Zdaje się, że muzyczna rodzina Marsalisów wszechstronność ma we krwi. Wynton – do dziś uważany za mistrza chociażby Haydnowskich koncertów, jest jednocześnie zaciętym orędownikiem zachowania czystości jazzu. Branford odwrotnie - jazz mieszał z hip-hopem, soulem, funkiem i rockiem. Nie brakowało u niego też muzyki poważnej, a ostatnio również i klasycznego jazzu, którym raczył nas w duecie z Kurtem Ellingiem.
W pierwszej części audycji rozmawialiśmy z Branfordem Marsalisem o jego wizycie w Polsce w 1983 roku, o tym, co się podczas jazzowego festiwalu wydarzyło i wrażeniach, jakie z tego wyniósł.
- Po koncercie władze chciały minimalizować nasz kontakt z publicznością. Nie wiem, dlaczego. Dwóm facetom jednak udało się do nas na chwilę przebić po zejściu z estrady. Krzyknęli: „jesteśmy polskimi muzykami – chcemy się z wami spotkać!” Zapytałem: „gdzie?” A oni odpowiedzi: „klub jest po drugiej stronie ulicy!”. I tyle, potem ich odciągnęli. Poszliśmy tam i spędziliśmy w Akwarium długie godziny. Spotkaliśmy tych muzyków i rozmawialiśmy z nimi całą noc – opowiadał jazzman.
Polscy muzycy chcieli dowiedzieć się, jak żyje się w Ameryce. Pytali saksofonistę o to, czy zna Dizzy’ego Gillespie i prosili, by go pozdrowił. Ale nie tylko jego.
- Willis Conover był traktowany w Polsce jak bóg, był legendą. Każdy prosił, by go pozdrowić, każdy go znał. Nie miałem pojęcia, kim jest. Dopiero, gdy wróciłem, zacząłem pytać znajomych o tego gościa. Okazało się, że to redaktor, który prowadzi jazzową audycję w Voice of America. Rzecz w tym, że ta stacja nadawała tylko w Europie. Nie można było jej słuchać w Ameryce – opowiadał Branford Marsalis.
Jaką rolę odegrał Willis Conover w rozwoju polskiego jazzu? Do czego przekonywał muzyków? Jak to się wiąże z albumem, który Branford Marsalis nagrał z Anną Marią Jopek? O tym w nagraniu audycji.
***
Prowadził: Andrzej Zieliński
Gość: Branford Marsalis (saksofonista)
Data emisji: 21.04.2019
Godzina emisji: 18.00
mko/jp