Grecki filozof uważał, że muzyka może kształtować obywateli: uczyć moralności lub psuć obyczaje. Czy jednak oznacza to, że sztuka dźwięków – poprzez fakt, że potrafi tak silnie oddziaływać na emocje i umysły ludzi – jest zjawiskiem nie tylko czysto akustycznym? A jeśli tak, co to oznacza i jakie ma konsekwencje dla samej muzyki?
Sprawa wydaje się prosta w przypadku utworów wokalno-instrumentalnych, przede wszystkim pieśni i oper, które odegrały przecież niebagatelną rolę w historii cywilizacji zachodniej. Ba! Wielokrotnie były nie tylko komentarzem do wydarzeń politycznych, lecz także wydarzenia te inicjowały. Poprzez powiązanie dźwięków ze słowami były jednak sztuką synkretyczną, a nie „czystą” muzyką.
>>Muzyka dawna - czy to muzyka przyszłości?
Ta ostania jednak, według wielu teoretyków, muzyków, kompozytorów, nie wyraża niczego poza samą sobą, zaś nadawanie jej znaczeń pozamuzycznych wypacza istotę tego niewerbalnego języka. Zdarzało się jednak, że muzyka nazywana "absolutną" zyskiwała nowe treści, zwłaszcza w systemach totalitarnych. W jaki sposób utwory Bartóka, Schönberga lub Prokofiewa zagrażały politycznemu status quo w czasach obowiązywania doktryny socrealistycznej? Czy uznanie ich za muzykę „formalistyczną” cokolwiek mówi nam o tych dziełach? Co by się stało, gdyby z partytury VII Symfonii Szostakowicza usunąć podtytuł "Leningradzka"? Jak słuchalibyśmy tego dzieła, gdybyśmy nie znali historii jego powstania? Czy Koncert wiolonczelowy Lutosławskiego mógł narodzić się w innych okolicznościach politycznych i jak wówczas byłby komentowany?
>>Neoklasycyzm nie żyje. Niech żyje neoklasycyzm!
Zapraszamy do wysłuchania nagrania audycji o politycznym wymiarze muzyki.
Audycję poprowadzili Marcin Majchrowski i Piotr Matwiejczuk