Shubert from Polland
Władysławów leży dziś na terenie litewskiej Suwalszczyzny, tuż przy granicy z obwodem kaliningradzkim. Od 1934 roku nazywa się Kudirkos Naumiestis na cześć jednego z najsłynniejszych obywateli miasta - Vincasa Kudirki (1858-1899), działacza litewskiego ruchu narodowego, pisarza i kompozytora, który stworzył melodię i tekst hymnu Litwy. Śladów wielkiego Litwina jest tam bez liku: przy ulicy Kudirki znajdziemy Muzeum Kudirki oraz pomnik Kudirki, a gdy wybierzemy się na drugi brzeg rzeki Szeszupy, przejedziemy przez most Kudirki i odwiedzimy grób Kudirki na miejskim cmentarzu. Od 2019 roku Kudirkos Naumiestis słynie także z Muzeum Ziemniaka (Bulvės Muziejus) urządzonym w zabytkowej przepompowni ścieków.
Przez kilka wieków na miejscowość mówiono jednak inaczej. Nazwę "Władysławów" nadała jej w 1639 roku Cecylia Renata, żona króla Władysława IV, ten zaś, rozczulony dowodem miłości małżonki, kilka lat później przyznał Władysławowowi prawa miejskie. Mieszkańcy, w akcie antypaństwowej przekory, nazywali jednak Władysławów "Nowym Miastem" (lit. Naumiesčiu). Ludność pruska mówiła "Neustadt". Tak było zarówno w epoce Rzeczpospolitej szlacheckiej, jak i pod zaborami.
Gdy więc w 1892 roku w Syracuse w stanie Nowy Jork Lee Shubert wypełniał formularz amerykańskiego spisu powszechnego, w rubryce "miejsce urodzenia" wpisał "Polland, Neustadt", choć kraj wówczas był "polski" tylko w oficjalnej nazwie, a "Neustadt" funkcjonował po prostu w obiegu ludowym, m.in. wśród władysławowskich Żydów.
Shubertowie klepią biedę
Tak jak w przypadku bardzo wielu Żydów emigrujących z Europy Środkowej do Stanów Zjednoczonych, brak dokumentów uniemożliwia rekonstrukcję oryginalnego kształtu nazwiska Shubertów. Andrzej Krakowski w książce "Pollywood" pisze, że mogło ono brzmieć "Schubart", "Shubard", "Shurburt" albo "Szemanski". Ojcem rodziny był Duvvid (w Ameryce został Davidem), matką Katrina Helwic, Helwitz lub Helwitzin (potem Catherine). Mieli sześcioro dzieci, a wśród nich trzech synów, którzy mieli w przyszłości stać się potentatami biznesu teatralnego. Był to Levi (potem Lee), Samuel (Sam, Sammy) oraz Jacob.
Chłopcy mieli zaledwie kilka lat, gdy ojciec zabrał całą rodzinę na Zachód. Przez Hamburg i Anglię Shubertowie wyjechali do Stanów Zjednoczonych. 12 czerwca 1881 roku na pokładzie żaglowca parowego "Spain" wpłynęli do portu w Nowym Jorku. Tam przygarnęli ich krewni Katriny, nie wiedząc jeszcze, jaki kłopot ściągnęli sobie na głowę.
Duvvid nie miał wielkiego talentu do zapewniania bytu własnej rodzinie, pochłaniały go bowiem bez reszty dwie pasje: religia i alkoholizm. Jako pobożny Żyd studiujący święte pisma nie uważał dóbr doczesnych za warte uwagi, a jako nałogowiec miał skłonność do wydawania każdych zarobionych pieniędzy na wysokoprocentowe napoje. Obowiązek utrzymania rodziny spadał więc na Katrinę i jej amerykańską rodzinę. Krewni nie byli zachwyceni.
Po pewnym czasie ojciec zaczął wprawdzie pracować jako handlarz-domokrążca, jednak szybko wziął do pomocy najstarszego z synów, 10-letniego Leviego, a po pewnym czasie prowadzenie interesu zrzucił całkowicie na barki chłopca. Dzięki temu Duvvid miał więcej czasu na studiowanie Tory i picie. W tym czasie domowy budżet ratowała Katrina i jej dzieci. Wszystkie nauczyły się pracować na długo przed osiągnięciem pełnoletności. Widmo głodu położyło się cieniem nie tylko na ich dzieciństwie, lecz także późniejszym życiu. Bracia Shubert w przyszłości zostali bogaczami, ale nawet wtedy nie opuszczał ich ów zaszczepiony w dzieciństwie strach przed nędzą. W opozycji do ojca nad wszystko cenili robienie majątku.
