Pochodzący z renomowanej artystycznej rodziny Ahmad Naser Sarmast uciekł z Afganstanu, gdy bogatemu muzycznemu dziedzictwu kraju zagroziła wojna domowa, a pod rządami talibów muzyka została zakazana.
Po wyzwoleniu Afganistanu Sarmast wrócił do Kabulu, aby ratować afgańską muzykę dla przyszłych pokoleń i w 2010 roku założył ANIM. Szkoła oferowała pionierskie w kraju rozwiązania – edukację muzyczną w zakresie afgańskiej i zachodniej muzyki klasycznej uczniom bez względu na płeć, pochodzenie etniczne czy społeczne. Specjalne miejsce w szkole miały sieroty i dzieci pracujące na ulicy.
Przez ponad dekadę ANIM kwitł. Studenci i zespoły – w tym słynna pierwsza afgańska dziewczęca orkiestra „Zohra” – objechali świat, co stało się symbolem pozytywnej przyszłości Afganistanu. Jednak po powrocie talibów w sierpniu 2021 roku uczniom i szkole zaczęło grozić śmiertelne niebezpieczeństwo.
Dzięki współpracy z międzynarodową koalicją Sarmastowi udało się ewakuować 273 osoby do Portugalii – świat obiegły wówczas zdjęcia wycieńczonych afgańskich dzieci z instrumentami wychodzących z samolotów i talibów konfiskujących muzyczne wyposażenie ANIM w Kabulu.
Przeczytaj także:
„Siłaczki. Opowieści o kobietach z Afganistanu”. Książka Lizy Sherzai
Dziś Sarmast wraz z uczniami i pracownikami odbudowuje ANIM w portugalskiej Bradze. Czy on i jego uczniowie czują się bezpiecznie w Europie?
- Wszystko idzie sprawnie i we właściwym kierunku jeśli chodzi o ugruntowanie szkoły, zespołów i orkiestr. Po czasie spędzonym w tymczasowym zakwaterowaniu, większość naszej społeczności przeprowadziła się do Bragi, gdzie rozpoczyna normalne życie i wznawia edukację. W tym momencie zdecydowana większość uczniów przyjęta jest do konserwatorium w Bradze, które jest publiczną szkołą i ma jeden z najlepszych programów muzycznego kształcenia w Portugalii! – mówi Ahmad Naser Sarmast i dodaje – Nasza szkoła nie jest jeszcze w pełni przywrócona, ale działają już nasze zespoły i orkiestry. Szukamy miejsca do wynajęcia lub pro bono, abyśmy mogli kontynuować nasz program, ale też skupić się na jednym z powodów, dla których znaleźliśmy się w Portugalii: na ochronie muzycznego dziedzictwa Afganistanu. Chcę, żeby nasi uczniowie mogli grać, uczyć się, używać tradycyjnych, i nie tylko, instrumentów oraz dalej tworzyć zespoły, które jeszcze do sierpnia 2021 roku były dumą i wizytówką Afganistanu.
„Ponad rok po wycofaniu się Amerykanów i powrotu do władzy talibów (w sierpniu 2021), w Afganistanie wciąż nie jest spokojnie. W Pandższirze wykonano w ostatnim czasie egzekucje na 27 osobach, w Badachszanie doszło do intensywnych starć sił rządowych z rebeliantami NRF, a mimo wcześniejszych zapewnień talibów, że dziewczęta wrócą do szkół, nic nie wskazuje na liberalizację praw dotyczących kobiet”.
Przeczytaj więcej w artykule:
Już wcześniej talibowie zakazali także grania muzyki. Nie tylko w miejscach publicznych, ale i w domowym zaciszu. Pytany o to, dlaczego talibowie tak bardzo nienawidzą muzyki i boją się jej Ahmad Naser Sarmast odpowiada:
- W mojej opinii taliban nie powstał po to, żeby tworzyć i propagować piękno. Talibowie boją się piękna, szczególnie jeśli są w nim muzyka i kobiety. Te dwa aspekty afgańskiego życia wzmagają ich nienawiść. Zawsze byliśmy przekonani, że jeśli pokojowe rozmowy doprowadzą do powrotu talibów, to pierwszymi ofiarami będą właśnie muzyka i kobiety. Tak dokładnie się stało. Talibowie boją się ich piękna, ale też ich siły.
