- Do niedawna było zdjęcie w domu rodzinnym przy Czarnym Stawie na Hali Gąsienicowej, jak chłopcy uczniowie z profesorem na morenie Czarnego Stawu grają sobie na skrzypcach i basach, instrumentach prymitywnych. Bas był zrobiony w kształcie takiej ósemki. Ubrani po góralsku. Przepiękne, wartościowe zdjęcie – wspomina Tadeusz Styrczula-Maśniak.
Zalążki rodzinnej kapeli powstały, gdy najstarszy brat Tadeusza Styrczuli-Maśniaka, Józef, chodząc do szkoły przemysłu drzewnego spotkał trzech kolegów z pasma Gubałowskiego. Zaczęli muzykować pod kierunkiem prof. Bednarza, który uczył ich robić instrumenty pasterskie: flety i złóbcoki. Później wujek, zachęcał starszych braci, Stanisława i Andrzeja, do grania. A malcy się przysłuchiwali.
W 1946 roku Andrzej uległ wypadkowi podczas wypasu. W ten sposób kapela została pozbawiona basisty. Wybór padł na Tadeusza.
- Dali mi te basy, pokazali, jak się która struna nazywa, smycek jak się trzyma. Kazali iść za turnie, bo nie mogli wytrzymać początkującego. Kazali mi śpiewać nuty góralskie, które znałem już dokładnie, bracia z wujkiem grali, osłuchany byłem. Za tom turniom trzy dni się uczyłem, w środę trochę, czwartek, piątek, sobota… w niedzielę przyszli do tańca, już trzeba było grać. Nie było to trudne zaś takie…
Aby posłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć ikonę dźwięku w ramce "Posłuchaj" po prawej stronie.