Kto powiedział, że Moskale
 to są bracia nas, Lechitów, 
temu pierwszy w łeb przywalę 
pod kościołem karmelitów. 
To fragment pieśni patriotycznej pióra Rajnolda Suchodolskiego z 1831 roku, który ponad stulecie później zainspirował towarzystwo zbierające się w krakowskim domu Wisławy Szyborskiej przy ulicy Krupniczej 22 do zabawy w układanie czterowersowych wierszyków o narodach.
- Przepis jest prosty - opowiadała w      "Notatniku Dwójki"    Joanna Szczęsna  . - Konstrukcja jest czterowierszowa, układ rymów ABAB. W pierwszej linijce powinna być jakaś nacja, w drugiej jakaś opinia o tej nacji, w trzeciej jakaś straszna tortura, pogróżka, w końcu w czwartej jakaś lokalizacja kościelna - tłumaczyła dziennikarka.
Moskalików początkowo nie nazywano moskalikami. - To się nazywało zabawą w "trawestowanie czterowiersza Rajnolda Suchodolskiego". Obecna nazwa wyłoniła się w korespondencji między mną a Michałem Rusinkiem (    sekretarz Wisławy Szymborskiej - przyp. red  .). Jeden z maili z tymi wierszykami nosił po prostu taki tytuł - wspominała rozmówczyni Joanny Szwedowskiej.
Noblistka nie chciała ujawniać się publicznie ze swoją moskalikową twórczością. Obawiała się nieprzychylnych opinii. Podarowała więc swoje moskaliki Annie Bikont i Joannie Szczęsnej. Dziennikarki Gazety Wyborczej postanowiły przekonać jednak poetkę do ujawnienia się z tą twórczością: - Robiłam takie próby, że czytałam te wierszyki na przyjęciach. Wszyscy się zaśmiewali - opowiadała Szczęsna. - Zwróciłam się do Szymborskiej, że szkoda takie perły trzymać w ukryciu. Myśmy to opublikowały i wtedy zaczęło się szaleństwo, bo zostałyśmy zalane moskalikami od czytelników...
Więcej na temat historii moskalików i ich szans na bycie polskim towarem eksportowym - w nagraniu audycji.
 bc/mc