Dyrektor ANIM-u dodaje także, że talibowie są „nieświadomi i niedouczeni jeśli chodzi o islam”. Religia, Koran i słowa Mahometa są przez nich interpretowane opacznie wykorzystywane, aby zakazywać muzyki, pozbawiać Afgańczyków ich podstawowych praw do niej.
- W rzeczywistości w Koranie nie ma niczego, co świadczyłoby przeciwko muzyce. To pokazuje jasno, że talibowie są ignorantami w podstawowej kwestii, islamu, którego rzekomo bronią i którym się podpierają przez ostatnie 20 lat – dodaje Sarmast.
Muzyka została zakazana i mogłoby się wydawać, że afgańskie ulice pogrążone są w ciszy. Jest jednak pewien rodzaj muzyki, który talibowie dopuszczają…
- Mimo, iż talibowie nienawidzą muzyki, nigdy nie byli w stanie jej pominąć. W czasie pierwszych rządów, w latach 1996-2001, Afgańczycy byli kompletnie uciszeni, natomiast talibowie mieli swoje specjalne śpiewy. To były pieśni a capella sławiące talibów, ich ideologię i poległych towarzyszy. Dziś znów dzieje się to samo.
Zakazane są instrumenty muzyczne, granie i nauka gry na nich. A także słuchanie utworów z instrumentalnym akompaniamentem. Muzykom nie wolno zarabiać na życie wykonując swój zawód, nie mogą kontynuować sztuki wypracowanej przez lata.
- Równolegle talibowie mają swoje śpiewy, ale nie nazywają ich oni muzyką, a nawet muzyką religijną. Tak samo czytanie Koranu czy nawoływanie do modlitwy, choć są one bardzo umuzycznione, także nie zaliczają się w ich rozumieniu do muzyki. W ten sposób talibowie uprawomocniają swoje pieśni. Nazywają je tarana oryginalnie to rodzaj podniosłej, patriotycznej pieśni, mającej korzenie w perskiej klasyce, ale w ich wykonaniu tarana służy reżimowi i ideologii, nie społeczeństwu – tłumaczy dyrektor ANIM-u.
Wraz z zakazem używania instrumentów, cierpią także wytwarzający je mistrzowie. sztuka budowy instrumentów także jest zagrożona. Aby właściwie zachowywać dziedzictwo afgańskiej muzyki, należy zadbać także o możliwość budowy tradycyjnych instrumentów. Jak podkreśla Ahmad Naser Sarmast, jego ośrodek chce stworzyć warunki, w których tradycja będzie miała swoją ciągłość. Równocześnie bardzo pragnie sprowadzić twórców instrumentów, aby mogli kontynuować swoją pracę poza Afganistanem.
- Dlatego tutaj, w Portugalii, jedną z części naszej pracy będzie zapraszanie afgańskich muzyków, którzy są strażnikami tradycji i często przekazują swoją wiedzę tylko ustnie. Oni wciąż tam są. Ostatnio przysłano mi miażdżące zdjęcia, pochodzące od jednego z bardzo znanych rzemieślników, członka lutniczego klanu Qadiri. Kiedy próbował przemycić przez granicę przepiękny rubab, aby sprzedać go w Pakistanie i zarobić w ten sposób na życie. Został złapany przez talibów. Instrument zniszczono, połamano go na kawałki. Dlatego też apelowałem i będę apelował do międzynarodowej społeczności o ewakuowanie tych muzyków i twórców instrumentów, którzy noszą w swojej pamięci wiele wieków tradycji. Ci ludzie powinni być ratowani i mieć możliwość przekazywania swojej bezcennej wiedzy młodszym pokoleniom!
