- To jest takie wydarzenie, że pytanie "po co?” nie ma żadnego uzasadnienia. Kilka tysięcy kobiet jest już w tej chwili zarejestrowanych; wszystko to się dzieje z ich własnej, nieprzymuszonej woli, za ich własne pieniądze. Weryfikacja, że to jest im potrzebne, jest bardzo jednoznaczna - zachwalała nadchodzący (14-15 września w Warszawie) IV Kongres Kobiet Henryka Bochniarz.
Szefowa Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" uważa, że "tym, co różni Kongres od wielu tego typu wydarzeń, jest to, że on jest niesamowicie optymistyczny". - Choć dyskutujemy o trudnych sprawach, jak chociażby o przemocy, to zawsze jest to rozmowa o tym jak rozwiązać problem, a nie o tym, że on jest - opowiadała słuchaczom Trójki. Jak zapowiedziała, "IV Kongres będzie poświęcony kobietom ze wsi i małych miast. To była wielka prośba ze strony tych kobiet, które przyjeżdżały na poprzednie Kongresy, które uważały, że za mało mówimy o ich sprawach".
Zapytana o skuteczność Kongresu, który wzniósł łącznie prawie 200 postulatów, z których w pełni zrealizowano dwa, Henryka Bochniarz nie traci rezonu. - Ja bym życzyła, żeby większość inicjatyw kończyła się właśnie takimi efektami - powiedziała. - Jest faktem, że postulatów mamy bardzo wiele. Wiele z nich wymaga wieloletniego wprowadzania i nikt nie miał złudzeń, że można to rozwiązać przez zgłoszenie postulatu i na następny Kongres sprawa jest załatwiona - komentuje gość "Salonu politycznego Trójki".
Bochniarz podkreśliła, że to czym zajmują się kolejne Kongresy "to nie są sprawy kobiet", tylko "sprawy wspólne". - Kiedy opowiadam o tym, jak szybko udało nam się wprowadzić tak wielką zmianę (kwoty 35-procentowe), to kobiety za granicą, które prowadzą tę pracę dużo dłużej niż my, są pełne podziwu, bo u nich to zajęło wiele, wiele lat. Czas teraz na prawdziwy parytet; chodzi nie tylko o 50 procent - zapowiedziała.
Zobacz naszą galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
Audycji "Salon polityczny Trójki" można słuchać od poniedziałku do piątku o 8.13. Zapraszamy.
sg