnego z byciem genialnym kompozytorem. Jeśli pomyślisz o tym, jak zachowywali się wielcy artyści, jak traktowali kobiety, jak obchodzili się z innymi ludźmi, to dojdziesz do wniosku, że niektórzy z nich byli istnym wcieleniem zła. ALE ich dzieła są genialne.
Smutny paradoks…
Jak mamy zmierzyć ilość dobra, jaką ktoś wniósł do świata tworząc piękną sztukę? Czy mamy odjąć od tego zło, jakie wyrządził innym, bo był damskim bokserem? To nie jest takie proste. Jasne, wszyscy artyści chcą być dobrymi ludźmi - nawet Picasso i Miles Davis. Starają się, czasami bywają nieprzyjemni, bo tak mocno się w swoją sztukę. Ludzie nie są idealni. Tak to jest. Nie sądzę, żeby dobry muzyk musiał być „dobrym” człowiekiem.
Mieszkasz w niespokojnym regionie świata. Angażujesz się w inicjatywy pokojowe?
Mieszanie muzyki i polityki jest nie na miejscu. Moja muzyka jest dla wszystkich i ten oczywisty fakt niesie dla mnie większe przesłanie niż jakiekolwiek deklaracje polityczne. Trzeba dzielić się miłością z każdym, niezależnie kim jest. Rządy to rządy, a ludzie -to ludzie.
Rozmawiali Janusz Jabłoński i Tomasz Gregorczyk
Aby posłuchać wywiadu z Avishiem Cohenem, wystarczy kliknąć ikonę dźwięku w ramce "Posłuchaj" po prawej stronie.