Przeczytaj także:
Persko-izraelska artystka Liraz, głos pokolenia, głos kobiet
Warto wspomnieć o samej szkole założonej przez Ahmada Nasera Sarmasta. ANIM, czyli Afghanistan National Institute of Music (Afgański Narodowy Instytut Muzyki) to wyjątkowa instytucja. Po pierwsze, jest bardzo liberalna i otwarta – umożliwia naukę dzieciom z różnych warstw społecznych – bez podziału na klasy – i, co tym bardziej zauważalne obecnie, bez podziału na płcie. Szczególny wzgląd na sytuację sierot nie wziął się znikąd. Ojciec Ahmada Nasera Sarmasta wychował się w sierocińcu. To właśnie jego historia zainspirowała Sarmasta do pomagania dzieciom w trudnej sytuacji.
- Z sierocińca ojciec trafił do armii i zarazem do pierwszej oficjalnej szkoły muzycznej w Afganistanie, działającej przy wojsku. Wejście do muzycznego programu ukształtowało jego życie i pozwoliło mu się stać sławą, osobą, z którą historia współczesnej muzyki afgańskiej dziś jest nierozerwalnie związana. Jego życiorys zawsze był dla mnie inspiracją i dowodem, że skoro muzyka pomogła mojemu ojcu, to może również odmienić życie innych osób będących w sytuacji jemu podobnej.
Życiorys ojca zawsze był dla mnie inspiracją i dowodem, że skoro muzyka pomogła jemu, to może również odmienić życie innych osób będących w sytuacji jemu podobnej. Ahmad Naser Sarmast
O unikalności szkoły świadczy także fakt, że można się w niej uczyć zarówno klasyki afgańskiej, jak i tzw. klasyki zachodniej.
- Jeśli chodzi o program ANIM, to jednym z naszych głównych celów było odrodzenie i rewitalizacja afgańskiego życia muzycznego. Dlatego pierwszy raz w afgańskiej historii muzycznej, wprowadzono do oficjalnego programu nauczania naukę gry na afgańskich instrumentach, historię afgańskiej muzyki i muzyki ludów Afganistanu. To właśnie jedna ze specyfik ANIM. Równocześnie jednak zawsze byliśmy wierni promowaniu muzycznej różnorodności. Tak więc z jednej strony ważne jest zachowywanie naszego muzycznego dziedzictwa i tożsamości, ale z drugiej strony podstawowym prawem każdego Afgańczyka jest dostęp do szerokiego muzycznego wyboru.
Za nauką muzyki zachodniej (a co za tym idzie – gry na instrumentach zachodnich) przemawia otwarcie się afgańskiej kultury na świat i otwarcie świata na afgańską kulturę. Sarmast widzi w tym szansę na ugruntowanie muzyki Afganistanu i konstytucję tworzenia jej.
- Kiedy po upadku pierwszego rządu talibów zarządzono stworzenie nowego hymnu narodowego, skomponowano go i grano poza Afganistanem, ponieważ w kraju nie było żadnej orkiestry mogącej go wykonać i nagrać! Mogę się szczycić tym, że takie zespoły powstały niedługo po założeniu ANIM – Młodzieżowa Orkiestra Afganistanu, (wyłącznie) kobieca orkiestra ZOHRA i Narodowa Orkiestra Afganistanu. Ta ostatnia była w stanie przepięknie wykonać nie tylko narodowy hymn, ale i równolegle korpus klasyki zachodniej oraz utwory klasyki afgańskiej w nowym brzmieniu i interpretacji.