Shubertowie budują imperium
Z teatrem pierwszy związał się Sam Shubert, którego zatrudniono jako odźwiernego w Operze Wielkiej w Syracuse, piątym co do wielkości mieście stanu Nowy Jork. Dyrektor instytucji Charles Plummer szybko zorientował się, że chłopiec ma wielki talent do liczb, awansował go więc na kasjera, a potem na pracownika działu księgowości. Sam miał wtedy 10 lat!
Młody Schubert nie poprzestał jednak na karierze księgowego, okazał się bowiem niezwykle podatny na magię miejsca, w którym pracował. Andrzej Krakowski pisze w "Pollywood": "Samuel był tak zafascynowany teatrem, że zimą w nieogrzewanej piwnicy ich domu zbudował własną scenę. Użył do tego przyniesionych ze śmietnika pudeł na mydło, kawałków drewna i kilku szmat (…). Scena była ruchoma, miała przesuwające się dekoracje i kurtynę".
Miłość chłopca do teatru sprawiła, że postanowił połączyć swoje talenty finansowe z ambicjami artystycznymi i zostać producentem. Wrodzony wdzięk i spryt sprawiły, że dość łatwo udało mu się zyskać fundusze na swoją pierwszą produkcję. To Sam kładł fundamenty pod przyszłe królestwo braci Schubert. Nie dożył jednak jego największej świetności - w 1905 roku w wieku 26 lat zginął w katastrofie kolejowej.
Przekonywanie innych do finansowego wspierania swoich przedsięwzięć szło Samowi tak dobrze, że w ostatniej dekadzie XIX wieku - wraz z braćmi, których zaprosił do wspólnictwa - przejmował zarządzanie kolejnych teatrów położonych w hrabstwach otaczających Nowy Jork, zaś w marcu 1900 roku wziął w dzierżawę Herald Square Theatre na rogu Broadwayu i 35. ulicy na Manhattanie. W kolejnych latach imperium braci - The Shubert Organization - rosło jak na drożdżach, stając się zagrożeniem dla monopolu Syndykatu Teatralnego, organizacji kontrolującej większość przemysłu scenicznego w Stanach Zjednoczonych.
Śmierć Sama nie przerwała dobrej passy wspólnego biznesu. The Shubert Organization szybko dogonił Syndykat w liczbie zarządzanych teatrów, a potem zostawił go w tyle. W 1910 roku większość zrzeszonych w Syndykacie aktorów i dramaturgów przeszło do Shubertów, a ośmieleni walką dwóch gigantów właściciele małych teatrów założyli własną organizację National Theatre Owners Association, tym samym wbijając ostatni gwóźdź do trumny Syndykatu.
Do 1916 roku Shubertowie stali się firmą o zasięgu ogólnokrajowym, a do 1924 roku kontrolowali 75 procent amerykańskich teatrów i produkowali 25 procent ogólnej liczby spektakli rocznie. W sumie posiadali lub wynajmowali około tysiąca instytucji scenicznych w Stanach Zjednoczonych, w tym kilkanaście na Broadwayu, który dzięki ich stylowi zarządzania stał się centrum wodewilowej rozrywki. Shubertowie wiedzieli, że imperium da się zbudować na masowym guście i do niego właśnie dopasowali sprzedawaną przez siebie rozrywkę.
Gdy w latach 30. Wielki Kryzys spowodował załamanie się show-biznesu w USA, Shubertowie mieli dość pieniędzy, by spędzić chude lata w luksusowych warunkach. W kolejnej dekadzie zakończyli działalność i przeszli na emeryturę jako bajecznie bogaci 60-latkowie. Lee zmarł w 1953 roku, Jacob 10 lat później. W latach 70. ich spadkobiercy wznowili działalność The Shubert Organization. Firma istnieje do dziś.
***
Korzystałem z książki Andrzeja Krakowskiego "Pollywood. Jak stworzyliśmy Hollywood" (Warszawa 2011)
mc