W latach 70. Wojciech Kilar przeżył silną fascynację corridą. W przerwie pracy nad "Krzesanym", gdy ukończona była pierwsza, powolna część utworu, kompozytor wyjechał na trzy tygodnie do Madrytu.
- Dziś to dla mnie zupelnie niepojęte, ale wtedy bardzo lubiłem corridę. Normalnie widowiska te odbywają się raz w tygodniu, w niedzielę, ale jest taki czas w roku, gdy przez trzy tygodnie corridy odbywają się codziennie. I ja do Madrytu na te trzy tygodnie pojechałem. Jak wróciłem, od razu napisałem szybką część "Krzesanego". Widocznie trochę tej krwi musiało w tym tańcu się znaleźć.
Nie szantażować słuchacza
Muzykę często tworzy się pod wpływem silnych impulsów, przeżyć osobistych, ważnych lektur czy wydarzeń historycznych lub bieżących. Ale ujawniania źródeł inspiracji Wojciech Kilar nie znosił.
- Nie lubię się na nic powoływać w tytułach ani w dedykacjach – mówił. – Nawet jeżeli utwór był w jakiś sposób inspirowany wydarzeniami czy poglądami filozoficznymi, religijnymi, to gdy się pisze, ważne są tylko nuty. Mówić słuchaczowi: "musi ci się to podobać, bo to jest utwór pisany pod wpływem Powstania Warszawskiego czy tragedii smoleńskiej" to jest szantaż.
II Koncert fortepianowy
W 2011 roku odbyło się prawykonanie II Koncertu fortepianowego Kilara (Beata Bilińska oraz NOSPR pod batutą Jacka Kaspszyka). Z zamiarem napisania tego utworu kompozytor nosił się kilkanaście lat. Zniechęcała go świadomość wyczerpania się środków pianistycznych.
- Myślałem, że II Koncert powinien być zupełnie inny od pierwszego. Zorientowałem się jednak, że nic już nie można dorzucić do tego, co z fortepianem zrobili Prokofiew, Liszt, Ravel… Myślę, że świadomość wyczerpania się wirtuozerii miał już Bartók. Ostatecznie nastąpił pewien impuls. Jest to obraz, wydarzenie, o którym nie chcę mówić, ale kto będzie słuchał, dla tego powinien ten obraz być oczywisty. I odtąd już poszło. Kolejne nuty zaczęły wypływać jedna z drugiej… Prawykonanie było znakomite. Beata Bilińska ma w sobie męską siłę i kobiecą wrażliwość oraz idealny rodzaj dźwięku dla tego utworu.
Muzyka filmowa
Wojciech Kilar był równie znanym twórcą symfonii i koncertów, jak i muzyki filmowej. Stworzył ilustracje do kilkudziesięciu obrazów, w tym do "Rodziny Połanieckich", "Drakuli", "Ziemi obiecanej" czy "Pana Tadeusza".
- Inspiracją jest obraz. Ciężko się pisze do filmów "intelektualnych", łatwo - do filmów Andrzeja Wajdy, w tym jest jego siła. Zamawia u mnie "parę minut muzyki" i ja je piszę, a potem okazuje się, że to pasuje bez cięć i montaży. Myślę, że Wajda ma muzyczne poczucie rytmu filmu, które się pokrywa z moim. Im większy reżyser, tym mniej jest przekonany, że on wie, jaka powinna być muzyka do filmu. Coppola powiedział mi: "Ja już zrobiłem film, ty musisz wiedzieć, jaka ma być muzyka, ja jestem reżyserem, nie kompozytorem".
W rozmowie z Anną Skulską Wojciech Kilar mówił także o tym, w jaki sposób trafił do Katowic, jak wspomina swoje studenckie lata w Paryżu, opowiedział o swej fascynacji corridą, górami i literaturą francuską oraz o radości, jaką daje komponowanie.