W 16. rocznicę śmierci Zbigniewa Herberta jego żona opowiadała w Dwójce o wspólnych podróżach do Francji, Włoch i Hiszpanii.
Jak wspominała, mąż zaczął podróżować w 1957 roku. Dostał wtedy miesięczne stypendium we Francji, a został tam na dwa lata. Później zaproszono go na festiwal do Włoch i tak zaczęła się jego podróż po tym kraju. Te swoje wojaże zamknął w esejach ze zbioru "Barbarzyńca w ogrodzie". Z kolei w tomie "Labirynt nad morzem" Herbert pisał o swoich podróżach do Grecji, a w "Martwej naturze z wędzidłem" opisał doznania ze zwiedzania Holandii.
- Myślę, ze był ciekawy świata. Fascynowała go kultura każdego z tych krajów, w których był. Nie stawiał sobie żadnych barier, poznając ich kuchnie. No i biblioteki. W bibliotekach siedział bardzo dużo, bo to mu pomagało pisać eseje - powiedziała Katarzyna Herbert. Jak wspominała, gdy przyjeżdżali do muzeów i galerii, mąż zostawiał ją w przedsionku samą i szedł zatapiać się w wybranych dziełach. Zazwyczaj przyjeżdżał w dane miejsce specjalnie po to by zobaczyć konkretny obraz.
Katarzyna Herbert przyznała, że mąż był dla niej nauczycielem. Poeta nauczył ją patrzenia na obraz. Dodała też, że podróżowanie z nim stanowiło duży wysiłek, ponieważ Herbert uważał, że trzeba w pełni wykorzystać czas w zwiedzanym miejscu. Małżeństwo podróżowało zazwyczaj pociągami, a o hotele dowiadywało się na dworcach. Katarzyna Herbert zaznaczyła, że musiały być to noclegi tanie, bo poeta pieniądze chciał wydawać przede wszystkim na książki. - Dlatego doznania kulinarne też były słabe - powiedziała z uśmiechem.
W ostatnią wspólną podróż para wybrała się do Hiszpanii. Zbigniew Herbert był już bardzo chory i z trudem chodził, ale marzył by zobaczyć "Prządki" Diego Velazqueza w madryckim muzeum Prado. To marzenie udało mu się zrealizować w 1989 roku.
Rozmawiała Dorota Gacek.
bk
***
Wyjątkowe nagrania, szczególne fotografie, rękopisy słynnych wierszy, rysunki i nieznane dotychczas materiały – to wszystko w serwisie specjalnym herbert.polskieradio.pl