Dziś nikt nie wypomina już Bartłomiejowi Topie postaci Zenka w serialu "Złotopolscy". Ale w latach 90. udział w "serialu dla mas" wywarł negatywny wpływ na rozwój jego kariery. - Gra w tego typu produkcjach była źle postrzegana przez środowisko teatralne. Ja świetnie bawiłem się tą postacią - wspomina aktor goszczący w audycji "W Dwójce raźniej". - Ale kiedy po paru latach zrezygnowałem z roli, wcale nie miałem możliwości odcinania kuponów. Nowe propozycje nie przychodziły, a ja musiałem zarabiać na życie jako producent filmów reklamowych - dodaje.
W słynnym kinowym debiucie Wojtka Smarzowskiego - "Weselu" z 2004 roku - pełnił on zresztą funkcję właśnie jednego z producentów, nie tylko odtwórcy drugoplanowej roli pana młodego. U tego reżysera, z którym znał się od czasów szkolnych, debiutował 4 lata wcześniej, w kultowym dziś spektaklu Teatru Telewizji "Kuracja", stawiającym pytanie o definicję i granice szaleństwa. Potem był oczywiście porucznik Mróz w "Domu złym" i wreszcie Ryszard Król w "Drogówce" - postaci o wyjątkowo, jak na kino Smarzowskiego, "ludzkich" obliczach.
Topa ma świadomość, jak ogromną rolę w rozwoju jego kariery odegrał twórca "Wesela". Ale też nie spoczywa na laurach i nie zadowala się statusem "aktora Smarzowskiego". Właśnie pracuje nad debiutem reżyserskim Grzegorza Jaroszuka, obrazem "Kebab i Horoskop". Zagra tam speca od marketingu próbującego - czy naprawdę? - ocalić od likwidacji sklep z dywanami. - Lubię postaci łamiące stereotypy, a wręcz absurdalne. Taki był Zenek w "Złotopolskich" i Król w "Drogówce" - podkreśla aktor.
Więcej m.in. o młodości Bartłomieja Topy w Nowym Targu, jego weterynaryjnej edukacji oraz recepcji kina Smarzowskiego w nagraniu audycji Magdaleny Juszczyk.