Tragedia w Mekce. "Takie wypadki są nieuniknione"

- Panika, w czasie której giną ludzie pod stopami innych, to jedno, ale zdarzają się również inne przypadki, jak choćby pożar w miasteczku namiotowym czy demonstracje polityczne - mówi orientalista dr Mirosław Michalak.

23 września w miejscowości Mina koło Mekki zginęło ponad 700 osób, a ponad 800 zostało rannych

Foto: PAP/EPA/AMEL PAIN

Podczas dorocznej pielgrzymki tzw. hadżdżu do Mekki w Arabii Saudyjskiej zginęło zadeptanych ponad 700 osób. Dr Mirosław Michalak przyznaje, że nie jest to pierwszy przypadek tego typu i do tragicznych zdarzeń dochodzi dość regularnie. Ostatni miał miejsce w 2006 roku. - Czarną dekadą były lata 90., bo wówczas trzy razy miały miejsce takie wypadki z większą liczbą ofiar - opowiada znawca Bliskiego Wschodu.

Przyczyn takiego stanu rzeczy orientalista upatruje w ogromnej liczbie pielgrzymujących, których w tym roku było ok. 2 miliony. - Jest to ogromne wyzwanie logistyczne, bo miejsca odwiedzane w ramach peregrynacji od blisko 1400 lat nie mają infrastruktury, która jest potrzebna do przyjęcia tak dużej liczby osób. Saudowie dbają o zaplecze, wydają ogromne pieniądze na ulepszanie i poszerzanie bazy, ale jednak rzesze ludzi są ogromne - mówi dr Michalak.

Gość Michała Żakowskiego opowiadał o tym, jaki moment pielgrzymki jest najbardziej niebezpieczny oraz co się dzieje w Mekce podczas obrzędów hadżdżu.

***

Tytuł audycji: Puls świata

Prowadzi: Michał Żakowski

Gość: dr Mirosław Michalak (orientalista z Uniwersytetu Warszawskiego, znawca Bliskiego Wschodu)

Data emisji: 24.09.2015

Godzina emisji: 17.45

sm/mm