Związek Wypędzonych (BdV) dąży do tego, by decyzję w sprawie miejsc w radzie fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" podjął niemiecki parlament, a nie rząd, jak przewiduje jej statut - powiadomił w sobotę dziennik "Hannoverische Allgemeine Zeitung”.
Gazeta powołuje się na źródła w kręgach bawarskiej chadecji CSU.
Związkowi Wypędzonych przysługują trzy z 13 miejsc w radzie fundacji, powołanej w celu stworzenia w Berlinie muzeum poświęconego wysiedleniom. BdV może też zasugerować swoich kandydatów. Ostateczne decyzje personalne leżą jednak w gestii rządu federalnego.
BdV chciałby, aby jednym z przedstawicieli Związku w fundacji była jego szefowa Erika Steinbach. Kandydatura ta jest jednak przedmiotem sporu rządzącej koalicji chadeków i liberałów.
Zmiana statutu fundacji jednak niemożliwa?
Na wejście szefowej BdV do rady fundacji nie zgadza się minister spraw zagranicznych Niemiec liberał Guido Westerwelle, który obawia się, że mogłoby to zaszkodzić stosunkom z Polską. Steinbach ma natomiast poparcie wielu polityków chadecji.
"Hannoverische Allgemeine Zeitung" sugeruje, że gdyby odpowiedzialność za nominację do rady spoczywała na Bundestagu, BdV obeszłaby groźbę zawetowania kandydatury Steinbach przez szefa MSZ. Jednocześnie - wskazuje gazeta - Westerwelle mógłby "zachować twarz", ponieważ osobiście starał się tej nominacji zapobiec.
Erika Steinbach w rozmowie z agencją dpa zaprzeczyła jednak doniesieniom hanowerskiego dziennika. "Nic mi o tym nie wiadomo" - powiedziała.
Z kolei przewodniczący frakcji Zielonych w niemieckim parlamencie Volker Beck oświadczył, że takie posunięcie wymagałoby zmiany statutu fundacji, co przy obecnym rozkładzie sił w Bundestagu nie mogłoby się udać.
ag, PAP