W audycji Anny Skulskiej Ewa Pobłocka mówiła między innymi o takich miejscach, jak:
Bogota
- Byłam jeszcze bardzo młoda. Strasznie się wszystkiego bałam, ojciec opowiadał mi o tych narkotykach, co może mnie spotkać i tak dalej. Więc pierwsza rzecz, jaką zrobiłam w hotelu, to było zabarykadowanie drzwi. Pod drzwi podstawiłam fotel, na fotel położyłam walizkę i dopiero zdawało mi się, że jestem bezpieczna.
Argentyna
Zapamiętuję smaki i zapachy. Z Argentyny do dziś pamiętam smak steku z fantastycznego mięsa wołowego, które było miękkie, aksamitne, do tego litry czerwonego wina.
Lotniska
- Bardzo lubiłam lotniska. Dookoła było mnóstwo ludzi, ale człowiek był sam. Dzisiaj, kiedy ma się komórkę, to się zmieniło. Nie ma już takich chwil, kiedy można zostac samemu ze swoimi myślami. Na lotnisku kiedyś można było nawet pracować nad utworem, wiele pomysłów czysto muzycznych przyszło mi do głowy właśnie tam.
- Pierwszy raz w Japonii byłam w 1984 roku. Jeszcze wtedy latało się z międzylądowaniem. Leciałam japońskimi liniami lotniczymi, pierwszą klasą, było fantastycznie. Międzylądowanie było na Alasce, to samo w sobie była atrakcja. Na lotnisku niedźwiedzie, dookoła śnieg, diamenty w sklepie duty free..."
Międzylądowanie w Delhi było rozczarowujące, za to lotnisko w Dubaju robiło wielkie wrażenie. Singapur (pierwsza podróż na Daleki Wschód 1981) przyniósł wiele emocji związanych z usytuowaniem lotniska, podobnie jak (stare lotnisko) w Hong Kongu, uchodzące za jedno z najtrudniejszych podejść na świecie.
Japonia
- Tam kupiłam sobie perły – stuprocentowo sztuczne – za pięć dolarów. I to mój do dziś ukochany sznur pereł: długi i biały."
- Myślę, że Japończycy czasem doznawali szoku z powodu mojego zachowania. Kiedyś przez jakis czas mieszkała u mnie studentka Japonka. Przygotowywała się do jakiegoś koncertu, nie miała czasu na nic. Któregoś dnia krzątałam się po kuchni i pomyślałam sobie, że skoro ona tak ćwiczy, to jej zaniosę budyń. Byłam ubrana tak po domowemu, było to lato, biegałam boso. Weszłąm z impetem i powiedziałam "Wiem, że żaden japoński profesor by tego nie zrobił, ale zrobniłam ci budyń". Jej reakcja był fantastyczna. Najpierw była zdziwiona, potem bardzo szcżęśliwa, że ktoś coś dla niej zrobił. Lubię czasem stawiać Japonki w takich sytuacjach, w których nie bardzo wiedzą, co mają zrobić."
- Kiedyś miałam bardzo zdolną dziewczynę z Japonii, wybitnie inteligentną, powiedziałabym nawet, że inteligencja przeszkadzała jej w grze. Chciałam sprawdzić, co ona widzi. Pokazałam jej reprodukcję "Dziewczyny z perłą"Vermeera. Mnie ciekawi, jaka była jej relacja z malarzem ,o czym ona myśli. A Japonka powiedziała: "Ona jest ubrana w niebieską suknię". Nawet nie zauważyła tej perły i tego, co się w niej odbija… Strasznie trudno się porozumieć z osobą, która w sztuce widzi tylko konkret."
Ukraina
-Podróż odbywała się samochodem typu nysa, pierwszy koncert odbywałsię w Tarnopolu. Przed hotelem na schodach stała delegacja z goździkami. Klimat lat 60. Do restauracji – bony. Można było zjeść tylko, to, co przygotownao dla nas, nie było to wcale złe.
- Wyjazd z Tarnopola do następnego miasta. Dookoła czarnoziemy. Nagle wóż staje. Była to niedziela, a w niedzielę stacje benzynowe są nieczynne. Kierowca zatrzymałprzejeżdżającego tira, zaczerpnąłz jego baku benzynę butelką po wodzie mineralnej…
- W Użhorodzie w prywatnym hotelu – jedna z najlepszych kaw w życiu. Sala koncertowa w dawnej synagodze przerobionej na kino. Fantastyczna akustyka. Niezły fortepian. Garderoba – straszna; okna wybite, brudno, tumany kurzu.
- Jak zaczynałam koncert, była połowa Sali. Zagrałam Bacha, zeszłam z estrady, wróciłam grać Mozarta i ludzi było więcej. Po przerwie już prawie pełno. Okazało się, że między sobą porozumiewali się komórkami: wysyłali smsy: przyjdźcie na ten koncert, bo warto.
- Ostatni koncert we Lwowie: kiedy zagrałam pierwszy akord w particie Bacha, z fortepianu odpadły pedały…
- Zapamiętałam ten wyraz bardzo pozytywnie: publiczność wspaniała i uroda samego kraju: rzeki, góry…