O możliwości zmiany na stanowisku sekretarza stanu mówiło się właściwie odkąd Rexa Tillersona zaprzysiężono na szefa amerykańskiej dyplomacji, jednak moment ogłoszenia przez prezydenta decyzji o jego zwolnieniu był zaskakujący.
Różnice stanowisk w wielu kwestiach
Tillerson został ostrzeżony, że Trump "podjął już decyzję o jego zwolnieniu” w ubiegły piątek, gdy odbywał dyplomatyczną podróż po Afryce. Oficjalnie o utracie stanowiska szef dyplomacji, tak jak większość Amerykanów, dowiedział się we wtorek rano z wpisu Trumpa na Twitterze. Tillerson, jak poinformował we wtorek podsekretarz stanu ds. dyplomacji publicznej Steve Goldstein, nie wie do tej pory, jaki był powód jego zwolnienia. Sam Goldstein został zwolniony wkrótce po swoim szefie.
Prezydent, pytany o przyczyny zwolnienia szefa resortu dyplomacji, wymienił różnice stanowisk w "wielu kwestiach”, a przede wszystkim w ocenie zawartego jeszcze za prezydentury Baracka Obamy porozumienia nuklearnego z Iranem. Trump wielokrotnie zapowiadał, że "chce to porozumienie zerwać bądź zmienić".
Wśród innych spraw różniących Trumpa z Tillersonem amerykańskie media wymieniają wyrażoną bez konsultacji z Departamentem Stanu zgodę prezydenta na spotkanie z koreańskim dyktatorem Kim Dzong Unem, odmienny stosunek do paryskiego porozumienia klimatycznego oraz sporu amerykańskich sojuszników Kataru i Arabii Saudyjskiej. Tillerson krytycznie ocenił też decyzję Trumpa o wprowadzeniu - w ubiegłym tygodniu - odwetowych ceł na stal i aluminium eksportowane do Stanów Zjednoczonych.
Dodatkowo, prezydent powierzył swojemu zięciowi i doradcy Jaredowi Kushnerowi prowadzenie negocjacji pokojowych na Bliskim Wschodzie, ograniczając rolę sekretarza stanu, który chciał działać samodzielnie w tych kluczowych dla amerykańskiej dyplomacji zabiegach.
Czytaj też:
Kulisy dymisji Rexa Tillersona. "Był duży rozdźwięk między Departamentem Stanu a Białym Domem"
Nie miał sojuszników
Amerykańscy komentatorzy zwracają także uwagę, że dymisja Tillersona miała miejsce w niecałe 24 godziny po tym, gdy bez zastrzeżeń uznał on za uzasadnione podejrzenia władz brytyjskich, że za próbą zamordowania byłego agenta GRU Siergieja Skripala stała Rosja, i zapowiedział, że osoby odpowiedzialne za atak poniosą konsekwencje.
Biały Dom nie poparł równie jednoznacznie jak Tillerson stanowiska rządu premier Theresy May.
Media przypominają, że Tillerson, który w otoczeniu Trumpa nie miał sojuszników z wyjątkiem Johna Kelly’ego, szefa kancelarii prezydenta, latem ubiegłego roku miał rzekomo nazwać Trumpa "debilem" (ang. moron), czego ten nigdy mu nie wybaczył.
Tillerson, który wcześniej nie miał żadnego doświadczenia w pracy dla amerykańskiej administracji, nigdy nie przyznał się, że użył takiego epitetu wobec prezydenta, ale także nigdy temu jednoznacznie nie zaprzeczył.
Na stanowisko sekretarza stanu prezydent nominował obecnego dyrektora CIA Mike'a Pompeo, byłego kongresmana Partii Republikańskiej ze stanu Kansas (2011 -2017), członka Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów, który - jak powiedział prezydent Trump - "nadaje na tych samych falach" co on.
Zdaniem sojuszników Trumpa na Kapitolu, prezydent, który najbardziej ceni sobie lojalność i poparcie udzielane bez zastrzeżeń, znajdzie lojalnego wykonawcę swojej polityki zagranicznej w Mike'u Pompeo, którego chwalił za intelekt i energię.
Na stanowisku dyrektora CIA Pompeo zastąpi Gina Haspel, długoletnia funkcjonariuszka CIA, obecna wicedyrektor tej agencji.
Obie te nominacje prezydenta muszą być zatwierdzone przez Senat.
O ile w przypadku znanego i lubianego na Kapitolu Pompeo, weterana wojny w Iraku, absolwenta Akademii Wojskowej w West Point i prestiżowego Wydziału Prawa Uniwersytetu Harvarda, komentatorzy nie przewidują większych problemów z zatwierdzeniem jego nominacji w Senacie, to w przypadku Giny Haspel ostrzegają, że mogą się pojawić trudności.
Powodem problemów może być fakt, że Haspel w przeszłości nadzorowała tajne więzienie CIA w Tajlandii, gdzie miały być stosowane tortury.
mg