Pełen uroku artysta, ubrany na biało i otoczony wianuszkiem kobiet, a zarazem buntownik wciąż przekraczający granice artystycznych konwencji, w których był wychowany. - W jego domu rodzinnym panował niemal wojskowy rygor, także w kwestiach muzycznych. Podobną postawę reprezentował jego nauczyciel kompozycji Piotr Perkowski. Wydaje mi się, że bunt Andrzeja Bieżana to naturalna reakcja na otaczającą go rzeczywistość - wyjaśniał Bolesław Błaszczyk.
W czasach PRL-u jego działania były wyrazem sprzeciwu wobec obowiązującej wówczas oficjalnej doktryny i dążeniem do autentycznej ludycznej zabawy. Bieżan muzykował z jazzmanami, rockmanami, amatorami i dziećmi, konstruował nowe instrumenty, przedkładał twórcze spotkanie podczas improwizacji nad dopieszczone partytury. Dziś staje się dla młodych ludzi symbolem oporu wobec opresji płynącej z komercji i formatowania kultury.
Jeden z utworów Bieżana, stworzonych do programu telewizyjnego, nosił tytuł "Divertissement" i przeznaczony był "na aktorów cyrkowych, flet i kieliszki fajansowe", choć w jego finale kluczową rolę odgrywało ciało samego kompozytora. O powstaniu innego opowiadał jego współautor Krzysztof Knittel: - Po jednym z koncertów "Warszawskiej Jesieni" pojechaliśmy do mojego mieszkania na Wawrzyszewie, rozwiesiliśmy na sznurkach różne puszki i improwizowaliśmy. Potem poszliśmy do Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia i zrobiliśmy z tego utwór elektroakustyczny, który zamówił u nas Józef Patkowski - wspominał.
A o związku tytułu kompozycji "Poligamia" z prywatnym życiem jej twórców oraz ich upodobaniami - w nagraniu "Bitej godziny" Ewy Szczecińskiej.
mm/mc