Dominik Bukowski - "Vice versa", Solion 2009
Zanim pierwsze dźwięki najnowszej płyty Dominika Bukowskiego popłynęły do moich uszu, zastanawiałam się na tym czy współpraca naszego wibrafonisty z dwoma fińskimi muzykami zaowocuje "mocnym podmuchem chłodu", znanym z licznych płyt skandynawskich muzyków wydawanych przez ECM. O dziwo, zarówno saksofonowe eskapady Jonatana Rautio, jak gra perkusisty Villa Pynssia nie wpisuje się w taki klimat. Zamiast tego otrzymujemy soczysty, dynamiczny jazz ("Freak out zone") miejscami łagodzony przez delikatne uderzenia lidera i poduszkowe ballady, jak choćby "Anna" i fenomenalny "Quiet boy". To właśnie muzyczne dialogi Bukowskiego z Rautio stanowią prawdziwą ozdobę tego albumu, obaj prowadzą grę zespołu, mocno dystansując pozostałych kolegów. W szczególności wielkie brawa należą się saksofoniście, który gra wielopłaszczyznowo, stosuje całą gamę różnorodnych barw, a dźwięki jego saksofonu raz zawodzą, czasem świdrują, by następnie zaprosić do wspólnego kołysania. Fińsko – polski quartet (na basie gra świetny Piotr Lemańczyk) tworzy muzykę przemyślaną, dopracowaną i bardzo wciągającą. Także przez to, że Bukowski dzieli się komponowaniem z kolegami i pozwala im na mocne współuczestnictwo w projekcie.
(Olga Spasojewska)
Krzysztof Herdzin "Fantazje na tematy z IV kwartetu Smyczkowego Grażyny Bacewicz: Bajkowe opowieści", Polskie Radio 2009
Co jakiś czas splot pomiędzy jazzem i klasyką doprowadza do powstania muzycznych hybryd, w których oba gatunki muzyczne, w rożnych proporcjach, przenikają się nawzajem. Ma to miejsce także na najnowszej płycie Krzysztofa Herdzina, pianisty, którego ciężko utożsamiać tylko i wyłącznie z muzyką improwizowaną. Doświadczenie w aranżacji, kompozycji i balansowaniu na granicach muzycznych gatunków powodują, że "Fantazje na tematy z IV kwartetu Smyczkowego Grażyny Bacewicz: Bajkowe opowieści" to płyta godna polecenia zarówno jazz fanom, jak i miłośnikom muzyki poważnej. Powstały w 1951 roku "IV kwartet smyczkowy", to dziś jeden z najważniejszych utworów uznanej polskiej kompozytorki. Uzupełniony o osiem krótkich utworów "Bajkowych opowieści" wymyślonych przez Herdzina, stanowi piękny i oryginalny hołd złożony kompozytorce w 100. jej urodzin. Neoklasyczny styl i elementy motywów folkowych kompozycji świetnie "leżą" Royal String Quartet, które jest rzeczywistym pomysłodawcą projektu. Herdzin okazał się zaś idealnym projektantem nowej wersji "Fantazji", którą proponuję słuchać na przemian z oryginałem. Wtedy dopiero można docenić wielką pomysłowość pianisty. Melodyjna płyta, pogodna, optymistyczna. Idzie wiosna! W sam raz by przywitać ją takim właśnie krążkiem.
(Mieczysław Burski)

Sławek Jaskułke "Hong Kong", JMJ Marcin Jacobson 2009
Solowy album to dla każdego młodego jazzowego pianisty nie lada wyzwanie. Stanąć oko w oko z audytorium ze świadomością, że nie otrzyma się wsparcia od żadnego z kolegów, na pewno wyrabia charakter. Jest to kolejny stopień w rozwoju muzyka. Jednak dla 28. letniego Sławomira Jaskułke takie występy wydają się nie być zbyt ciężką pracą. Wprost przeciwnie, słuchając jego "Hong Kongu" mamy wrażenie obcowania z muzyką tworzoną przez któregoś z wielkich jazzowego świata. Kogoś z najwyższej muzycznej półki. Nagrana w 9 listopada 2006 roku w Hong Kongu płyta aż kipi świeżością, młodzieńczą energią i wielką muzyczną erudycją. Jaskułke po prostu bawi się dźwiękami. Trzy autorskie kompozycje świetnie sprawdzają się obok "Giant Steps" i "Moment’s Notices" Johna Coltrane. To właśnie te dwie interpretacje można uznać za wyróżniające się na płycie. Pianista umiejętnie buduje nastroje, nie nadużywa przyspieszeń, dobrze czuje się zarówno w komplikowaniu, zapętlaniu kolejnych struktur, jak i w bardziej balladowych obszarach utworów. Jaskułke, który swoje umiejętności szkolił u boku licznych światowych gwiazd, dziś kojarzony jest przede wszystkim ze swoją autorską grupą 3yo i zespołem Zbigniewa Namysłowskiego. "Hong Kongiem" potwierdza zaś, że nie bez przesady mówi się o nim jako o jednym z najlepszych naszych pianistów i wielkim talencie.
(Mieczysław Burski)

Andrzej Jagodziński "Warownym grodem", Fonografika 2009
Muzykę sacrum połączyć z jazzem? No, to potrzebujemy Andrzeja Jagodzińskiego! Muzyk, który od wielu, wielu lat nieprzerwanie kształtuje muzyczną scenę jazzu w naszym kraju, znany jest z przekładania klasyki, a przede wszystkim Fryderyka Chopina, na język improwizacji. I robi to jak mało kto w Polsce. Tym razem zadanie, które postawił sobie pan Adam, wydawało się równie trudne, jak choćby w przypadku jego ostatniego albumu, gdzie po jazzowemu potraktował "Sonatę B moll" Chopina. Jak tu bowiem zabrać się do pieśni religijnych kościoła ewangelicznego, z trzema kompozycjami Marcina Lutra na czele? Na pomoc pianiście ruszyła laureatka pierwszej nagrody na Międzynarodowym Festiwalu Wokalistów Jazzowych w Zamościu oraz pierwszej nagrody na Festiwalu Młodych talentów w Szczecinie Agnieszka Wilczyńska. Współpraca tej dwójki, połączenie młodości z doświadczeniem, doprowadziło do powstania nieprzeciętnej płyty, która, mam nadzieję, zaowocuje podobnymi projektami w przyszłości. Na tle "popizacji" lub taśmowej "ludyzacji" muzyki religijnej, propozycja Jagodzińskiego odznacza się wysokim poziomem wykonawczym, pomysłowością i prawdziwym kunsztem. Jest tak pomimo tego, że więcej spodziewałem się po Wilczyńskiej, która praktycznie wszystkie pieśni interpretuje w ten sam sposób i prezentuje dość wąską paletę barw.
(Olga Spasojewska)