Muzyk wychował się w St. Louis, wyjątkową atmosferę tego miasta ciepło wspomina w rozmowie:
W każdej dzielnicy, w każdym barze stały albo organy (popularnym składem były wtedy funkowe tria organowe), albo wielka szafa grająca, albo grały pełne zespoły. W latach 60. i 70. w St. Louis było tak dużo muzyki! Stanowiła ona tło całego życia. Mieszkańcy wystawiali w oknach głośniki i puszczali jazz, więc słyszałeś go siłą rzeczy. Ludzie mieli swoje preferencje, więc często dochodziło do bitew na głośniki. Po jednej stronie z okna grało r'n'b albo soul, po drugiej – jazz albo funk. Tworzyła się polirytmiczna wojna na dźwięki. Dzisiaj do takich konfrontacji dochodzi coraz rzadziej - teraz rządzi hiphop, który jest głośniejszy od wszystkiego.
Zapraszają Janusz Jabłoński i Tomasz Gregorczyk
www.gregosby.com