Choć Adam Makowicz jest jedną z ikon polskiej sceny jazzu, to ostatnimi czasy, jak wyznał w rozmowie z Tomaszem Szachowskim, bliżej jest mu do klasycznego operowania dźwiękiem.
- Nieraz, podczas nagrywania, akustycy zapowiadają, że mi przygotują fajny jazzowy dźwięk. Proszę ich wtedy, żeby przygotowali mi normalne akustyczne brzmienie, takie jak przygotowują Krystianowi Zimmermannowi czy innym klasycznym pianistom. Ja zawsze chciałem wydobywać piękne dźwięki, grać śpiewną frazą – tłumaczył.
W "Sezonie na Dwójkę” Adam Makowicz wspominał przełomowe momenty swojej kariery. Jednym z nich było nawiązanie współpracy z Michałem Urbaniakiem i Urszulą Dudziak. Płyta nagrana z tą ostatnią, stała się dla pianisty przepustką do koncertów w Stanach Zjednoczonych.
- Zaczęło się od serii klubowych koncertów, w trakcie których Michał zawsze zostawiał nam sekwencję półgodzinną, żebyśmy z Ulą zrobili duet – wspominał. - Podczas tych koncertowych nocy robiliśmy coś zupełnie innego, niż to co graliśmy w zespole. Michał zaproponował, żeby powstała z tego płyta - opowiadał.
W ten sposób narodziła się koncepcja psychodelicznego albumu "Newborn light”, który ukazał się w 1972 roku. Utwory na nim zawarte zostały zarejestrowane tak jak wykonywano je na koncertach, bez wcześniejszych zapisów nutowych i przygotowań. – Po wysłuchaniu tej płyty John Hammond, postanowił ściągnąć mnie do Stanów – wspominał Makowicz.
Więcej amerykańskich wspomnień pianisty, m.in. ze słynnego koncertu w Carnegie Hall, w nagraniu audycji.