Początki szkoły zainspirowanej m.in. życiem ojca Ahmada Nasera Sarmasta sięgają roku 2010 – upadku rządów talibów w Afganistanie. Wówczas też Sarmast obronił swój doktorat w Australii i postanowił wrócić na łono ojczyzny. Chciał sprawdzić sytuację i plany nowego rządu wobec muzyki i muzyków w Afganistanie. Zaskoczyło go, jak bardzo afgańska muzyka jest zaniedbana. W powstałych po rewolucji stacjach radiowych i telewizyjnych puszczano głównie zagraniczne produkcje lub muzykę afgańską nagrywaną poza Afganistanem na syntezatorach, bez instrumentów akustycznych.
Pierwsze rządy talibów miały bardzo negatywny wpływ na myślenie niektórych ludzi, przez kilka lat byli karmieni ideologią i przesiąkli nią. Mają dziś podobne myślenie jak talibowie, wyznając nienawiść względem muzyki, sztuki, kobiet. Ahmad Naser Sarmast
- Sytuacja muzyków jak i działania Ministerstwa Kultury były fatalne. Nikt nie był zainteresowany przywróceniem muzykom ich głosu, ich kreatywność była niezauważana lub wręcz ignorowana. W rządzie nie stworzono żadnego planu wsparcia muzyków, żadnego programu edukacji muzycznej. To właśnie zobaczyłem podczas mojej podróży, zimą 2006 roku. Wróciłem do Australii, po czym przygotowałem sprawozdanie i rekomendacje. Co trzeba zrobić w celu przywrócenia afgańskim muzykom ich głosu i dania im warunków do tworzenia? Jak ochronić dziedzictwo i zarazem wprowadzić różnorodność? Jak zapewnić prawo do muzyki dla afgańskich dzieci i reszty społeczeństwa? Dlatego właśnie zdecydowałem się na powrót do Afganistanu, już z gotowym projektem „Revival of Afghan Music”.
Zdobycie funduszy i dopięcie programu zajęło dwa lata. Choć Ahmad Naser Sarmast był wtedy w Australii, rozumiał, że to na miejscu, w Afganistanie musi współpracować z politykami, zagranicznymi fundatorami, pomagać muzykom. W roku 2008 zaczął wcielać w życie pilotażowy projekt – odbudowanie edukacji muzycznej i stworzenie programu nauczania muzyki dla wszystkich afgańskich dzieci, niezależnie od płci, statusu społecznego i materialnego czy pochodzenia. Początkową ideą było założenie szkoły tylko dla dzieci w niekorzystnej sytuacji, sierot i dzieci zarabiających na ulicy. Jednak po miesiącach negocjacji z afgańskim rządem i ministerstwem edukacji, szkoła stała się dostępna dla wszystkich.
- Rozpoczynaliśmy z kilkunastoma uczniami, których niejako przejąłem z Instytutu Sztuk Pięknych, moją odpowiedzialnością stało się, aby ukończyli edukację. W 2010 roku, kiedy już powstał ANIM, mogliśmy się poszczycić kilkoma absolwentami, choć nie byli przez nas kształceni od początku. Wkrótce zaczęliśmy przyjmować dzieci będące w trudnej sytuacji. Rozpocząłem współpracę z organizacją pozarządową wspierającą sierocińce i dzieci pracujące na ulicach Kabulu. Pierwsza grupa naszych uczniów składała się z około 30 chłopców i dziewcząt. Po tygodniu spędzonym w szkole, owe dzieci zniknęły. Nie chciały kontynuować nauki. Zmusiło je do tego życie często były jedynymi żywicielami swoich rodzin. Pracując na kabulskich ulicach dzieci zarabiały od 50 centów do dolara dziennie, wzajemnie się wspierając, utrzymując samych siebie i pomagając rodzinom.
Muzyka zawsze była ważną częścią społecznego i kulturalnego życia w Afganistanie. Afgańskie ludy miały ogromny wpływ na brzmienie muzyki Centralnej Azji. Jednocześnie geograficzne położenie Afganistanu, pomiędzy dwoma wielkimi muzycznymi cywilizacjami – północnych Indii i Persji, spowodowało przenikanie się wpływów właśnie na tym terytorium.
