- Bardzo sobie cenię to, że nie stałem się jako aktor własnością publiczną - powiedział Wojciech Pszoniak. - W pewnym momencie popularność niszczy istotę w każdej dziedzinie. Starałem się zawsze tak gospodarować sobą i swoim wizerunkiem, by nie stać się popularnym, by popularność nie zdominowana wolności, w której jako aktor funkcjonuję - dodał.
Wojciech Pszoniak wspominał, że dawniej nie chciał grać w serialach, by nie kojarzono go z daną rolą. - Cenię sobie sztukę aktorską, a tym, co mnie w niej interesuje, jest różnorodność - wyznał aktor. - Staram się nie grać tej samej roli przez całe życie. W sztuce aktorskiej fascynuje mnie ta przestrzeń, w której mogę być i Robespierre'em, i Korczakiem, i Wierchowieńskim, i McMurphym. To jest dla mnie piękno aktorskiego zajęcia - mówił.
- Pierwszą nauczycielką aktorstwa była moja matka - opowiadał Wojciech Pszoniak w audycji z cyklu "W tyglu kultury". - Gdy mówiłem, że boli mnie brzuszek i nie chcę iść do przedszkola, albo że jestem przeziębiony, więc nie mogę iść do szkoły, mama odpowiadała, że tak naprawdę nic mi nie jest. Instynktownie zacząłem więc wzmacniać ekspresję. Nie tylko więc mówiłem mamie, że boli mnie brzuszek, musiałem jej także to pokazać. Najważniejsze w odbiorze aktorstwa nie jest to, co się słyszy, lecz to się widzi i czuje. Swoją potrzebą ekspresji matka nauczyła mnie więc aktorstwa. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że aktorstwo nie jest pokazywaniem, aktorstwo jest ukrywaniem. Co jest bardziej ukryte, jest bardziej widoczne. To paradoks tego zawodu. W pewnym momencie doszedłem do takiej wprawy, że to matka zatrzymywała mnie w domu i to ona przekonywała mnie, że źle się czuję. Myślę, że to była moja pierwsza scena - powiedział.
O sztuce aktorskiej i o sztuce życia, o muzyce i o radiu z Wojciechem Pszoniakiem rozmawiał Jacek Wakar.
mc