Krytyk muzyczny Małgorzata Gąsiorowska, autorka pierwszego tekstu o "III Symfonii” Henryka Mikołaja Góreckiego, zastanawiała się w "Bitej godzinie”, dlaczego dzieło to zostało po swojej prapremierze przez wielu słuchaczy przyjęte negatywnie. Zwracała uwagę, że druga połowa lat 70. to już nie był czas zafascynowania awangardą, chociaż "wciąż pewne kryteria kunsztu warsztatowego, spekulatywności obowiązywały”.
Henryk Mikołaj Górecki w Polskim Radiu>>>
- Dzieło miało być skomplikowane, autoteliczne, czyli ograniczone do siebie samego (…) serialne albo postserialne albo aleatoryczne, w każdym razie skupione na tych nowych prądach warsztatowych. A tu nagle otrzymaliśmy utwór niesłychanie ekspresyjny, ale taką ekspresję pozbawioną konwencji, sięgającą do pierwotnych źródeł przeżycia. (…) Ta litanijna opowieść o bólu matki, która utraciła dziecko i z drugiej części, ta modlitwa dziewczyny zamkniętej w wiezieniu, do matki Boskiej, ale także słowa skierowane do jej własnej matki… Przypomnieliśmy sobie, że muzyka nie musi się ograniczać do tej najbardziej kunsztownie opracowanej sfery materiałowej, że może wyrażać coś więcej. I to nie musi być pseudoromantyczny sentymentalizm, czego się zawsze obawiano, tylko po prostu sięgniecie do podstawowych uczuć – podkreślała Małgorzata Gąsiorowska.
Jej zdaniem utwór ten był tak ekspresyjny także z tego powodu, że kompozytor był człowiekiem religijnym, sam wcześniej stracił matkę. – On przez całe życie był człowiekiem cierpiącym, był chory i dlatego to otwarcie się na ból drugiego człowieka, musiało zaistnieć i zaistniało w tym utworze – oceniała Małgorzata Gąsiorowska.
Zwracała też uwagę, że na pewnym etapie swojego życia Górecki rozkochał się w górach, lubił górali. – To się rozciągnęło na cała sferę ludowości, w której szukał autentyzmu – dodała.
Krytyk muzyczny Beata Bolesławska-Lewandowska, autorka książki "Górecki. Portret w pamięci” zwracała uwagę, że "III Symfonia” była utworem "całkowicie innym od tego, co wtedy powstawało”. Wspomina, że szybko doszło do podziału wśród publiki na tych, którzy od razu się nią zachwycili i na tych, którzy uważali, że jest to "banał nie do zniesienia”. Zwracała uwagę, że przeciwko niej bardzo często wypowiadali się kompozytorzy i starsi krytycy.
- Zmienił się w tych latach paradygmat krytyki, zainicjował to Andrzej Chłopecki artykułem o "Pasji” Pendereckiego. On nie ograniczył się jedynie do analizy samej materii działa, ale potraktował go, jako utwór w jakimś sensie symboliczny. Należy wspomnieć o pisarstwie Leszka Polonego, który dokonał syntezy tych zmian w wielu swoich artykułach i książkach. Pisał wiele o odrzuceniu fetyszu awangardy, na rzecz szukania znaczeń symbolicznych w muzyce (…) Muzyka mówi bowiem o człowieku - podkreśliła Beata Bolesławska – Lewandowska.
pp