- Są dziesiątki zabitych i rannych - przekazał szef tej organizacji Rami Abdulrahman w rozmowie telefonicznej z agencją Reuters.
Obserwatorium ma siedzibę w Wielkiej Brytanii, ale opiera się na wiadomościach uzyskiwanych od sieci informatorów w Syrii.
Atak na dżihadystów w Syrii rozpoczął się od wystrzelenia amerykańskich pocisków manewrujących Tomahawk.
Później do akcji wkroczyły myśliwce bombardujące oraz uzbrojone drony Predator i Reaper.
W operacji brały udział samoloty z krajów arabskich - Arabii Saudyjskiej, Jordanii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Według Pentagonu zaatakowano przede wszystkim cele w rejonie miasta Ar-Rakka, które jest nieformalną stolicą Państwa Islamskiego.
Bomby spadły też na pozycje dżihadystów przy granicy w Iraku. Na liście celów były ośrodki dowodzenia, składy broni i koszary.
Ataki na Syrię nie są zaskoczeniem. Zapowiedział je niespełna 2 tygodnie temu prezydent Barack Obama.
WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>
Nie spodziewano się jednak, że do bombardowań dojdzie tak szybko.
Syryjska telewizja państwowa podała, że władze w Damaszku dzień wcześniej zostały uprzedzone przez USA o planowanych bombardowaniach.
Powołano się na krótki komunikat syryjskiego MSZ, w którym napisano, że "strona amerykańska poinformowała stałego przedstawiciela Syrii przy ONZ, że będą prowadzone ataki przeciw organizacji terrorystycznej Daesh (arabska nazwa Państwa Islamskiego) w Ar-Rakka".
Według urzędników Pentagonu syryjski prezydent nie został uprzedzony o rozpoczętych atakach.
Dla Waszyngtonu niezwykle ważny jest udział w operacji państw arabskich. Dzięki temu przeciwnicy Stanów Zjednoczonych nie mogą powiedzieć, że jest to kolejna wojna Amerykanów z muzułmanami.
Od 8 sierpnia USA przeprowadziły naloty na cele Państwa Islamskiego w Iraku, by wesprzeć walczącą z dżihadystami na lądzie armię iracką oraz kurdyjskich bojowników. Rozszerzenie ataków na na terytorium sąsiedniej Syrii, gdzie mieszczą się główne dowództwo i baza IS, jest przełomem. Administracja Obamy unikała dotychczas angażowania USA w trwającą od ponad trzech lat syryjską wojnę domową.
WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>
Od ponad miesiąca myśliwce USA przeprowadzały nad Syrią loty rozpoznawcze.
Warunki operacji są w Syrii znacznie trudniejsze niż w Iraku, gdzie USA w walce z dżihadystami mogą opierać się na współpracy z nowym rządem w Bagdadzie i na irackiej armii. W Syrii USA nie mają takiego sojusznika.
USA podtrzymują stanowisko, że prezydent Baszar al - Asad, który posunął się nawet do użycia broni chemicznej przeciw swoim rodakom, stracił jakąkolwiek legitymację do rządzenia krajem.
Eksperci już wcześniej wyrażali obawy, że walczący z Państwem Islamskim Asad skorzysta na amerykańskich atakach przeciw dżihadystom.
JU/IAR
(PAP)