- Natomiast jeszcze przed przybyciem talibów w niektórych częściach kraju na muzyce ciążyło pewnego rodzaju piętno. Wynikało to z niskiego poziomu edukacji i wiedzy, odsetek analfabetyzmu na prowincji jeszcze w latach 70. XX wieku był bardzo wysoki. Źródłami informacji dla tych ludzi byli nauczyciele Koranu lub plemienni przywódcy, którzy sami byli niewykształceni, albo ukończyli jedynie szkółki przy meczetach. W tych szkołach, madrasach, muzykę zawsze przedstawiano jako coś sprzecznego z islamem. Ten negatywny stygmat krążył po Afganistanie, ale nie miał jeszcze takiej siły przebicia, jak za rządów talibów. Nigdy też nie doprowadził wcześniej do totalnego zakazania muzyki. Prawdziwy upadek i niedola muzyków w Afganistanie rozpoczął się tak naprawdę, kiedy upadł lewicowy, świecki rząd. Wraz z dojściem do władzy partii islamskich rozpoczęła się cenzura muzyki, próbowano wprowadzić zakaz muzyki i muzycznych aktywności. Polityka talibów wobec muzyki nie jest polityką afgańskiego społeczeństwa, nie odzwierciedla jego nastawienia. Pierwsze rządy talibów miały bardzo negatywny wpływ na myślenie niektórych ludzi, przez kilka lat byli karmieni ideologią i przesiąkli nią. Mają dziś podobne myślenie jak talibowie, wyznając nienawiść względem muzyki, sztuki, kobiet. Ale w ciągu ostatnich 20 lat dostęp do mediów, telewizji satelitarnej, w końcu do mediów społecznościowych umożliwił zmianę podejścia. Afgańska młodzież jest dziś bardzo świadoma. I uwielbia muzykę, jak zresztą większość społeczeństwa. Myślę, że bez wsparcia społecznego ANIM nie odniósłby takiego sukcesu. Muzyka zawsze była istotnym elementem życia kulturalnego w moim kraju.
Przeczytaj także:
Safar. Podróż afgańsko-niemiecka
Zakładając szkołę ANIM w 2010 roku, Ahmad Naser Sarmast dobrze wiedział, że promowane przez instytucję wartości stoją w całkowitej sprzeczności z ideologią talibów i radykałów. Jak dziś przyznaje, nigdy nie przeszło mu przez myśl, że posuną się oni do takiego szaleństwa, aby zaatakować szkołę, w której uczą się niewinne dzieci.
- Byłem pewien, że nie zaatakują szkoły muzycznej. Aż do grudnia 2014 roku. Wtedy to zamachowiec samobójca wysadził się podczas jednego z naszych przedstawień w Instytucie Francuskim w Kabulu. To była sztuka poruszająca właśnie temat bólu i nieszczęść, które takie osoby sprawiają afgańskiemu społeczeństwu. Talibowie przysyłając zamachowca, zmienili ją w upiorne reality show. Po tym zdarzeniu stało się dla mnie jasne, że jesteśmy ich celem – wspomina dyrektor ANIM. – W 2015 roku dostaliśmy ostrzeżenie z wiarygodnego źródła, że jesteśmy inwigilowani przez grupę terrorystów. Nie było do końca jasne czy chodzi im o szkołę czy o mnie. Ale przecież nie mogłem uciec i wszystkich zostawić w Afganistanie. Powiadomiliśmy rządowe służby bezpieczeństwa. Rzeczywiście, w lipcu aresztowano cztery osoby związane z planowanym atakiem na ANIM. W 2017 służby odkryły kolejną wtyczkę. Tym razem to ja byłem celem.
Przeczytaj też:
Dwa lata temu rządowe agencje doniosły, że ANIM jest na szczycie listy ewentualnych uderzeń talibów. Kiedy rok temu talibowie stanęli u bram Kabulu, Sarmast wiedział już, że nie ANIM przetrwa ich wejścia, dni szkoły i muzyki w Afganistanie są skończone. Natychmiast skontaktował się z międzynarodową pomocą, robiąc wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo studentów, pracowników i ich rodzin. Poza Afganistanem.
Nie chcę powiedzieć, że talibowie zniszczyli nasze marzenia. One wciąż są w nas. Jestem i pozostałem marzycielem. I nikt nie może mi odebrać moich marzeń. Ahmad Naser Sarmast
Co dziś dzieje wyposażeniem i budynkami ANIM w Kabulu? Stan na kilka miesięcy wstecz to nietknięte dwie instrumentalne biblioteki, stary kampus przekształcony w koszary talibanu. „Miejscem, które kiedyś nazwano «najszczęśliwszym miejscem w Afganistanie», dziś zarządzają talibowie. Nie słychać tam już śmiechu i dźwięków muzyki”, wzdycha dyrektor ANIM. Nowy kampus pozostał szkołą, tyle że teraz techniczno-budowlaną. Konto bankowe i główną siedzibę ANIM skonfiskowano. Pracownicy, którzy pozostali w Afganistanie, zostali zwolnieni. Filia otwarta w 2020 obecnie jest przekształcona w szkołę techniczną dla wielu zawodów, jednak nie dla muzyki. Plany, by otworzyć pierwsze konserwatorium muzyczne w Afganistanie, tak świetliste w 2021, dziś także zostały obrócone w niwecz.
- Nie chcę powiedzieć, że talibowie zniszczyli nasze marzenia. One wciąż są w nas. Jestem i pozostałem marzycielem. I nikt nie może mi odebrać moich marzeń. Zawsze byłem optymistą i nigdy nie traciłem nadziei, nawet teraz kiedy rozmawiamy, a w Kabulu są talibowie. Śledząc sytuację jestem przekonany, że niedługo już stamtąd znikną. Szczególnie, jeśli rewolucyjne ruchy kobiet w Iranie odniosą sukces i tamtejsza dyktatura zostanie obalona. Mam nadzieję, że już niedługo to samo stanie się z talibami – przewiduje Sarmast.
Dziś uczniowie i związani z ANIM są już bezpieczni w Portugalii. Sarmastowi udało się ewakuować 273 osoby. Nie udałoby się to bez pomocy przyjaciół i osób rozsianych po całym świecie.
- Dali nam szansę, aby dalej się rozwijać, mieć marzenia, grać muzykę. Nie wszyscy zostali w Portugalii, niektórzy wybrali inne europejskie kraje z różnych powodów, np. mieli tam krewnych. Niektórzy wybrali Niemcy, ze względu na przychylną politykę i pomoc socjalną dla uchodźców. Ale w momencie, w którym rozmawiamy, wszyscy członkowie ANIM będący obecnie w Portugalii, znów chodzą do szkoły, a orkiestry i zespoły znowu grają! Naszym marzeniem jest teraz utrzymanie naszej obecności w Portugalii, ale również uczynienie zespołów i orkiestr ANIM istotną częścią życia muzycznego w tym kraju i w całej Europie. Chcemy też być głosem Afganistanu i jego obywateli na uchodźstwie, a przede wszystkim zachować afgańską muzykę dla przyszłości.
Na koniec Ahmad Naser Sarmast dodaje:
- Ale marzę też o tym, że prędzej czy później będę mógł wrócić do Afganistanu i ponownie otworzyć Afgański Narodowy Instytut Muzyki. Oraz zobaczyć upadek i zniknięcie talibanu. To z pewnością się wydarzy.
32:34 2022_12_15 21_27_32_PR2_Rozmowy_po_zmroku.mp3 Ocalić afgańską muzykę - Ahmad Sarmast gościem Dwójki (Rozmowy po zmroku/Dwójka)
***
Tytuł audycji: Rozmowy po zmroku
Rozmawiała: Magdalena Tejchma
Gość: dr Ahmad Sarmast (muzykolog)
Data emisji: 15.12.2022
Godzina emisji: 21.30
mo/kor/mg